Zgodnie z obowiązującymi przepisami, osoby, które wracają do Polski z innego kraju, muszą odbyć 14-dniową kwarantannę. Przez ten czas nie można opuszczać domu. Spacery z psem, wyjście do sklepu czy do lekarza są zakazane. Policja odwiedza osoby, które są objęte kwarantanną i sprawdza, czy przestrzegają one przepisów. Ich złamanie może surowo kosztować – nawet 30 tys. zł. Jeśli osoba poddawana kwarantannie nie ma możliwości spędzenia jej w domu, to wojewodowie mają przeznaczone lokale na kwarantannę i tam można się udać na dwa tygodnie. Tak też się stało w przypadku 24-latka ze Śląska.
W trakcie kontroli granicznej 24-latek, który wrócił do kraju, podał adres rodziny z Zabrza. Jednak zrobił to bez ich wiedzy. Domownicy w obawie o własne zdrowie i ze względu na wcześniejszy konflikt rodzinny nie chcieli, aby młody mężczyzna przebywał z nimi pod jednym dachem do momentu aż nie okaże się, czy jest zdrowy. Nie wiedząc, gdzie ma się podziać, mężczyzna poszedł na dworzec kolejowy. Informacja trafiła do funkcjonariuszy policji.
Mężczyzna powiedział mundurowym, że wrócił z zagranicy i nie ma miejsca, w którym mógłby odbyć obowiązkową kwarantannę. Finalnie został on zakwaterowany w izolatorium na terenie Bierunia.
Czytaj także:
Pracownicy służby zdrowia tańczą w szpitalach, w sieci zawrzało. „To brak szacunku”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS