W Niemczech lekarze oddziałów intensywnej terapii wzywają do ścisłego zamknięcia kraju na dwa-trzy tygodnie w związku z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem. „To uratuje wiele istnień ludzkich” – uważa szef Interdyscyplinarnego Stowarzyszenia Intensywnej Terapii i Medycyny Ratunkowej (DIVI) Gernot Marx. Z kolei poniedziałkowe wydania gazet wskazują na nieskuteczną strategię niemieckich władz w zwalczaniu pandemii koronawirusa.
CZYTAJ TAKŻE:
— RAPORT ZE ŚWIATA. Rekord zakażeń w Holandii! Włosi spodziewają się szczytu hospitalizacji. Francja będzie selekcjonować pacjentów
— Merkel jest wściekła na kraje związkowe: „W zasadzie mamy nową pandemię. Niektórzy nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji”
— Niemcy jednak zdecydują się na twardy lockdown? „Liczby dosłownie pędzą w górę”. Tymczasem niemieccy turyści ruszyli na Majorkę
Zła sytuacja na OIOM-ach
Biegniemy na oślep ku naszej zgubie
— oświadczył Marx, cytowany przez portal Spiegel.
Zgodnie z danymi stowarzyszenia DIVI w całych Niemczech na oddziałach intensywnej opieki medycznej dla pacjentów z koronawirusem są obecnie dostępne 1644 łóżka. Stowarzyszenie ogłosiło, że liczba pacjentów z Covid 19 na oddziałach intensywnej terapii wzrosła od 10 marca z 2727 do 3448.
Liczba ta będzie rosła wykładniczo przez następne dwa i pół tygodnia, bez względu na to, co teraz zrobimy
— powiedział Christian Karagiannidis, dyrektor medyczny i naukowy DIVI. Przy ponad 5 tys. pacjentów z Covid-19 sytuacja na OIOM-ach stanie się naprawdę krytyczna – dodał.
Liczba nowych infekcji koronawirusem w Niemczech w poniedziałek ponownie wzrosła. Według Instytutu im. Roberta Kocha (RKI) zapadalność siedmiodniowa zwiększyła się w poniedziałek do 134,4. Dzień wcześniej wynosiła 129,7, a tydzień temu 107. Zapadalność siedmiodniowa wskazuje liczbę nowych zakażeń na 100 tys. mieszkańców i jest ważnym wskaźnikiem przebiegu pandemii.
Potrzeba profesjonalisty
Dziennik „Frankfurter Allgemiene Zeitung” zwraca uwagę, że kraj do walki z pandemią potrzebuje profesjonalisty, a nie „cyfrowego ministra”. Gazeta podkreśla, że skupianie się na liczbach nie jest strategią, a kraj „cierpi na deficyt przywództwa i egzekwowania prawa”.
(…) Potrzebni są wytrawni negocjatorzy do targowania się i logistycy do dystrybucji szczepionek. Wielka Brytania wybrała do tego celu sprawdzonego generała. A ponad tym wszystkim rozgrywa się cyfrowy dramat. Kartka i ołówek są mile widziane. Infrastruktura nie jest taka jak w przypadku kraju rozwiniętego. To również pokazuje całe zakłopotanie związane z niekompetencją dotychczasowych pełnomocników. Niekoniecznie potrzebujemy cyfrowego ministra. Potrzebujemy profesjonalisty
— zwrócił uwagę „Frankfurter Allgemiene Zeitung”.
Z kolei „Sueddeutsche Zeitung” odnosi się do bałaganu, jaki panuje w przypadku szczepień i kwestii obostrzeń.
Politycy myślą tylko o lockdownie, urzędnicy tylko o ochronie danych, a wielu obywateli narzeka, że zamiast szczepionki BioNTech dostaną Astra Zenekę. W Berlinie prawie połowa osób uprawnionych do otrzymania szczepionki zrezygnowała z niej, ponieważ nie zapewniono im tej pierwszej. Czy istnieje gdziekolwiek na świecie taka sytuacja? W końcu mech pokryje linie montażowe w zakładach metalowych, a ludzie będą się przewracać przed izbami przyjęć. Ale rozporządzenie w sprawie szczepionek przeciwko koronawirusowi żyje i ma się dobrze
— napisano na łamach „Sueddeutsche Zeitung”.
Upadek autorytetu
wiele gorzkich słów zapisano też na łamach regionalnego dziennika „Volksstimme”. Podkreślono, że „z każdym tygodniem pandemii rozpada się autorytet państwa w Niemczech”.
Czołowi politycy rządu federalnego i krajów związkowych beztrosko przyczyniają się do ogólnej kakofonii w kwestii koronawirusa (…). Niepohamowany federalizm nie jest sposobem na radzenie sobie z katastrofą. To główne doświadczenie związane z rokiem epidemii
— oceniono w dzienniku.
Także w ocenie „Augsburger Allgemeine” rządzący tracą zaufanie społeczeństwa i „zamiast powrotu do trzeźwego spojrzenia, tworzy się teraz mozaikę, która wywołuje uczucie bezradności”.
„Westfallen-Blatt” podkreślił z kolei, że coraz częściej pojawia się pytanie, czy „to może się dobrze skończyć”.
Odpowiedź brzmi: nie! Po klęsce wokół spokoju w święta wielkanocne niektórzy premierzy jakby zapomnieli, że nie mają teraz pod ręką żadnego dodatkowego instrumentu w walce z groźnym wirusem wariantu B.1.1.7. Ale zamiast przynajmniej ściśle przestrzegać wspólnie uzgodnionych zasad w przypadku przekroczenia wskaźnika incydencji na 100 tys. mieszkańców, omija się również i ten hamulec bezpieczeństwa. Podczas gdy epidemiolodzy i lekarze intensywnej terapii rozpaczliwie błagają o zrozumienie, politycy pędzą na rollercoasterze. Wygląda to niemal tak, jakby w kraju zapanował strach przed zmęczeniem koronawirusem
— podkreślono na łamach „Westfallen-Blatt”.
wkt/PAP/dw.com
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS