Postoje taxi opustoszały, ale nie dlatego, że wszystkie taksówki są w trasie. To przez koronawirusa. Choć otwoccy taksówkarze zapewniają, że zachowują środki bezpieczeństwa i w miarę możliwości dbają o dezynfekcję aut, to klientów nie ma. – A my z czegoś musimy żyć! – mówią w obawie o swoją przyszłość.
ALEKSANDRA CZAJKOWSKA
Mniejszy ruch panuje na ulicach, w sklepach, ale pusto jest też w taksówkach. – Taki zastój trwa już kolejny tydzień. To jest jakaś masakra! W weekendy w nocy było po 20-30 konkretnych kursów, a teraz przez całą sobotnią noc zrobiłem siedem, a najdłuższy kosztował 15 zł – mówi pan Daniel, prezes Stowarzyszenia „Ósemka Taxi”. Taksówkarze to przedstawiciele kolejnej branży, która bardzo odczuwa pandemię koronawirusa.
– Postałem kilka godzin, odjechałem na pusto, nic nie zarobiłem, nikt nie przyszedł, nie zadzwonił, więc trzeba jechać do domu – przyznaje pan Czesław, który jeździ taksówką od 16 lat i jak mówi, niejedno już w tej pracy przeżył. – Miałem i sznurek na szyi zarzucony, i nóż przyłożony, różnie bywało. Teraz mamy koronawirus, z którym trudno walczyć, bo go nie widzę, a jednak mnie przydusza – mówi taksówkarz, który stoi na postoju przy ul. Karczewskiej. Jego zdaniem ludzie nie boją się jeździć taksówkami, ale po prostu nie mają gdzie.
– Pozamykane są przychodnie, szpitale, urzędy, instytucje publiczne. Ludzie siedzą w domach. Jeśli zdarzają są klienci, to tacy, którzy nagle muszą coś gdzieś załatwić – opowiada pan Czesław.
Na postojach taxi pustki. – Jedna albo dwie taksówki to wszystko. Część taksówkarzy zrezygnowała, zwłaszcza ci, którzy są na emeryturze, z uwagi na swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Kto czuje się na siłach, ten jeździ i jest gotowy do pracy. Słyszymy wszędzie „Zostań w domu”, ale z czego my mamy żyć?! Mam rodzinę na utrzymaniu – zwraca uwagę wieloletni taksówkarz. „Ósemka” pracuje w okrojonym składzie. Z 25 taksówkarzy jeździ sześciu. – Jestem pełen podziwu dla wszystkich kolegów, którzy teraz jeżdżą, wiem, że w jakiś sposób się narażamy – mówi prezes „Ósemki”.
Czy taksówka jest bezpiecznym środkiem transportu w czasach koronawirusa? – Każdy we własnym zakresie dba o bezpieczeństwo swoje
i klientów. Robimy, co możemy, ale nie dajmy się zwariować – wyjaśnia pan Daniel. On, tak jak inni taksówkarze z „Ósemki”, w maseczkach ochronnych nie jeździ, bo jak mówi, jest zdrowy.
– Nie używam też rękawiczek, tylko preparatów dezynfekujących i po zakończeniu każdego kursu dezynfekuję ręce, klamki w taksówce i inne elementy auta. Staramy się trzymać tę sterylność dla klientów i dla siebie. Wietrzymy samochody. Ludzie pytają, czy nie boimy się jeździć, wtedy odpowiadam, że staram się nie panikować – dodaje.
– Ozonowanie (dezynfekcja auta z wykorzystaniem ozonu – przyp. red.) trzeba by wykonywać po każdym kursie, co jest kosztowne, my tego nie robimy, więc skupiamy się na środkach dezynfekujących – mówi prezes „Ósemki”. Sceptycznie podchodzi do plastikowej szyby, którą montują np. taksówkarze w Warszawie.
– Ta szyba nie jest taka szczelna od dachu do podłogi. Jak ktoś zacznie kichać, to nie ma opcji, żeby zarazki nie rozprzestrzeniły się po samochodzie – uważa.
Pan Czesław nie jeździ w maseczce, ale w rękawiczkach. – Gdy klienci pytają, gdzie mam maseczkę, mówię, że jestem zdrowy. Wystarczą mi rękawiczki i płyn dezynfekujący. To ludzi uspokaja. Pytają, czy mogą skorzystać z płynu, i oczywiście im go udostępniam. Jak klient wychodzi z auta, to dezynfekuję wszystkie klamki – zapewnia taksówkarz. Korzysta też z ozonowania auta, bo ma znajomego, który prowadzi warsztat samochodowy.
Taksówkarze nie mają pracy, zastanawiają się, co będzie, jak to wszystko minie. – Na razie każdy ma jakieś oszczędności, ale na jak długo wystarczą? Mimo wszystko staram się znaleźć plusy całej tej sytuacji. Mam więcej czasu, zacząłem biegać – mówi pan Daniel.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS