Lisicki został zapytany o postawę hierarchii Kościoła, w myśl której Pan Bóg, Jego Dobre Imię, Jego Słowo, nie potrzebują obrony katolików. Przyznał, że nie potrafi zrozumieć takiej postawy, ponieważ jest ona sprzeczna z całym wcześniejszym nauczaniem Kościoła.
– Bóg sam w sobie oczywiście nie potrzebuje obrony czy pomocy człowieka. Ale przecież tu nie chodzi o Boga samego w sobie: ani Boga pojmowanego jako doskonały, wieczny byt, ani Boga, który się ostatecznie objawił za pośrednictwem Chrystusa – Trójcę Świętą. Wewnętrzne życie Boga jest absolutnie i całkowicie niezależne od ludzkich ataków, obrony czy pomocy. W tym sensie Bóg w ogóle nie potrzebuje człowieka: Boża doskonałość ani nie zwiększyła się wskutek stworzenia świata, ani też nie zmalałaby, gdyby świat zniknął – tłumaczył, po czym dodał, że Bóg w swej dobroci zechciał stworzyć świat, a także człowieka – na własny obraz i podobieństwo; od samego początku prawdziwym celem człowieka ma być poznanie Boga i oddawanie Mu czci. Taki jest sens jego życia ziemskiego.
– Mówiąc o obronie Boga czy obronie czci Boga, mówimy zatem o podstawowym nakazie moralnym i religijnym. Skoro oddawanie Bogu czci i chwały jest naszym powołaniem, to obrona Boga, rozumiana jako obrona prawdy o Nim, jako obrona Jego świętości i Jego praw, jest absolutnie pierwszym obowiązkiem człowieka. Nic dziwnego, że pierwszym i najważniejszym przykazaniem są słowa: “Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 5). Tak samo najważniejsza modlitwa chrześcijańska zaczyna się od wezwania: “Święć się Imię Twoje!”. Dlatego niechęć do obrony Bożego Imienia, do obrony należnej Bogu czci to nic innego, jak przejaw tchórzostwa i kapitulanctwa – podkreślił redaktor naczelny “Do Rzeczy”.
W ocenie Pawła Lisickiego, porzuceniu idei Kościoła walczącego to jedna z podstawowych przyczyn kryzysu obecnej degrengolady świata katolickiego. – Kościół, który nie chce być Kościołem walczącym – walczącym z grzechem i diabłem oraz tymi ludźmi i systemami, które reprezentują szatana i grzech – traci rację bytu. Jeśli już potępia zło, to tak, by nikogo nie urazić. Jeśli usiłuje walczyć, to ze spętanymi rękami. Walka oznacza, że trzeba rozumieć, kim jest przeciwnik. Mówić, że walka jest niepotrzebna, to z góry ogłaszać kapitulację. Taki Kościół zostaje wydany na pastwę wszystkich złych mocy, które swobodnie mogą do niego wkroczyć – podsumował autor „Dogmatu i Tiary”.
TK
Czytaj też:
Prof. Roszkowski: Nasz świat atakują barbarzyńcy
Czytaj też:
Lisicki: Nie ma żadnych przesłanek, by nagradzać Mosbacher
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS