Restauratorzy, którym udało się przetrwać dotychczasowe lockdowny, przygotowują się do otwarcia najpierw ogródków (15 maja), a później swoich lokali (29 maja). Od kilku tygodni trwają rekrutacje pracowników, odświeżanie kart dań, podpisywanie nowych umów z dostawcami żywności. Wszystko, by jak najlepiej zacząć kolejny powrót do serwowania dań nie tylko na wynos. Przypomnijmy, że restrykcyjne obostrzenia dla gastronomii trwają od października.
To jedna z branż, które najdotkliwiej odczuły skutki epidemii koronawirusa. – Dla gastronomii sukcesem w ostatnich miesiącach nie było zarabianie, tylko przetrwanie. Konstrukcja dotacji państwowych jest tak zawiła, że często trzeba wynajmować prawników, by sprawdzić, czy się na nie łapiemy. Jeśli w tym roku mamy niewielki dochód, a w ubiegłym nie osiągnęliśmy żadnego, to jest pułapka, bo znowu nie możemy dostać dotacji – mówiła w TOK FM prezes Zarządu FOR Solution Agnieszka Małkiewicz.
Na otwieranie lokali klienci czekają z niecierpliwością. Ale muszą się przygotować na niekoniecznie miłą niespodziankę. Zdaniem Małkiewicz podwyżki cen są nieuniknione. Choć, jak przyznała, przedsiębiorcy będą ostrożnie badać, na ile mogą sobie pozwolić. – Czy rzeczywiście nasze społeczeństwo zubożało, czy nie. Myślę, że głód chodzenia do restauracji będzie jednak tak duży, że nie będziemy aż tak mocno zwracać uwagi na ceny – stwierdziła w rozmowie z Tomaszem Settą.
Czytasz? Zacznij SŁUCHAĆ! Teraz możesz zrobić to za 1 zł
Jeśli nie od razu, to na pewno za jakiś czas… podwyżki będą
Sprawdziliśmy w kilku restauracjach, czy planowane są podwyżki cen. Artur Szumilas z Zielonej Kuchni w Krakowie przyznał, że na razie nie planuje takiego kroku. – Może jesienią, jeśli ruch będzie większy i wrócą do mojego lokalu turyści. Teraz, gdybym to zrobił, dobiłbym swój interes. Mam stałych klientów, którzy też ponieśli koszty związane z pandemią, nie chcę ich zniechęcać – wyjaśnił.
Z kolei klienci warszawskiej restauracji Enoteka muszą się liczyć z “delikatnie droższymi” daniami. Jak tłumaczyła w rozmowie z nami Anna Wereszczańska, powodem są przede wszystkim nowe – nowe cenniki od dostawców żywności. – Widzimy w nich podwyżki na poziomie 10-15 proc. Do tego dochodzi skokowy wzrost stałych kosztów: opłat za wodę, prąd, śmieci i płac – wyliczała nasza rozmówczyni. – Liczę na wyrozumiałość klientów, bo nie chcemy wykorzystać momentu otwarcia lokalu, żeby się “nachapać”. Po prostu nie mamy wyjścia i musimy podnieść ceny. Przebudujemy menu, by zmniejszyć koszty przez dobór innych produktów, ale to może nie wystarczyć – przyznała.
Kierownik krakowskiej restauracji Magnifica Maria Florek zapowiedziała, że zmiany cen w tym roku nie będzie. – Ale w przyszłym spodziewamy się ich drastycznego wzrostu. Teraz nie chcemy denerwować klientów indywidualnych, a z tymi, którzy organizują u nas imprezy okolicznościowe, podpisaliśmy umowy dwa-trzy lata temu i nie możemy ich już zmienić. Musimy podołać. Jednak wysokiej inflacji nie da się obejść, ceny produktów rosną i to będzie widoczne w naszym menu w 2022 roku. Spodziewamy się, że powrót do normalności, w której nie musieliśmy zaciskać pasa, nastąpi dopiero w 2023-24 roku – oceniła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS