A A+ A++

Dzięki uprzejmości wyd. Znak Koncept publikujemy fragment książki “Czekając na aresztowanie nocą. Relacja ujgurskiego świadka z ludobójstwa w Chinach” Tahir Hamut Izgil (tłum. Adriana Sokołowska-Ostapko).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Telefon z Pekinu

Ciągle wracam myślami do 1 dnia 2013 r. Wieczorem niespodziewanie zadzwonił do mnie Ilham Tohti, profesor ekonomii na Centralnym Uniwersytecie Mniejszości Narodowych w Pekinie. Nie rozmawialiśmy od lat. Razem ze wspólnym znajomym z Pekinu świętował nadejście nowego roku w ujgurskiej restauracji nieopodal uczelni.

Po wymianie uprzejmości Ilham oświadczył:

– Xi Jinping objął władzę, sytuacja się poprawi. Nie trać ducha i przekaż naszym przyjaciołom w Urumczi, że mogą patrzeć w przyszłość z optymizmem – Ilham był w doskonałym nastroju. Mówiąc, że sytuacja się poprawi, miał na myśli realia polityczne społeczności ujgurskiej, które wcześniej uległy gwałtownemu pogorszeniu.

Obecnie absurdem wydaje się to, by można było spodziewać się po Xi Jinpingu przychylnego traktowania Ujgurów, jednak w tamtym czasie wielu ujgurskich intelektualistów żywiło tego typu nadzieje. (…)

Ojciec Xi Jinpinga, Xi Zhongxun, który stał się wpływową figurą w północnozachodniej części Chin już od chwili, gdy partia komunistyczna przejęła władzę w kraju, krytykował opresyjną politykę państwa wobec regionu ujgurskiego. Ujgurscy intelektualiści chcieli myśleć, że w tym względzie Xi Jinping pójdzie w ślady ojca. Była to nadzieja zrodzona z rozpaczy, marzenie o lepszym jutrze społeczności wyniszczonej upokorzeniami ze strony kolonialistów.

Ilhama Tohtiego poznałem na początku lat 90. na Centralnym Uniwersytecie Mniejszości Narodowych (obecnie znanym pod nazwą Minzu University of China, MUC), na którym kończyłem studia licencjackie, a Ilham przygotowywał się do obrony pracy magisterskiej z ekonomii. (…)

Ilham stał się jednym z czołowych dysydentów w środowisku ujgurskich intelektualistów w Chinach. W połowie lat 2000. założył prowadzoną w języku chińskim witrynę internetową o nazwie Uyghur Online, na której publikował artykuły broniące praw członków społeczności ujgurskiej. Twierdził, że chiński rząd nie przestrzega wprowadzonych przez siebie rozporządzeń dotyczących autonomii regionu ujgurskiego; że quasi‑wojskowy konglomerat Korpus Produkcyjno‑Budowlany Sinciangu to bezprawne państwo w państwie; że gwałtowny napływ osadników z ludu Han redukuje lokalne społeczności do rangi mniejszości etnicznych na ich własnej ziemi; że Ujgurzy mierzą się z bezrobociem na masową skalę, a język ujgurski jest systematycznie marginalizowany w systemie edukacyjnym.

Głównym celem serwisu Uyghur Online było podjęcie uzdrawiającego dialogu między Chińczykami Han a Ujgurami oraz wzmocnienie porozumienia międzyetnicznego. Wokół strony zaczęło się tworzyć środowisko intelektualistów i studentów – zarówno Ujgurów, jak i Hanów oraz Chińczyków innego pochodzenia – o podobnych zapatrywaniach, a sam serwis stawał się coraz bardziej wpływową platformą komunikacyjną z zagranicą. Poznałem tę witrynę dzięki mojemu kuzynowi, który opowiadał, że mnóstwo młodych Ujgurów często czyta zamieszczane na niej treści, a następnie zaciekle dyskutuje na ich temat.

Nie trzeba dodawać, że odmienne poglądy Ilhama Tohtiego zwróciły uwagę chińskich władz. Policja regularnie zapraszała go na “herbatę”, co w rzeczywistości oznaczało nieformalne przesłuchania lub udzielenie ostrzeżenia. W okresach szczególnych wydarzeń, takich jak Igrzyska Olimpijskie w 2008 r. czy wizyty przywódców politycznych w Pekinie, funkcjonariusze zabierali rodzinę Ilhama na miesięczne “wakacje”. W 2009 r., po wydaniu rządowego oświadczenia, w którym Ilhama obarczono odpowiedzialnością za lipcowe zamieszki w Urumczi, on i jego najbliżsi zniknęli. Przypuszczaliśmy, że został osadzony w więzieniu, jednak półtora miesiąca później zwolniono go razem z rodziną z nieoficjalnego internowania na przedmieściach Pekinu.

Mimo tych wszystkich wydarzeń Ilham nie wierzył, że rząd posunie się do oficjalnego aresztowania go lub uwięzienia. Był przecież profesorem wykładającym na stołecznym uniwersytecie, a krytykę, którą kierował wobec władz, uznawał za całkowicie zgodną z prawem. Pewności dodawała mu też świadomość, iż jego gospodarstwo domowe jest zarejestrowane w Pekinie. Klimat polityczny w stolicy bardzo się różnił od nastrojów w regionie ujgurskim.

Gdyby Ilham uprawiał podobną działalność w Sinciangu, już dawno zostałby aresztowany. Sprawy przybrały jednak inny obrót, niż Ilham się spodziewał. W połowie stycznia 2014 r. dotarła do nas wiadomość o aresztowaniu Ilhama w jego gabinecie w Pekinie. (…) Bardzo zaniepokoiło mnie to, że aresztowano myśliciela, którego jedynym przewinieniem było wzywanie rządu do przestrzegania ustanowionego przez siebie prawa. Dręczyło mnie przeczucie zbliżającej się katastrofy w środowisku ujgurskich intelektualistów. Aby zabezpieczyć się przed zagrożeniem, zacząłem przeglądać pliki w laptopie i komputerze stacjonarnym w pracy, kasując każdy dokument, film, nagranie i zdjęcie, które policja mogłaby uznać za pretekst do zatrzymania. Wszystkim pracownikom biura poradziłem, żeby w podobny sposób wyczyścili swoje komputery. (…)

Dwa miesiące po aresztowaniu Ilhama, w marcu 2014 r. dotarła do nas wiadomość o zamachu terrorystycznym na dworcu kolejowym w Kunming, mieście położonym na południu kraju, tysiące kilometrów od Urumczi. Media państwowe podały, że pięciu zamaskowanych Ujgurów dokonało ataku nożowniczego na podróżnych w holu kasowym. Minęły kolejne dwa miesiące i media państwowe znów donosiły, że dwóch uzbrojonych w noże Ujgurów zaatakowało pasażerów przy wyjściu z dworca kolejowego w Urumczi, a następnie wysadziło się w powietrze. Niedługo potem pojawiły się informacje na temat zamachu samobójczego dokonanego przez ujgurskich terrorystów na targu w Urumczi.

(…)

Wśród społeczności ujgurskiej krążyły najrozmaitsze interpretacje zdarzeń. Większość osób uważała, że ataków dokonywały odwetowo ofiary niesprawiedliwości ze strony państwa. Niektórzy posuwali się do twierdzeń, że to rząd planował i przeprowadzał brutalne zamachy, aby mieć pretekst do wprowadzania kolejnych represji i złamać ducha walki opornych Ujgurów. Władze surowo karały nie tylko sprawców bezpośrednio związanych z aktami przemocy, konsekwencje ponosili również ludzie, którzy nie mieli nic wspólnego z incydentami, ale byli w jakiś sposób powiązani ze sprawcami: krewni, przyjaciele, osoby, które kiedyś spotkały się z nimi na obiedzie albo gościły ich w domach. Tych wszystkich oskarżano o “wspieranie terroryzmu”.

Podobnie jak inni ujgurscy intelektualiści byłem ciekawy, w jaki sposób te wszystkie zdarzenia zostały zrelacjonowane w mediach zagranicznych i jaką reakcję wzbudziły na arenie międzynarodowej. W wyniku zamieszek w Urumczi w 2009 r. dostęp do internetu w regionie ujgurskim został odcięty na prawie rok, jednak nawet po przywróceniu łączności część zagranicznych witryn – zwłaszcza serwisów informacyjnych – pozostała zablokowana, a próba wejścia na nie była uważana za poważne przestępstwo. Mimo to ukradkiem korzystaliśmy z wirtualnych sieci prywatnych, aby obejść osławioną Wielką Chińską Zaporę Sieciową i przeglądać różne strony międzynarodowe. Dostęp do informacji na temat naszego własnego regionu i tego, co dzieje się wokół nas, został tak bardzo ograniczony, że byliśmy gotowi zaryzykować.

Jednak teraz, gdy po aresztowaniu Ilhama Tohtiego inwigilacja i kontrola ze strony państwa jeszcze się wzmogły, nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy skasować swoje prywatne sieci i zrezygnować z czytania zagranicznych wiadomości. Wobec braku możliwości korzystania z globalnego internetu wydawało się, że jedyną opcją utrzymania kontaktu ze światem może być słuchanie radiowych serwisów informacyjnych nadawanych na falach krótkich.

Tamtego lata pojechałem z rodziną do Kaszgaru. Odwiedziliśmy moich rodziców i spotkaliśmy się z dawnymi przyjaciółmi. Mąż koleżanki z klasy Marhaby sprzedawał urządzenia elektryczne w centrum handlowym w Kaszgarze. Postanowiłem kupić radio właśnie od niego, ponieważ miałem nadzieję, że poleci mi dobry sprzęt.

Gdy wszedłem do sklepu, zobaczyłem, że znajomy uwija się między półkami. Zdejmował wystawione na sprzedaż radioodbiorniki, pakował je do pudełek, a te wsuwał do dużych kartonów. Przywitaliśmy się i spytałem, co robi.

– Dzwonili z komisariatu – powiedział z goryczą. – Mamy zebrać ze sklepu wszystkie radia. Od teraz nie wolno ich sprzedawać.

Lista zabronionych przedmiotów się wydłużała. Kilka lat wcześniej rząd zakazał sprzedaży zapałek. Plotka głosiła, że władze usiłowały w ten sposób zapobiec zamachom terrorystycznym z użyciem siarki zeskrobywanej przez separatystów z łebków zapałek. Na tym skończył się mój plan zakupu radia. Kilka dni później dowiedziałem się, iż policja zaczęła konfiskować radioodbiorniki z domów i mieszkań, najpierw na wsiach, a następnie w miastach.

Powyższy fragment pochodzi z książki “Czekając na aresztowanie nocą. Relacja ujgurskiego świadka z ludobójstwa w Chinach” Tahir Hamut Izgil (tłum. Adriana Sokołowska-Ostapko).

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRumia dołączyła do ogólnopolskiej kampanii
Następny artykułBezdomni w Częstochowie. MOPS opublikował raport