Po raz kolejny już znaczące państwo członkowskie UE cofnęło się pod naporem imigrantów i wspierających ich mediów oraz partii politycznych. Żeby było jasne: strajk ten podzielił i opinię publiczną (co oczywiste) i belgijski koalicyjny rząd. Ale jednak uznano, że w sytuacji medialnej presji należy się – znowu! – cofnąć.
Warto przypomnieć historię ustępstw Belgii wobec nielegalnych imigrantów.
W 1999 roku rząd w Brukseli przeprowadził akcję legalizowania statusu cudzoziemców i dziesiątki tysięcy „nielegałów” stało się legalnymi imigrantami. Ale tego było za mało.
W 2008 roku wybuchnął pierwszy strajk głodowy, do którego teraz, po 13 latach nawiązano. Już rok po tym pierwszym strajku, w 2009 roku, to jedno z sześciu państw-założycieli Europejskiej Wspólnoty Węgla i Sali – matki EWG i babci Unii Europejskiej – podjęło decyzję o kolejnej fali legalizacji nielegalnych imigrantów.
Czytaj też:
Prezydencja Słowenii w UE: Imigracja największym wyzwaniem
W praktyce oznaczało to, że niezależnie od napływu znaczącej liczby oficjalnych imigrantów z dawnych potężnych kolonii belgijskich w Afryce oraz przyznawania na prawo i lewo legalnego statusu uchodźców osobom z krajów ogarniętych konfliktami, Belgia w ciągu dwóch akcji legalizujących nielegalnych imigrantów zatwierdziła aż 60 tysięcy (sic!) wniosków o oficjalny status imigracyjny.
Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia: trzy lata po tej kolejnej akcji legalizacyjnej, miał miejsce drugi strajk głodowy nielegalnych imigrantów. O ile ten wcześniejszy trwał osiem tygodni, o tyle ten z 2012 roku już 12 tygodni. Zakończył się on oczywiście znowu ustępstwami wobec gości – głównie, choć nie tylko, z Afryki.
Aby pokazać skalę problemu, należy wskazać liczby.
Dzisiaj tylko na terenie regionu (po polsku mówilibyśmy: województwa) brukselskiego przebywa 80 tysięcy nielegalnych imigrantów. W Brukseli mającej 19 gmin tworzących stolicę kraju – jak dzielnice Warszawy tworzą stolicę Polski – mówi się z przekąsem, że owe 80 tysięcy ludzi nielegalnie przebywających w Królestwie Belgii, choć tolerowanych, tworzy… 20. gminę belgijskiej stolicy.
Jakby tego było mało, kolejne 80 tysięcy „nielegałów” funkcjonuje w tym kraju już poza regionem centralnym.
Czytaj też:
Komisja Europejska kontra Berlin – czyli opozycja nad Renem vs. opozycja nad Wisłą
Ta krótka historia ustępstw pokazuje, że zgoda na postulaty nielegalnych imigrantów tylko ich rozzuchwala i zachęca do stawiania kolejnych oraz organizowania strajków głodowych (czasem zamieszek), aby władze szybciej owe postulaty spełniły. Jednak przecież to nie tak, że wyłącznie akurat Belgia jest tak ustępliwa wobec imigrantów. Dotyczy to w praktyce każdego państwa członkowskiego UE z dawnej „Piętnastki”, dawnej EWG.
Warto, aby Polacy wyciągnęli z tego wnioski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS