Alicja Boniuszko – jedna z najznamienitszych polskich primabalerin dla wielu miłośników tańca była przede wszystkim uosobieniem Odetty-Odylii z „Jeziora Łabędziego”. Ale trwałe miejsce w historii baletu zapewniła jej rola Dziewczyny w „Cudownym Mandarynie” Beli Bartoka. Całe artystyczne, zawodowe życie związana z Operą Bałtycką i teatrem tańca stworzonym właśnie przez Jarzynównę.
CZYTAJ TAKŻE: Bożonarodzeniowe szopki w gdańskich kościołach [ZDJĘCIA]
O „Jeziorze Łabędzim” marzyła jak każda uczennica szkoły baletowej, tancerka z zespołu i solistka, bo balet ten jest kwintesencją techniki klasycznej i nobilitacją dla wykonawczyni. Starała się bardzo, aby stworzyć w tym spektaklu wrażenie prawdziwego łabędzia. Ruch rąk, głowy, szyi, wreszcie nóg podporządkowywała temu zadaniu. Natomiast rola w „Mandarynie” była dla niej całkiem nowym wyzwaniem. Także aktorskim.
Alicja Boniuszko Fot. Mat. Gedanopedia
Był rok 1960, młodziutka Boniuszko przewidziana dopiero w czwartej obsadzie, po bardziej utytułowanych koleżankach, pierwsze próby przesiedziała na sali baletowej, pod fortepianem. Chyba przerażona i onieśmielona. Ale szczęśliwie właśnie w tym okresie udało się jej w Wiedniu obejrzeć wspaniałą tancerkę zespołu Rolanda Petita – Renee Jeanmaire w spektaklu „Cyrano de Bergerac”. Zobaczyła taniec klasyczny w zupełnie innej formie. I zatańczyła z ogromnym sukcesem premierowe przedstawienie.
CZYTAJ TAKŻE: Zaczynali od dań wegetariańskich. Kultowy gdański Bar Turystyczny ma już 63 lata
Poprzedziły je tygodnie prób, które dla Alicji były zawsze najciekawsze. Dojrzewanie roli, przygotowywanie jej, czas spędzony na wymianie myśli z choreografem, na szukaniu najtrafniejszej formy tańca, wzbogaconej plastyką i ekspresją ciała, wspominała jako najpiękniejsze godziny. Wszystko to, co działo się właśnie na sali. Bo kiedy kurtyna idzie w górę i zaczyna się spektakl, proces twórczy był w pewnym sensie skończony.
Primabalerina zatańczyła wszystkie czołowe role w baletach stworzonych przez Jarzynównę. Wystarczy przypomnieć „Tytanię i osła” Turskiego, „Morze” Debussego, „Odwieczne pieśni” Karłowicza, „Cztery eseje” Bairda, „Niobe” Łuciuka i wiele, wiele innych. Były to współczesne choreografie, wymagające znakomitego przygotowania technicznego. Szukające nowych rozwiązań, ale oparte na tańcu klasycznym. Partnerowali jej znakomici tancerze – Zygmunt Jasman, Andrzej Bujak, Janusz Wojciechowski Tadeusz Zlamal.
Jarzynówna dopuszczała ją do współtworzenia nowoczesnych układów. Pracowała z nią i pod jej okiem przy „Zamku Sinobrodego” i „Szeherezadzie”.
Przez całe życie na scenie i wiele lat później zawsze spotykała się z dowodami sympatii wiernej publiczności. Pamiętam, kiedy kilka lat temu, podczas koncertu jubileuszowego Szkoły Baletowej cała sala właśnie jej odśpiewała spontanicznie sto lat.
A teraz odeszła… przez kilka ostatnich lat zmagając się z okrutną chorobą, w naszej pamięci pozostanie na zawsze jako wybitna artystka, wierny przyjaciel, dobry człowiek.
Barbara Kanold
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS