Nadużywanie alkoholu w młodym wieku, problemy rodzinne, niedostateczna pomoc ludzi z zewnątrz nierzadko skutkują tragedią. Często ci ludzie po prostu też nie chcą przyjąć wsparcia od życzliwych im osób. Upadek na samo dno jest tak naprawdę wieloletnim procesem. Procesem, który zaczyna się jeszcze w momencie, gdy wszystko – z pozoru – funkcjonuje wręcz idealnie. Niespełna 10 lat temu Patryk Z. miał wszystko swoich nogach i głowie. Był regularnie powoływany do młodzieżowych reprezentacji Polski. Otrzymał nawet zaproszenie na testy do Ajaksu Amsterdam. Ostatecznie głowa nie wytrzymała. Już dawno zaprzepaścił szansę na zrobienie kariery, a najbliższe miesiące spędzi w areszcie śledczym. Jest bowiem oskarżony o usiłowanie zabójstwa.
Jak podaje „Czas Chojnic”, tuż przed nowym rokiem Patryk Z. ugodził nożem swojego 36-letniego kolegę. Ostrze wbiło się na głębokość około dziesięciu centymetrów. Mężczyźni chwilę przed zdarzeniem grali w gry komputerowe, biorąc przy tym narkotyki. Następnie sprawca wybiegł z mieszkania i krzyczał, że ktoś go goni i chce go zabić. Po jakimś czasie sam zgłosił się na policję i w chaotyczny sposób opowiedział o tym, co wydarzyło się na jednym z chojnickich osiedli. Policjanci szybko ustalili miejsce popełnienia przestępstwa. W mieszkaniu znaleziono nieprzytomnego poszkodowanego z raną w okolicy barku. Jego stan jest określany jako bardzo ciężki.
Patryk Z. należał do tzw. złotego rocznika 95’ w Lechii Gdańsk. Występował w jednym zespole m.in. z Przemysławem Frankowskim czy Kacprem Łazajem. Zanim przeprowadził się do Trójmiasta, reprezentował grupy młodzieżowe Kolejarza Chojnice. Po kilku sezonach spędzonych w drużynach juniorskich „Biało-Zielonych” odszedł do odwiecznego rywala zza miedzy – Arki Gdynia. Znalazł się także w szerokiej kadrze na Mistrzostwa Europy w kategorii U-17, na których to nasza reprezentacja pod wodzą Marcina Dorny doszła aż do półfinału. Pochodzący z Chojnic zawodnik ostatecznie tuż przed czempionatem wypadł z grona graczy uprawnionych do wyjazdu.
Jeden z jego kolegów z czasów gry w juniorach Lechii wspomniał w rozmowie z nami, że pierwsze problemy wychowawcze pojawiły się jeszcze w gimnazjum.
– Zamiast w internacie mieszkałem wraz z Patrykiem na wynajmowanej przez klub stancji. Opiekę nad nami sprawował drugi trener. Ogólnie byliśmy zafiksowani na punkcie piłki, ale wiadomo, jak to jest w tym wieku – zdarzyło się robić jakieś głupoty. Klub niby pilnował nas, tylko to były inne czasy. Nie było aż takiej sumiennej pieczy nad nami, tak jak teraz ma to miejsce w przypadku młodych graczy. Moim zdaniem początkiem problemów Patryka było przejście do Arki Gdynia. Zresztą do tej pory niezrozumiałej dla mnie. Mieliśmy bowiem znakomitą grupę ludzi w Lechii. Poważne komplikacje w życiu mojego kolegi zaczęły się w momencie, gdy wyrzucono go z gdyńskiej drużyny, za to, że został rzekomo złapany z reklamówką pełną browarów. Jego życie rodzinne też nie było usłane różami. Ma chorego brata, a jego rodzice nie do końca – moim zdaniem – okazywali mu wsparcie. Może, gdyby pracował z nim jakiś psycholog, dziś spokojnie żyłby z grania w piłkę. Głowa nie nadążyła za nogami. Uciekał potem w alkohol. Mimo wszystko jestem w ogromnym szoku, że doszło do takiego tragicznego zdarzenia – anonimowo wypowiada się jego kolega.
Po tym, jak skończyła się jego przygoda w Trójmieście, na jakiś czas dał sobie spokój z futbolem. W wieku 20 lat postanowił wrócić na murawę. Zamiast pukać do drzwi zespołów ekstraklasowych, wylądował w klasie okręgowej. Jednak już wtedy, brakowało mu silnej woli i determinacji.
– Wiedzieliśmy o jego problemach w Gdyni, ale chcieliśmy chłopakowi pomóc. Wyciągnęliśmy do niego rękę. Arka chciała za niego 6 tysięcy złotych, ale ostatecznie udało się po interwencji w PZPN wyciągnąć za darmo. Talent przeogromny. Zdecydowanie wyróżniał się na tle innych graczy w tej lidze. Nie sprawiał nam żadnych kłopotów natury wychowawczej. Na dłuższą metę, jednak nasza współpraca nie miała sensu – wspomina prezes Szarży Krojanty, Eugeniusz Wilusz.
Po sezonie 2013/14 przez kilka sezonów dał sobie spokój z bieganiem za piłką. Ponoć pracował na jednym z chojnickich bazarów. Prowadził normalne życie, z dala od futbolu. Ostatnie boiskowego podrygi zaliczył w sezonie 2018/19. Zagrał dwa spotkania dla b-klasowej Unii Klawkowo, po czym już zniknął na dobre z klubu.
– Zaproponowałem mu, aby spróbował odbudować się u nas. To wprawdzie tylko B-klasa, ale widać było, że kiedyś mógł zrobić karierę na miarę potencjału. Tak szybko, jak zaczął u nas przygodę, tak samo szybko skończył ją. Powstały trudności w kontakcie z nim po tym, jak postanowił zaniechać występów dla nas. Miał obowiązek zdać sprzęt. Trochę to trwało, zanim udało mi się to. A jeśli chodzi o jego postawę – na mecze i treningi nie przychodził pijany. Nie był wobec nikogo agresywny. Nawet na boisku – prezes Unii Kwalkowo, Marcin Pestka.
Patryk Z. to nie jedyny przypadek zmarnowanego talentu. Piłkarzy, którzy niegdyś grali w młodzieżowych reprezentacji kraju, a obecnie znajdują się na peryferiach poważnej piłki, jest cała masa. Natomiast przypadek byłego zawodnika Lechii i Arki należy rozpatrywać nieco inaczej. Teraz już dorosły facet nie tylko zaprzepaścił szansę na sukces sportowy, ale poniósł kompletną porażkę na płaszczyźnie życiowej. Obecnie czeka go zasłużona kara. W świecie piłki nożnej już nigdy nie zaistnieje. W normalnym życiu być może po procesie resocjalizacji, uda mu się prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS