Informacja o kontrowersyjnych planach Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która chce poprowadzić nową obwodnicę Warszawy przez kilka wsi i lasy powiatu otwockiego, wywołała natychmiastową reakcję lokalnej społeczności. Najbardziej do walki z tym pomysłem zmobilizowali się mieszkańcy gminy Wiązowna, którzy właśnie powołują stowarzyszenie o nazwie Nie tędy droga!
Wśród miejsc zagrożonych proponowanym przebiegiem obwodnicy może się znaleźć tzw. laguna w Malcanowie, miejsce ważne dla lokalnej społeczności
PRZEMEK SKOCZEK
O planowanym przebiegu Obwodnicy Aglomeracji Warszawskiej mówiło się już od dawna. W ubiegłym roku pisaliśmy m.in. o protestach w karczewskiej wsi Glinki (patrz ramka). Byli też tacy, którzy traktowali te informacje z dystansem, jak w przypadku wielu innych inwestycji, jakie nie wyszły poza sferę planów. Tym bardziej że proponowany przebieg całkowicie ignoruje przebudowę pobliskiej trasy A50, a zamiast tego jest poprowadzony przez najcenniejsze przyrodniczo tereny Mazowieckiego Parku Krajobrazowego i wiele gęsto zaludnionych wsi.
Gdy niedawno oficjalnie przedstawiono pięciokilometrowy korytarz dla przyszłej OAW i w jego ramach kilka wariantów przebiegu trasy, mieszkańcom wielu podwarszawskich miejscowości włosy stanęły dęba. W Wiązownie, gdzie w wyniku inwestycji poszkodowane będą m.in. wsie Kopki, Malcanów, Lipowo i Kąck, nastąpiła ekspresowa mobilizacja. Najpierw powstała grupa informacyjna na Facebooku (obecnie liczy już ponad tysiąc członków), następnie, 6 lutego, zorganizowano zdalne spotkanie, w którym uczestniczyło ponad 100 mieszkańców gminy. To na nim opracowano podstawowe plany działania i podjęto decyzję o powołaniu stowarzyszenia Nie tędy droga. Jego przewodniczącym ma być Łukasz Zieliński, inicjator akcji, który wyrósł na naturalnego lidera grupy.
Mamy duży potencjał
Z ŁUKASZEM ZIELIŃSKIM rozmawia Przemek Skoczek
Działacie bardzo szybko. Co udało się już osiągnąć?
– Zaczęliśmy od kampanii informacyjnej, by dotrzeć do jak największej liczby mieszkańców. Jak można się spodziewać, panuje powszechna zgoda co do braku akceptacji dla tej autostrady przecinającej nasze domy i lasy. Po naszej stronie są też władze Wiązowny, których nie cieszy kolejny podział gminy. Mamy już dwie przecinające ją ekspresówki: S17 i S2, których budowa spowodowała wycinkę olbrzymich obszarów zielonych, najbliższych Warszawie lasów. Teraz jesteśmy w trakcie rejestracji stowarzyszenia, bo to pozwoli nam formalnie reprezentować się w sporze z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Będzie nam też łatwiej pozyskiwać środki na działalność związaną z pozostałymi inicjatywami, na przykład na wynajęcie kancelarii prawnej, jeśli doszłoby do sprawy sądowej. Plany mamy szerokie. Przygotowujemy petycję do GDDKiA, chcemy zaangażować polityków i media, także te ogólnopolskie, konsultujemy się z organizacjami ekologicznymi.
Być może trochę błądzimy, bo nikt z nas wcześniej nie prowadził takich działań i nie zetknął się z podobną problematyką, ale mamy różne prywatne i zawodowe doświadczenia, które pomagają nam w skutecznym zorganizowaniu się do działania. Ja na przykład pracuję w banku i jestem informatykiem, ale mam też doświadczenie jako organizator, ponieważ zajmuję się koordynacją działań przy różnych projektach. Wielu mieszkańców gminy zaangażowanych w protest to świetni specjaliści w swoich dziedzinach pracujący w warszawskich firmach i koncernach, w bankach, domach mediowych, gazetach. Mają rozległe kontakty. To wszystko daje nam duży potencjał, który chcemy wykorzystać.
Skupiacie się na terenie Wiązowny czy patrzycie szerzej?
– Nasza walka dotyczy terenu, na którym mieszkamy, czyli Wiązowny, dzięki temu mówimy wszyscy jednym głosem. Zakładamy jednak koalicję z innymi gminami, już nawiązaliśmy kontakt z podobnymi działaczami w powiecie piaseczyńskim. Wiemy również, że władze gminy Dębe Wielkie i Otwocka również są przeciwne temu wariantowi obwodnicy.
Liczycie na opracowanie innego przebiegu drogi? Czy okazją do wyrażenia opinii nie powinny być konsultacje społeczne?
– Konsultacje społeczne proponowane przez GDDKiA nas nie interesują, bo dotyczą przebiegu autostrady w ramach tego pięciokilometrowego korytarza, a nie wyboru najodpowiedniejszego z wariantów. My chcemy, by ten korytarz został przesunięty. Zdaję sobie sprawę, że mogą pojawić się zarzuty, że chcemy tylko odepchnąć problem od siebie, a wtedy będą mierzyć się z nim mieszkańcy innych gmin, np. Celestynowa, ale mamy tu konkretne argumenty. Wydaje nam się, że ten korytarz został zrobiony zbyt pochopnie i można znaleźć lepsze rozwiązanie, przede wszystkim w rejonie trasy A50, ponieważ tam jest więcej pól. Absolutnie nie akceptujemy pomysłów, żeby przeprowadzić tę drogę przez rezerwaty, lasy czy bagna. Uważamy, że trasa przesunięta bardziej na południe to mniejsze zniszczenia. Ponadto my mamy tu już jedną drogę, która komunikuje nas z Warszawą; myślę o Południowej Obwodnicy Warszawy, która przecina gminę Wiązowna. Gminy zlokalizowane bardziej na południe tego nie mają, więc to stwarza dla nich większe szanse rozwoju. Zresztą wystarczy rzut oka na cały ring OAW, by zobaczyć, że tu, u nas, jest on najbliższy samej Warszawie. W innych fragmentach obwodnica przebiega znacznie dalej, więc upada argument GDDKiA, że trasa nie powinna być bardziej oddalona od stolicy. W naszym regionie jest to tylko osiem kilometrów od stolicy, w innych miejscach to minimum dwukrotność tej odległości.
Kluczowym etapem będzie tzw. STEŚ – Studium Techniczno-Ekonomiczno-Środowiskowe. Na tym etapie będzie przeprowadzana szczegółowa analiza, która pokaże, jakie jest oddziaływanie społeczne, ekologiczne, sieciowe i technologiczne. Zależy nam, by STEŚ objęło nie tylko warianty w korytarzu proponowanym przez GDDKiA, lecz także w tym południowym, bliższym trasy A50. To nasz cel.
Ile macie na to czasu?
– To perspektywa mniej więcej tego i kolejnego roku. W tym czasie jest jeszcze sens dyskutować na temat tego drugiego korytarza. Ustalamy teraz wszystkie terminy i harmonogram naszych działań.
Wspomniał pan o ewentualnej walce w sądzie. Jest tu jakiś precedens?
– Tak, to bardzo ciekawy wątek. Bodaj w 2017 roku batalię sądową w sprawie przebiegu autostrady wygrano w Miechowie. Chcemy skontaktować się z tą gminą i prosić o wskazówki oraz rady. Być może to nie jest jedyny taki przykład, szukamy innych przypadków.
Rozważacie protesty w stolicy?
– Bierzemy to pod uwagę, ale to nie ten etap. Nie chcemy zaczynać od protestów. Najpierw wykorzystamy drogi bardziej oficjalne. Być może jednak będziemy zmuszeni do wyjścia na ulice, zebranie się pod Ministerstwem Infrastruktury albo siedzibą GDDKiA. Zrobimy wszystko, co można, by chronić nasze domy oraz piękno przyrody w gminie i okolicach – obszary Natura 2000, Rezerwat Rzeki Świder, Mazowiecki Park Krajobrazowy, Las Malcanowski. Właśnie zaczynamy inwentaryzować to wszystko, co potencjalnie może zostać bezpowrotnie zniszczone. Koniecznie trzeba wykazać, jak duże straty spowoduje autostrada. Powinna usłyszeć o tym cała Polska.
Rezygnacja w Glinkach
Rok temu głośno było o protestach organizowanych we wsi Glinki w gminie Karczew. Było „na ostro”, pojawiła się też telewizja. Padały zapewnienia, m.in. z ust posła Dariusza Olszewskiego, że obwodnica nie przetnie wsi. Dziś widzimy, że Glinki nadal znajdują się w proponowanym korytarzu OAW. Jakie panują tam obecnie nastroje? Zapytaliśmy o to sołtys Iwonę Sieczkę.
Bardzo nam się ten plan nie podoba. Nie jesteśmy przeciwni autostradzie, ale jej lokalizacji. Ta trasa podzieli wieś na kolejne kawałki. Już teraz przecina nas „pięćdziesiątka” i linia kolejowa. Nastroje panują oczywiście różne, są osoby, dla których perspektywa wyburzenia domu i otrzymania hojnego odszkodowania jest nawet miła. Zresztą dom to dom. Znacznie bardziej ucierpią właściciele gospodarstw, na przykład sadownicy, którzy poczynili wielkie inwestycje, mają sprzęt, maszyny, przechowalnie owoców. Takie gospodarstwo buduje się latami i odtworzenie go jest niezwykle trudne. Jak przenieść gdzieś sad, który rodzi?!
Zawiązał się komitet, kilka osób zbierało podpisy, ale mam wrażenie, że dominującym uczuciem jest rezygnacja. Trwa pandemia, więc spotkania i protesty nie są możliwe. Wiele osób machnęło więc na to ręką, bo zbyt długo żyjemy na świecie, by wierzyć w to, że mamy szanse w walce z centralną władzą, jeśli ta przy czymś się uprze i jeszcze idą za tym pieniądze. Co ma być, to będzie – tak myśli chyba większość mieszkańców. Nie wierzymy już w szansę zwycięstwa z molochem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS