Chodzi o obraz Edwarda Okunia z 1910 r. pt. „Donzella”, który 20 marca miał oferować dom aukcyjny Agra-Art. Zanim doszło do licytacji, obraz zajęła policja jako dobro kultury utracone w czasie wojny. W przesłanym mi oświadczeniu Agra-Art stwierdza, że obraz po przyjęciu do sprzedaży był sprawdzany. Nie figurował w publicznie dostępnym internetowym katalogu strat wojennych ani w jego drukowanej wersji. Obraz był dobrze znany.
Jak trafił do obecnego właściciela? 15 lipca 2006 r. został wylicytowany w domu aukcyjnym Ostoya. Informacje o tamtej transakcji do dziś znajdują się w internecie, m.in. na portalu rynku sztuki Artinfo.pl. Dlaczego wtedy nikt nie rościł sobie do obrazu pretensji?
Leży przede mną dokument notarialny. Nabywca dostał w 2006 r. od sprzedającego notarialny dokument. Sprzedawca oświadczył, że sam należy do rodziny Okuniów, a obraz do 1939 r. stanowił własność Okuniów, a potem ich spadkobierców.
„Koń jasnogniady” Jana Matejki niesłusznie zarekwirowany przez policję wrócił do właściciela
Fachowcy obejrzeli i… nic
Po zakupie kolekcjoner zajął się upowszechnianiem wiedzy o obrazie, który budził zachwyt m.in. w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza i został reprodukowany w monografii wydanej przez Arkady.
Był też prezentowany na głośnej wystawie w Lublanie w Słowenii, a zanim został wywieziony za granicę, był opracowywany przez specjalistów z Muzeum Narodowego w Warszawie. Uzyskał urzędowe zezwolenie na czasowy wywóz z kraju. Nikt wtedy nie zgłaszał, że jest to dobro kultury utracone podczas wojny.
Czytaj więcej
„Donzella” okazała się dobrą inwestycją. W lipcu 2006 r. została kupiona za 115 tys. zł, teraz Agra-Art ustaliła cenę wywoławczą na 400 tys. zł. Wycena szacunkowa była imponująca: od 600 tys. do 1,2 mln zł.
Ale to nie koniec problemów. 18 marca, niedługo po zajęciu obrazu przez policję, adwokat właściciela mec. Marek Malecha zgłosił do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście wnioski m.in. o wgląd w akta sprawy. 22 marca prokuratura nie wyraziła zgody na udostępnienie akt postępowania. Adwokat złożył zażalenie, trwa oczekiwanie, co postanowi sąd.
Autopromocja
Wyjątkowa okazja
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
KUP TERAZ
Przebieg sprawy pokazuje, że właściciel obrazu jest w takich sytuacjach bezbronny, a kolekcjonerzy sprzedający lub kupujący obrazy mogą poczuć się zagrożeni bezpodstawnym oskarżeniem o nieumyślne paserstwo.
„Zajęcie” Matejki i Gierymskiego
Nie pierwszy raz zdarza się, że dzieło sztuki umieszczone w katalogu aukcyjnym jest przez policję zabezpieczane jako rzekoma strata wojenna. Czasem bywa tak, że obraz zajęty przez policję wraca po jakimś czasie do właściciela.
Przykładem choćby głośne w 2017 r. zajęcia obrazów Jana Matejki „Koń jasnogniady” oraz „Patrol polski w 1830 roku” Maksymiliana Gierymskiego. W obydwu wypadkach działania policji okazały się nieuzasadnione, obrazy zwrócono właścicielom.
Obrazy mogą być „zajęte” przez policję również w innych sytuacjach. Przykład: w rodzinie trwają spory majątkowe i komuś nagle się wydaje, że w rodzinie był taki obraz, jaki wystawiono na aukcji. Osoba ta może nie mieć żadnych dowodów, ale policja i tak zajmie obraz.
Taka sytuacja wydarzyła się w 2016 r. w Desie Unicum. Policja udaremniła aukcję dawnego europejskiego malarstwa, choć dom aukcyjny dysponował dowodami zakupu wystawionych na sprzedaż dzieł, zatem własność oferowanych dzieł nie budziła wątpliwości.
Dzieło Maksymiliana Gierymskiego wróciło do prawowitego właściciela, który wstawił je na aukcję
Warto poczytać
Jak ucywilizować relacje pomiędzy kolekcjonerami a policją? Na początek warto, aby kolekcjonerzy, antykwariusze, policjanci, prokuratorzy, sędziowie przeczytali monografię „Przestępczość przeciwko dziedzictwu kulturowemu. Diagnoza. Zapobieganie. Zwalczanie” wydaną we Wrocławiu w 2016 r. W interesującym tekście Katarzyna Czaplicka z Komendy Głównej Policji pisze m.in.: „obecnie nie funkcjonuje już w KGP Krajowy Zespół do Walki z Przestępczością Przeciwko Dziedzictwu Narodowemu”.
A takie etatowe zespoły są bardzo potrzebne. Wiedzę o rynku gromadzą latami, bo potrzeba czasu na zdobycie doświadczenia, poznanie złożonej problematyki. A wtedy doświadczenie samo podpowie optymalne, nieszkodzące kolekcjonerom i rynkowi rozwiązanie zaistniałego problemu. Wspomniana książka tylko sygnalizuje zagadnienie.
W PRL handel sztuką i antykami odbywał się w państwowej Desie i w wielkim stopniu na czarnym rynku, gdzie handlowano z ręki do ręki. Po 1989 r. wolny rynek sztuki konsekwentnie buduje transp … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS