Narzędziem rzekomego unijnego zamachu na produkcję baterii w Polsce miałby być akt wykonawczy do tzw. rozporządzenia bateryjnego. Nakłada ono na producentów baterii do samochodów elektrycznych obowiązek informowania o tym, jaki ślad węglowy powstał przy jej produkcji. Kwestią sporną okazuje się jednak to, w jaki sposób ów ślad węglowy miałby być liczony. Czy należy brać pod uwagę tylko źródła energii wykorzystywane przez samą fabrykę, czy – za którą to propozycją, według „Pulsu Biznesu”, ma intensywnie lobbować Francja – cały miks energetyczny danego państwa?
Polsce, gdzie w 2023 r. 61 proc. energii wciąż pochodziło z węgla, doraźnie najbardziej opłaca się opcja pierwsza. Pomimo niekorzystnego krajowego miksu, ulokowane w Polsce fabryki baterii – jak np. największy w Europie zakład LG Energy Solution Wrocław – mogą bowiem uzyskać 100 proc. energii z OZE dzięki inwestycjom własnym.
Z kolei we Francji, gdzie 75 proc. energii pochodzi z atomu, udział węgla w miksie energetycznym wynosi ok. 1,5 proc.
CZYTAJ TEŻ: Spółki Skarbu Państwa ścigają się, kto zwolni więcej osób. W całej sytuacji jest tylko jeden pozytyw
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS