Stary Raków znał jak własną kieszeń. Dokumentował przeszłość dzielnicy, ale też myślał o jej przyszłości: – To przecież miejsce z potencjałem: zielono, tiry nie jeżdżą, sporo miejsca do zabudowy po wyburzeniach – przekonywał. Roman Sitkowski zmarł 24 czerwca, miał 75 lat.
Rocznik 1948. Urodził się i wychował na Starym Rakowie – w kolonii fabrycznej w rejonie ulic Okrzei i Limanowskiego. Skończył technikum hutnicze przy ul. Prusa. Chciał zostać aktorem i lotnikiem wojskowym, zdawał nawet egzaminy wstępne. Ostatecznie, po śmierci mamy, zatrudnił się w częstochowskiej hucie. Jak opowiadał, zaczynał na tzw. siłowni (zakładowej elektrowni) od wywożenia popiołu na wysypisko. Zawodową karierę kończył jako pracownik walcowni.
Był już kolejnym pokoleniem związanym z zakładem. – Mój pradziadek budował hutę jako wozak – opowiadał kilka lat temu “Wyborczej”. – Z Błeszna najmowało się do tego wielu, bo tam w co drugim domu był koń i wóz. Gdy budowa się zakończyła, zatrudniali się na hucie, mój pradziadek pracował na kotłowni przy walcowni bruzdowej. Ale do końca życia mieszkał na Błesznie, przy dzisiejszej ul. Rakowskiej, ale już jego córka, moja babcia – na Rakowie. Na hucie pracowali obaj moi dziadkowie, tato, mama. I ja – jako ostatni; moja żona już nie. Ani moje dzieci, no bo już huty prawie nie było.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS