Pod innymi względami, mam na myśli m.in. rozmyślne burzenie miast, upodabnia się do II wojny. Ale gdyby ktoś przyglądał się mapie na początku listopada 1914 i na tej podstawie wyrokował o wyniku I wojny, nie miałby wątpliwości, że to Niemcy wygrają… Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem pewien, że Ukraina wygra. Wojny są nieprzewidywalne, a ich przebieg zmienia się często. W czasie I wojny wydawało się, że Rosja wygrywa na froncie wschodnim. Ale potem w Rosji wybuchła rewolucja i Rosja wycofała się z wojny. A tego żaden ze sztabów wcześniej nie zakładał.
Czytaj też: Putin sięga po tajną broń. „Wywoła zamieszki, wojny i migracje. To Europa jest prawdziwym celem”
Jak długo to potrwa?
– W tym roku mija 250 lat od I rozbioru Polski. A od tamtego czasu czas relacje Polski z Rosją były raczej gwałtowne. Dlaczego o tym mówię? W pierwszej fazie wojny Rosja chciała, podobnie jak niegdyś w przypadku Polski, zaprzeczyć samej egzystencji politycznej Ukrainy. Tak był sens słynnego eseju Putina, który stanowił uzasadnienie tej napaści. Nie ulega watpliwości, że tę wojnę Rosja już przegrała. Potem zmieniła swój cel operacyjny, dziś stanowi go Donbas. I mogę sobie wyobrazić, że Rosja nie odniesie tam sukcesów. Dla ratowania pozorów ogłosi częściowe zwycięstwo, a potem rozejm. Ale to jeszcze nie będzie oznaczało trwałego pokoju.
Czytaj też: Najważniejszy więzień Putina. Jak długo Nawalny będzie mu potrzebny żywy?
Jej pierwotny cel polityczny, którym jest zniszczenie ukraińskiej państwowości, pozostanie. Rosja przecież nadal nie uznaje istnienia Ukrainy. I tu wracamy do Polski: Polska potrzebowała ponad 200 lat, aby zbudować należyty dystans względem Rosji. Nie chcę przez to powiedzieć, że wojna Rosji z Ukrainą będzie trwała 200 lat. W relacjach Rosji z Polską były czasy wielkich napięć, czasy gdy Rosja realizowała swoje cele i były czasy odwrotu. Ale przez długi czas samo istnienie Polski wcale nie było sprawą ostatecznie rozstrzygniętą.
Z Kremla dochodzą sygnały, że Rosja znowu chce szturmować Kijów. Czy to rzeczywiście możliwe?
– Na razie wydaje się to niemożliwe. Rosja, pomijając Donbas i Izium, jest w defensywie. Jej oddziały są osłabione, brakuje ludzi i broni. I nie wiadomo, jak Rosja mogłaby te braki uzupełnić. W ciągu najbliższych tygodni nic się pod tym względem nie zmieni.
A co się może zmienić?
– Wszyscy mówią o Macronie i Scholzu, którzy do dzisiaj nie pojechali na Ukrainę. Oczywiście powinni to zrobić, choćby dlatego, że są postrzegani, słusznie lub nie, jako ci, którzy są najbardziej pobłażliwi wobec Rosji. Ich nieobecność w Kijowie coraz bardziej rzuca się w oczy. Ale tak naprawdę największe znaczenie ma to, co robi USA. To Ameryka wyznacza cele strategiczne Zachodu w tej wojnie. Nie bardzo wiadomo, jakie one są. Jednego dnia Biden twierdzi, że chce obalić Putina, innego, że nie chce tego robić, a potem mówi coś jeszcze innego. Ale na szczęście USA dostarcza Ukrainie bardzo dużo broni. I to takiej, która naprawdę ma znaczenie. Pod koniec czerwca najnowsze dostawy broni o dalszym zasięgu dotrą na pole bitwy. To może wszystko zmienić. I rozpocznie się nowa, trzecia już, faza tej wojny. Rosyjskie odziały są tak osłabione, że prawdopodobnie nie sprostają tej nowej broni. Nie byłbym zdziwiony, gdyby w Donbasie Rosja przeszła do defensywy. A Ukraina do ofensywy na południu. Wojna znowu stałaby się inna. Co będzie potem, na jakie kroki zdecyduje się Putin, tego nie wiemy.
Trzeba też coś jak najszybciej zrobić z blokadą Morza Czarnego. Przez Odessę szła większość ukraińskiego zboża. Bez niego nastąpi klęska humanitarna w dużej części świata. Już latem zacznie się głód na Bliskim Wschodzie i w Afryce, potem nastąpią zamieszki i wielka fala uchodźcza do Europy. Putin wypowiedział nam wojnę na wszystkich możliwych frontach, w tym za pomocą zboża. Również na tym froncie musimy wygrać.
Czytaj też: Ilu Ukraińców musi zginąć, by skończyła się wojna? Szybkiego rozejmu nie będzie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS