Wszedłem rano na strony niektórych portali i z paru dowiaduję się, że wczorajsze losowanie europejskiej strefy eliminacji do MŚ w Katarze było dla nas pechowe. Napiszę w ten sposób. Naprawdę dziwię się takiemu stanowisku. No bo tak:
1. Z pierwszego koszyka mogliśmy wylosować Hiszpanów, Portugalczyków, Włochów, Franczuzów czy Belgów. A wylosowaliśmy Anglików. Czy to jest pech? Owszem. Mogliśmy też trafić na, najsłabszych od lat, Niemców. Ale na to było 10% szans. A na kogoś z wymienionej wcześniej piątki – 50%. Poza tym. Wszyscy znamy Niemców. Na wiosnę to będzie inny zespół niż ten, który wyszedł w listopadzie na Hiszpanię. Mimo, że mogą w nim zagrać ci sami piłkarze.
2. Z trzeciego koszyka mogliśmy trafić na Rosję, Norwegię z Haalandem (nie dowiemy się już, na szczęście, czy w konfrontacji z prześcigającymi się pod względem braku zwrotności Glikiem i Bednarkiem pobiłby swój rekord strzelonych w jednym meczu goli), Czechy, niewygodną dla każdego, a co dopiero dla naszych, Szkocję, mocną Finlandię (nie mylić z zespołem rezerw, które przysłali Finowie do Polski w październiku) czy wreszcie zupełnie nieprzewidywalną Grecję. A dostali się nam Węgrzy. Moim zdaniem narzekać na los w tym wypadku moglibyśmy tylko i wyłącznie wtedy, gdyby losowanie odbywało się ze 65 lat temu. Albo nawet ciut wcześniej. Teraz zwyczajnie nie wypada.
3. Koszyk czwarty. Fakt. Nie wylosowaliśmy Luksemburga(u?). no ale nie wylosowaliśmy też Słowenii, Bośni, strasznie niewdzięcznych w dotyku Bułgarii i Gruzji, tudzież niebezpiecznych, nie tylko ze względu na swołocz na trybunach, Czarnogógórców i Macedończyków, z którymi graliśmy przecież stosunkowo niedawno i tak strasznie z górki nie było. Albania – teren od dawna nie badany, ale jak to ma być ten nasz pech, to zawsze można, na jeden mecz, powołać do kadry prezesa. On im już bramki strzelał.
4. Z koszyka piątego trafił nam się totalny outsider. A przecież był w nim i Azerbejdżan, i Armenia, i, to przede wszystkim, Kazachstan. Pomijając już sprawy sportowe: wszędzie daleko i klepiska, a także żywiołowa publika. O innych, ale i tak daleko lepszych od Andorry, nie wspominam.
5. No i koszyk szósty. Też wielki fart, bo trafił nam się słabeusz dużo słabszy od słabeuszy pozostałych. Z taką Mołdową, na przykład, ostatnio w eliminacjach do MŚ’14, w meczu wyjazdowym, zremisowaliśmy. A z wylosowanym wczoraj San Marino jeszcze nigdy. Że niby najwyższy czas? Lekko słabe.
Więc gdzie niby jest ten nasz pech? No chyba, że za pecha uznamy to, że z czwartego koszyka nie dolosowano nam Luksemburga, z trzeciej Islandii albo Irlandii Płn, a Anglia na wieść o tym, że trafiła na Polskę nie wycofała się z rozgrywek. To wtedy rzeczywiście. Mamy pecha. Ale jeśli popatrzeć na to wszystko z ciut innej perspektywy, to ten pech jakby znacznie mniejszy się wydaje.
Nawet Jerzy Brzęczek nie twierdzi, że mamy trudną grupę. Co musi tylko utwierdzać nas w przekonaniu, że jest ona naprawdę stosunkowo łatwa. Prezes Boniek idzie dalej. Żąda wręcz od Polaków zajęcia w grupie co najmniej drugiego miejsca. Wygląda to zresztą na ultimatum wobec trenera. Jeśli tego nie osiągnie – leci. Więcej. Jak w marcowych meczach nie będzie zadowalających wyników, to kto wie, kto poprowadzi reprezentację na EURO. Póki co, Boniek tylko grozi palcem. Jak będzie rzeczywiście – musimy poczekać do wiosny.
Jedno jest pewne. Chcemy w spokoju przygotowywać się do MŚ w Katarze, to musimy wygrać grupę. Czyli wygrać z Anglią. Czy to jest realne/ Nie wiem. Jak patrzę na Leeds i widzę jak Klich ich tam wszystkich wozi, to wydaje mi się, że tak. Bo, jak widać, można. Jak patrzę na to jak graliśmy z Włochami i Holandią to oczywiście nie. No i człowiek ma dylemat. Jak w roku 1981 Marcin Wolski. Wejdą? Nie wejdą? Na szczęście to tylko piłka nożna.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS