1 godz. 47 minut temu
Porażki z Wartą i Radomiakiem unaoczniły Wiśle Kraków smutne zjawisko: nie potrafi stawiać na swoich ludzi. W obu klubach ważne rolę, w wypadku poznaniaków nawet kluczową, pełnią ludzie, jakich się nie poznano przy Reymonta. I odprawiono ich bez żalu. Niekochane dzieci odpłaciły się pięknym za nadobne Wiśle Kraków.
Dawid Szulczek był asystentem Artura Skowronka. Trener o twarzy licealisty już wtedy imponował wiedzą taktyczną, spostrzegawczością i umiejętnością ich przekazu. W Wiśle nie znalazł przestrzeni do rozwoju i awansu pionowego ani poziomego. Dlatego przeniósł się do Wigier Suwalki i nikt za nim nie uronił nawet łzy. Kilka miesięcy później, gdy misja Skowronka do biegła końca, emisariusze “Białej Gwiazdy” nawet nie pomyśleli o Szulczku. Pojechali do Niemiec po Petera Hyballę. Jego sprowadzanie, negocjacje z tym związane trwały niewiele krócej niż sama praca szalonego Niemca.
Można stwierdzić: “cudze chwalicie, swego nie znacie”. Szulczek powoli rozwijał skrzydła w Wigrach. W listopadzie ubiegłego roku ówczesny dyrektor sportowy Warty Radosław Mozyrko uparł się, by sprowadzić go do Poznania.
Szulczek przejął klub po 15 kolejkach, gdy był tuż nad przepaścią – na przedostatnim miejscu z dwoma zwycięstwami, pięcioma remisami i ośmioma porażkami. Do 13. wówczas Wisły Kraków tracił sześć punktów. Punktował tak, że na koniec sezonu zasłużenie ograł ją w Krakowie i z przewagą 11 punktów utrzymał Wartę na 11. pozycji, o u punkt za Legią. Dysponując trzykrotnie niższym budżetem! W dokumentach licencyjnych Warta zapisała 15 mln zł, ale tak naprawdę do wydania ma 12 mln. Wisła w tym sezonie bazowała na 35-milionowym budżecie.
Gdy zapytałem Dawida Szulczka, czy tajemnicą jego sukcesu były te … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS