Mamy już kryzys energetyczny, za moment będziemy zmagać się z kryzysem żywnościowym. I to na własne życzenie. Eko-ideologia tak dalece zdominowała główne kraje Unii Europejskiej, że pomysł likwidacji przemysłu mięsnego powoli staje się faktem. Hodowcy bydła i trzody chlewnej w Niemczech są zrozpaczeni. A Zieloni realizują własne, ślepe cele, nie bacząc na skutki. Gorzej, że ekodyktat zaczyna rozprzestrzeniać się na całą Europę.
Jak donosi „Die Welt”, w Niemczech mogą wkrótce wystąpić braki zaopatrzenia w mięso, zwłaszcza w wieprzowinę. Rosnące koszty sprawiają, że wielu hodowców trzody rezygnuje z hodowli lub mocno ją ogranicza. Oznacza to, że już w najbliższych miesiącach spadnie dostępność mięsa, a jego ceny gwałtownie wzrosną, według prognoz nawet o 40-procent.
„Obecny rząd najchętniej zlikwidowałby hodowlę zwierząt i przestawił odżywianie w Niemczech na warzywa i płatki owsiane”
– mówi w rozmowie z „Die Welt” Hubert Kelliger członek zarządu Niemieckiego Związku Przemysłu Mięsnego (VDF), zarzucając politykom „tępą realizację” programów partyjnych. I wcale nie ma w tym przesady. Niemiecki minister rolnictwa Cema Özdemira z Zielonych oświadczył niedawno, że „hodowla zwierząt w Niemczech powinna zostać zredukowana o 50 procent, aby przyspieszyć takie kwestie, jak dobrostan zwierząt i ochrona klimatu”.
Jakie będą skutki narzuconych siłą decyzji? Niemcy zrezygnują z wursta i kotleta? Z badań wynika, że ponad 90 proc. z nich nadal kupuje i spożywa mięso, choć wzrost inflacji sprawia, że sięgają po tańsze. Jeśli rodzima produkcja zostanie znacznie zredukowana, ceny krajowych wyrobów wzrosną jeszcze bardziej. Rynek otworzy się więc na produkty importowane, a przecież już dziś Niemcy są największym importerem mięsa w Europie. Pojawi się więc ten sam problem uzależnienia od dostaw zewnętrznych, co w przypadku energii.
I może Polska mogłaby upatrywać w tym szansę dla siebie, gdyby nie fakt, że zielona ideologia ma ogarnąć całą Unię Europejską, a w szeregach polskich europosłów są aktywiści przodujący w eliminowaniu mięsa z jadłospisu całych społeczeństw. Sylwia Spurek już blisko 3 lata temu apelowała w Europarlamencie o radykalne wprowadzenie podatku od mięsa.
Trzeba wprowadzić nowe regulacje podatkowe, jak najszybciej, bo od nich zależy ratowanie planety i zdrowie ludzi. Oczywiście branża mięsna dostanie czas na przygotowanie do zmiany. Ale to kwestia kilku, nie kilkunastu lat
— apelowała podczas debaty w PE, w której przekonywano, że mięso musi podrożeć tak bardzo, by stało się towarem ekskluzywnym, a środki z podatków będą służyć innym ekoideologicznym planom, takim jak „zamykanie kopalń”.
CZYTAJ TAKŻE: Ideologiczny odlot! W PE odbędzie się debata dot. „sprawiedliwych cen mięsa”. Spurek: To wymaga restrykcji ze strony państwa
Jeszcze niedawno nikt na poważnie nie brał słów Olgi Tokarczuk, która twierdziła, że za kilka dekad będziemy się wstydzić tego, że jedliśmy mięso. Dziś rozmawiają o tym międzynarodowe gremia polityczne, debatuje o nich Parlament Europejski, a ministrowie niektórych krajów wyznaczają je jako własne cele polityczne. Już kilka la temu europejskie media opisywały szeroko raport organizacji ekologicznych, według którego „podatek mięsny” zgromadziłby środki na pokrycie szkód wyrządzonych środowisku naturalnemu. Byłoby dobrze, gdyby opodatkowano jedynie masową produkcję żywności niskiej jakości, a dowartościowano jednocześnie gospodarstwa rolnicze, produkujące zdrową żywność. Problem polega jednak na tym, że postulaty ekoideologów zmierzają ku całkowitej niemal redukcji produkcji mięsa, bo – według nich – zwierzęta produkują nadmierną ilość gazów cieplarnianych.
Gdyby ludzie podejmowali decyzje o przejściu na wegetarianizm w sposób absolutnie wolny, nie byłoby tematu. Rynek mięsny zacząłby kurczyć się samoistnie. Jeśli jednak mamy do czynienia z dyktatem ekologów, już dziś można wyobrazić sobie całą lawinę negatywnych skutków. Pojawia się niebezpieczeństwo, że równolegle z kryzysem energetycznym popadniemy w kryzys żywnościowy, a dodatkowo zagrożonych zostanie wiele miejsc pracy. Ślepa ideologia nie bierze tego wszystkiego pod uwagę. Właśnie taka jest zawartość wolności w zideologizowanej „wolności” UE.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
— Ależ odlot! Thun po lekturze wywiadu ze Spurek: Będziemy się kajać na Sądzie Ostatecznym za jedzenie mięsa. Ale i tak wyślą nas do piekła
— Mniej zarabiający niszczą planetę? Kontrowersyjne słowa prof. Filipiaka: „Mają tyle nie żreć. Wynoszą takie siaty tego mięsa”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS