A A+ A++

Nie żyje Jerzy Urban. Miał 89 lat. O jego śmierci poinformował tygodnik „NIE”.

Fot. Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 pl / Wikipedia

Pochodzi z inteligenckiej, zasymilowanej rodziny żydowskiej, związanej ze środowiskiem robotniczym Łodzi. Urodził się jako syn Jana Urbacha, dziennikarza, członka PPS, współwłaściciela dziennika „Głos Poranny” oraz Marii z domu Brodacz (1900–1994).

Swoje wczesne dzieciństwo spędził w Łodzi. Mieszkał przy ulicy Piotrkowskiej 134, w poprzecznej oficynie na pierwszym piętrze. Jesienią 1939 przeniósł się wraz z rodziną do Lwowa. Ojciec Jerzego otrzymał tam posadę inżyniera w Państwowym Instytucie Projektowania Miast. Cała rodzina przyjęła radzieckie obywatelstwo. Po ataku Niemiec na ZSRR musieli się ukrywać na Kresach Wschodnich. Początkowo przebywali w podolskiej wsi Budzanów koło Trembowli, później w Tarnopolu. Od 1944 mieszkali najpierw w Chełmie, później w Lublinie. Do Łodzi wrócili na przełomie stycznia i lutego 1945.

Jerzy Urban uczęszczał do siedemnastu różnych szkół podstawowych i średnich, m.in. II Liceum Ogólnokształcącego im. Gabriela Narutowicza oraz III Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Łodzi. W 1948 wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej, którego był aktywnym działaczem. Krótko przed maturą przeniósł się z rodziną do Warszawy. W 1951 ukończył tamtejsze XIV Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Staszica.

W latach 1951–1954 studiował na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, jednak studiów nie ukończył.

Karierę dziennikarską rozpoczął w 1951 w czasopiśmie „Nowa Wieś”. W lipcu 1955 został dziennikarzem tygodnika „Po prostu”. Od stycznia 1956 był w nim kierownikiem działu politycznego. Po likwidacji tygodnika sam Urban dostał oficjalny zakaz publikowania pod swoim nazwiskiem. Od 1961 pracował w „Polityce”, gdzie kontynuował swój cykl felietonów, tym razem już pod pseudonimami. Dzięki swojemu zmysłowi obserwacji celnie krytykował rozmaite absurdy rzeczywistości lat 60. Za „niepokorność” został w 1963 objęty kolejnym zakazem pracy w dziennikarstwie. Pisywał później pod pseudonimami w „Polityce”. Po pewnym czasie Zenon Kliszko, będący ówczesną prawą ręką Gomułki, zezwolił mu podjąć pracę pod warunkiem nieujawniania się. Urban zaczął publikować w „Życiu Gospodarczym”, pod pseudonimem Jan Rem, który był później na stałe z nim związany. Zakaz pracy dziennikarskiej cofnięto oficjalnie mu dopiero po odejściu Władysława Gomułki od władzy. Urban zaczął pisać najpierw w czasopiśmie „Życie Gospodarcze”, a następnie ponownie w „Polityce”, gdzie mimo pozostawania bezpartyjnym awansował na kierownika działu krajowego.

Mimo licznych osobistych kontaktów z dawnym środowiskiem „Po prostu”, z którego wywodziło się wielu działaczy opozycyjnych oraz krytycznego stosunku do okresu rządów Edwarda Gierka, był przeciwnikiem ruchu „Solidarności” w 1980 i w swoich felietonach w „Polityce” i „Tu i teraz” często krytykował jego liderów (m.in. Lecha Wałęsę).

W latach 1981–1989 był rzecznikiem prasowym rządu. Ustanowił tradycję cotygodniowych, trwających około godziny konferencji prasowych, na które tłumnie przybywali zagraniczni i krajowi dziennikarze, i które były niemal w całości retransmitowane wieczorem w Telewizji Polskiej. Konferencje te były jednym z głównych narzędzi propagandowych rządu Wojciecha Jaruzelskiego i jego następców.

W 1983 w poufnym liście do gen. Czesława Kiszczaka zaproponował utworzenie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych specjalnego pionu propagandowego, którego celem miałoby być m.in. „programowanie i realizacja czarnej propagandy” oraz „prowadzenie przemyślanej, zręcznej i stałej kampanii na rzecz zmiany obrazu SB, MO i ZOMO w społeczeństwie i inicjowanie akcji tych służb dla ocieplenia ich wizerunku”, do którego polecał m.in. Mariusza Waltera, gdyż to „najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce”. Ostatecznie ten specjalny pion propagandowy nie został powołany.

W marcu 1983 opublikował felieton oskarżający Maksymiliana Kolbe o bycie w okresie międzywojennym antysemitą. Artykuł wzbudził gwałtowny sprzeciw strony katolickiej. W sprawie owej publikacji Episkopat skierował protest do premiera gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zaprotestował także Polski Związek Katolicko-Społeczny, a 17 posłów wystosowało interpelację sejmową w tej sprawie. Wicepremier Mieczysław Rakowski wyraził ubolewanie, że użyto „słów i określeń niestosownych, które mogą być odczute jako uwłaczające”. Jerzy Urban złożył wtedy na ręce gen. Jaruzelskiego dymisję motywując to faktem, że „nie chce stwarzać szefowi rządu dodatkowych kłopotów z drugorzędnych powodów, a jednocześnie nie może wyrzec się wyrażania swojej opinii”. Dymisja nie została jednak przyjęta. Od tego momentu Urban przestał publikować felietony pod swoim nazwiskiem i zaczął publikację felietonów w piśmie „Tu i Teraz” pod pseudonimem „Jan Rem”.

We wrześniu 1984 ukazał się felieton Seanse nienawiści Jerzego Urbana, krytykujący ks. Jerzego Popiełuszkę jako Savonarolę antykomunizmu.

Nie zaprotestował przeciwko nagonce Ministerstwa Spraw Wewnętrznych kierowanego przez gen. Czesława Kiszczaka na osoby homoseksualne w latach 80. W 1986 pytany o akcję „Hiacynt” w wywiadzie dla amerykańskiej prasy zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek miała ona miejsce.

W kwietniu 1989 został powołany na ministra-członka Rady Ministrów, sprawował jednocześnie funkcję przewodniczącego Radiokomitetu (do września), a następnie dyrektora-redaktora naczelnego niewielkiej agencji prasowej KAR (przemianowanej na Unia-Press, rozwiązanej w 1993) i równocześnie przygotowywał się do rozpoczęcia prywatnej działalności wydawniczej. W 1989 złożył podanie o przyjęcie do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale podania tego nie rozpatrzono przed rozwiązaniem tej partii. Jednak według innych źródeł był członkiem PZPR w latach 1989–1990. W wyborach parlamentarnych w 1989 startował do Sejmu jako kandydat niezależny z okręgu Warszawa-Śródmieście, do którego spływały głosy Polaków z placówek dyplomatycznych. Ostatecznie zdobył 34 000 głosów, przegrywając z Andrzejem Łapickim popieranym przez Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Od tamtego czasu nigdy już nie próbował być czynnym politykiem.

W latach 1990–1999 był członkiem Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. Od 1999 do 2004 należał do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W 1990 został redaktorem naczelnym założonego przez siebie polityczno-skandalizującego tygodnika „NIE”, który szybko zdobył wielu czytelników. Czasopismo to do 2002 było dość ściśle związane ze środowiskiem SLD, natomiast po 2002 zaczęło coraz silniej krytykować rząd Leszka Millera i prezydenturę Aleksandra Kwaśniewskiego, oskarżając obydwu o rzekomą zdradę lewicowych ideałów i dopuszczenie do gigantycznego poziomu korupcji w Polsce.

W 1992 w tygodniku „NIE” opublikował akta MBP z 1949 na temat tajnego współpracownika o kryptonimie „Zapalniczka”. W gazecie znalazła się informacja, że mógł być nim Zdzisław Najder. Po czterech latach rozprawy sąd skazał Jerzego Urbana na rok więzienia w zawieszeniu. Po apelacji sprawa wróciła do prokuratury. W 1997 sprawę ostatecznie umorzono.

Na początku lat 90. Jerzemu Urbanowi zarzucono rozpowszechnianie pornografii (chodziło o zdjęcia kobiecych narządów płciowych w „NIE”). Sprawę umorzono ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.

W 2003 zeznawał przed sejmową komisją śledczą w sprawie afery Rywina, oskarżając publicznie Leszka Millera o tolerowanie korupcji w jego bezpośrednim otoczeniu, co wywołało spore zaskoczenie i oskarżenia o zdradę środowiska SLD. O aferze wiedział przed jej ujawnieniem, poinformował go o niej Adam Michnik.

Od 2012 prowadzi w serwisie YouTube oficjalny kanał Tygodnika NIE, zamieszczając na nim treści satyryczne. Zdobył on dużą popularność

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPutin. Słaby maczo na dzielni
Następny artykułWieluń: po kolizji zatrzymano nietrzeźwych mężczyzn