A A+ A++

Przed czwartkowym teleszczytem przywódców UE Macron ostrzega Merkel przed rozpadem strefy euro, jeśli nie zgodzi się na euroobligacje. Ale Berlin nie szykuje się do ustępstw.

W obszernym wywiadzie dla „Financial Timesa” prezydent podkreśla: „Nadeszła chwila prawdy. Stajemy przed wyborem, czy Unia jest projektem politycznym czy tylko rynkowym. Sądzę, że jest to projekt polityczny. Potrzebujemy transferów finansowych i socjalnych choćby po to, aby uchronić Europę przed rozpadem. Kluczową sprawą jest zdolność do emisji wspólnego długu, przyznania wspólnych gwarancji, finansowania wydatków w niektórych krajach”.

Zdaniem Emmanuela Macrona bez tego strefa euro i cała Unia nie przetrwają. Jednym z powodów jest to, że kraje południa Europy, z uwagi na zadłużenie, jakie miały przed epidemią, nie wyjdą z obecnego kataklizmu samodzielnie. Innym jest ryzyko dojścia do władzy populistów we Włoszech, Hiszpanii, „a nawet Francji”. Wreszcie prezydent wskazał, że obecnie reguły prawa europejskiego nie są stosowane, bo każdy kraj bez ograniczeń udziela pomocy swoim firmom. Tyle że Niemcy stać tu na wiele więcej niż np. Hiszpanię. I ta różnica musi zostać zrekompensowana przez Brukselę. Bo jak podkreśla Macron, zjednoczona Europa nie może funkcjonować, tylko gdy chodzi o eksport towarów z bogatszych państw członkowskich do biedniejszych, ściągnięcie siły roboczej w odwrotnym kierunku czy delokalizację bardzo pracochłonnej produkcji. A gdy wybucha kryzys, Europy nie ma. Jego zdaniem nie można powtórzyć błędu, gdy po pierwszej wojnie światowej narzucono Niemcom nadmierne reparacje, co otworzyło Hitlerowi drogę do władzy.

Wcześniej minister finansów Bruno Le Maire sprecyzował francuską ideę. Chodzi o utworzenie na pięć–dziesięć lat funduszu na odbudowę gospodarki o wartości 3 proc. PKB unii walutowej (ok. 400 mld euro). Byłby finansowany z emisji wspólnego długu.

Jednak w Berlinie nie ma gotowości do pójścia tą drogą. – Zgoda na euroobligacje jest bardzo mało prawdopodobna – mówią nasi rozmówcy przed czwartkowym szczytem. Niemcy uważają, że emisja wspólnego długu jest sprzeczna z artykułem 125 traktatu z Maastricht. Wymagałaby zmiany unijnych traktatów, procedury trwającej co najmniej dwa lata i bardzo ryzykownej z uwagi na możliwość przeprowadzenia referendów w niektórych krajach, jak i gotowości wielu państw do skorzystania z okazji, aby przeforsować własne postulaty reformy Unii.

Klaus Regling, dyrektor Europejskiego Mechanizmu Stabilności (ESM), uważa nawet, że powołanie struktur do emisji euroobligacji zajęłoby trzy lata. Niemcy chcą użycia kredytów właśnie z ESM, co jednak odrzucił premier Włoch, bo to instytucja, która domaga się reform strukturalnych.

Choć Polska nie należy do strefy euro, w Berlinie można usłyszeć, że ewentualna decyzja w sprawie euroobligacji nie zostałaby podjęta „wbrew ośmiu krajom Unii, które nie mają euro”.

Jakie jest w tej sprawie polskie stanowisko? Pytany o to przez hiszpański dziennik „El Mundo” Mateusz Morawiecki powiedział: „Biorąc p … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus: dwie osoby z powiatu wyzdrowiały!
Następny artykułJestem miłosierny czy tylko udaję? – Drogowskazy (J 20, 19-29)