W Bieszczadach niedźwiedź zaatakował mężczyznę. Ranił głowę, podrapał plecy, pogryzł nogi. Poraniony mężczyzna to aktywista inicjatywy Dzikie Karpaty, wiedział, że w pobliżu może być gawra niedźwiedzia, poszedł w te rejony razem z kolegą właśnie po to, by sprawdzić, czy trwa wycinka lasu w jej sąsiedztwie. Łukasz Synowiecki, który wzywał pomoc do poturbowanego przez zwierzę kolegi, przyznaje: – Popełniliśmy błąd, rozdzieliliśmy się, nie zachowaliśmy wystarczającej ostrożności.
Rozmowa z Łukaszem Synowieckim z Inicjatywy Dzikie Karpaty
Agata Kulczycka: W niedzielę pana kolega został zaatakowany przez niedźwiedzia w Bieszczadach. Był pan tam z nim wtedy, pomagał w pierwszych chwilach, wzywał pomoc. W jakim stanie jest pana kolega? Jak się czuje?
Łukasz Synowiecki: – Jest w szpitalu w Krośnie, gdzie będzie musiał zostać co najmniej kilkanaście dni. Jego obrażenia wymagają dłuższej hospitalizacji. Lekarze obawiali się powikłań w związku z możliwą infekcją pogryzionych miejsc, ale mam nadzieję, że uda się tego uniknąć. Poza tym po tak mocnym wstrząsie, musi trochę pobyć w szpitalu. Ale już jesteśmy o niego w miarę spokojni, bo początkowo baliśmy się, żeby nie skończyło się to naprawdę źle.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS