A A+ A++

Przed nami kolejne wybory. Walka o głosy niezdecydowanych jest coraz bardziej zażarta. A jest o kogo walczyć – wciąż wielu wyborców nie wie, na kogo głosować. Trudno się im dziwić. Dwaj najwięksi gracze polityczni, tj. PiS i PO, prześcigają się w deszczu obietnic, a trzecia siła, na którą wskazują sondaże, tj. Konfederacja, twierdzi, że zna panaceum na „całe zło”.

Jak to często bywa przed wyborami, spora grupa osób twierdzi, że nie interesują się polityką, zapominając, że polityka interesuje się nimi. Jak tu nie przejawiać elementarnej troski o proces, w którego ramach oddajemy władzę w ręce konkretnych osób? Politycy są naszymi reprezentantami, podejmują ważne decyzje dotyczące każdego z nas i w końcu zarządzają grubymi pieniędzmi, pochodzącymi w większości z naszych podatków. Trudno żyć ułudą, że budżet to dziura bez dna, która się sama napełnia.

Pierwsze moje wybory i słowa geografa

Jeżeli cokolwiek pamiętam z nauki w szkole średniej, to na pewno słowa prof. Ryszarda Jóźwika – legendarnego nauczyciela geografii w I LO im. J. Słowackiego w Przemyślu. Kiedy po raz pierwszy mogliśmy jako pełnoprawni obywatele wyrazić swoje zdanie, zwracał nam uwagę na to, byśmy:

1) wzięli udział w wyborach,

2) poszli do nich przygotowani, to znaczy przyjrzeli się uważnie kandydatom, na których chcemy głosować.

Jak tłumaczył, jeżeli ktoś nie sprawdził się na niższym stanowisku i niczym się na nim nie wyróżnił, to nie inaczej będzie, gdy obejmie eksponowaną pozycję. Profesor polecał nam, byśmy się dowiedzieli możliwie jak najwięcej o działalności osób, które startują w wyborach i wybierali mądrze. Było to prawie 25 lat temu. Życie polityczne wyglądało inaczej i ówczesne wyzwania stojące przed Polską były inne, a jednak słowa te wydaje się ciągle aktualne. Dlaczego? Politycy zmieniają barwy partyjne, zdanie i poglądy – na szczęście dla nich większa część wyborców ma krótką pamięć, więc można im wciskać niemal wszystko.

Prosta ekonomia, czyli coś, czego nie lubią Polacy

Zawsze mnie fascynowało, że politycy tak niewiele mówią o gospodarce, a przecież to podstawa naszego funkcjonowania. Podczas wyborów łatwiej szafować kwestiami światopoglądowymi, wspólnym wrogiem, przed którym ktoś nas zawsze obroni oraz czarno-białym światem – ekonomii Polacy zazwyczaj nie lubią, bo wymaga ona koncentracji, a nie emocji.

Słowa, że inflacja spada, są czystą kpiną i obrazą inteligencji. Inflacja nie spada, a tylko mniej rośnie w porównaniu do okresu, kiedy zawartość portfela wydawała się bardziej stabilna. To, co na pewno spada, to siła nabywcza pieniądza, a więc jego wartość – to żadna wiedza tajemna, wystarczy robić regularnie zakupy i zacząć je sobie porównywać. Nie jestem ekonomistą, ale jako dyrektor instytucji wiem, że podnoszenie najniższej krajowej czy kolejne programy społeczne, które przybierają rozmiar klasycznego rozdawnictwa, bynajmniej nie pomagają w walce z drożyzną. We wszystkim w życiu jest potrzebny umiar, bo i pomagać trzeba, jednak nie kosztem promowania nieróbstwa i postawy roszczeniowej. Ktoś bowiem na ten cały socjal musi zapracować, a niekiedy odnoszę wrażenie, że kogo, jak kogo, ale ludzi pracy w Polsce na pewno się nie promuje.

Politycy lubią wydawać nasze pieniądze

Wydatkowanie grosza publicznego powinno nas interesować, bo to nasze pieniądze. Politycy nie wzięli ich z Księżyca, tylko z naszych kieszeni.

Ile w Przemyślu takich pozornych inwestycji – by wspomnieć choćby nasadzenia krzewów i drzew nad Sanem na Wybrzeżu Jana Pawła II sprzed roku czy dwóch. Niektóre drzewa przetrwały, ale krzewy, niepodlewane owego suchego lata, padły błyskawicznie. A było tak pięknie… przez parę tygodni. A ile takich spraw w całej Polce? Zacznijmy od pieniędzy na świeżo powołane pseudofundacje czy remonty zabytków, które w większości są wykonywane późną jesienią i zimą – efekt: po dwóch sezonach de facto trzeba je robić od nowa. A nie o jednym czy dwóch zabytkach szumnie otwartych w Przemyślu ćwierka się, że już są do poprawki (mimo iż tyle co je odsłonięto). Politycy uwielbiają się fotografować przy czymś nowym, bo przecież każdy potrzebuje sukcesu – wiadomo, że ten ma wielu ojców. Kogo jednak interesują inwestycje wymagające poprawek? Klęska zawsze jest sierotą, co najwyżej znajdzie się kozła ofiarnego, na którego zrzuci się odpowiedzialność, a zmarnowanych funduszy, czasu i pracy już się nie odzyska.

Nie dziwmy się, że politycy robią z nami, co chcą

Przykłady same do głowy przychodzą, ale po co je mnożyć? Celem każdej władzy jest zdobycie bądź utrzymanie władzy. Uczą tego w szkole i dobrze uczą, bo to prawda. Reszta to tylko nadbudowa, okraszona mniej lub bardziej górnolotnymi frazesami. A im bardziej oderwany od rzeczywistości program wyborczy, tym lepiej. Ludzie potrzebują przy wyborach spektaklu, więc trzeba go im zapewniać. A przecież ważniejsze od fajerwerków są konkretne efekty naszej pracy.

Nieprofesjonalne, czy nieetyczne zachowanie polityków to w dużej mierze nasza wina. Jeżeli ogromna rzesza wyborców nie sprawdza tych, na których głosuje, co więcej – daje milczące przyzwolenie na bylejakość, a nawet nie pofatyguje się do urny, by skorzystać z własnego prawa i oddać głos, to… nie dziwmy się, że politycy robią z nami, co chcą. I będą tak dalej robić, bez względu na to, kto będzie rządził.

Co mnie przeraża?

Całkiem niedawno opublikowałem książkę „Szekspir i Polska. Życie Władysława Tarnawskiego (1885 – 1951)” Rzeszów – Warszawa 2023, w której m.in. omawiałem życie polityczne II RP z punktu widzenia endecji. Oczywiście, trudno abym jako historyk nie znał tego okresu dziejów, ale nigdy nie badałem go aż tak dokładnie. Przeraziły mnie dwie kwestie – skala nadużyć władzy sanacyjnej po 1926 r., która utożsamiała się z państwem na tyle, że przekształciła demokratyczny kraj w autorytarny, a także program radykalnych partii prawicowych, program na tyle ekstremalny, że w latach 1935 – 1936 nawet starsi endecy zaczęli opuszczać szeregi Narodowej Demokracji. Anna Przedpełska-Trzeciakowska, sanitariuszka w powstaniu warszawskim, po wojnie tłumaczka, wiceprezeska Pen Clubu, a także szefowa klubu tłumaczy przy Związku Literatów Polskich, w takich słowach opisała swoje dzieciństwo przed wybuchem II wojny światowej. „Wiedziałam, co jest brunatnym kolorem, choć nie do końca zdawałam sobie sprawę, co za nim stoi. Przedpełska-Trzeciakowska, dziś prawie stuletnia, w rozmowie z Magdaleną Rigamonti woła – podobnie jak i inni bohaterowie roku 1944: „Boję się tych młodych, brunatnych”.

Nie bez powodu. Widziała ich w Polsce przed wojną, obserwowała podziały w najbliższej rodzinie, nawet jeśli – jak przyznaje – jako dziewczynka czy nastolatka nie wszystko rozumiała, co się wokół niej działo.

Odświętny patriotyzm

Podobnie jak Przedpełska-Trzeciakowska i ja nie lubię manifestacji politycznych i wielkich słów – wolę miłość do Ojczyzny wyrażać w codziennej postawie. Patriotyzm od święta nie jest dla mnie. Ale i ja wysilę się na patos, który tak lubimy – skoro ci, których bohaterstwo jest nie do podważania, mówią, że grozi nam powrót skrajnych ideologii. Nie można udawać, że tak nie jest. Rozmowa z sanitariuszką z powstania warszawskiego jest niezwykle pouczająca. To nie matrona, która zapomniała o swojej chmurnej młodości, a dziś robi za obłudną obrończynię moralności. To kobieta, która mówi o dokonywanych wyborach, o ich cenie i konsekwencjach. Jak podkreśliła: „Mówi się, że powstanie warszawskie to miłość, patriotyzm, a ja mówię o muchach, które wyżerały ropiejące rany”.

***

Na zakończenie wrócę raz jeszcze do wywiadu z Anną Przedpełską-Trzeciakowską: „Wolność, przyzwoitość, uczciwość. Nie wiem, czy dzisiaj, wychowując dzieci, używa się słowa wstyd. Kiedy byłam dzieckiem, to najbardziej zagrażającym zdaniem dla mnie było: czy ci nie wstyd”. Nawet jeśli wstyd przed II wojną światową był tylko pozorowany (przynajmniej można dojść do takich wniosków, analizując ówczesne życie polityczne oraz gospodarczo-społeczne), to jednak może zadać sobie pytanie o wstyd w naszym życiu. Bo to ważne pytanie.

Przedpełtowska-Trzeciakowska na pewno ma rację w jednym – we wzorcach wychowawczych w II RP podkreślano przyzwoitość i pracowitość, a kategoria wstydu jest tą, o której zbyt często dzisiaj zapominamy w życiu publicznym. Bo wstydem jest niedbanie o własną Ojczyznę, nawet jeśli Jej dobro rozumiemy inaczej. Demokracja i pluralizm polegają na tym, że mamy prawo interpretować dobro Rzeczypospolitej rozmaicie i, ścierając się w ramach prawa, dochodzić do tego, które rozwiązanie jest najlepsze. Niemniej jednak, moim zdaniem, bezwstydem jest brak elementarnej aktywności politycznej i zasłanianie się tym, że nie ma się na kogo głosować – czego jak czego, ale kandydatów z rozmaitych ugrupowań i partii politycznych chętnych do rządzenia nami nie brakuje. Zasłanianie się brakiem wyboru lub tym, że się nie ma wpływu na sytuację w kraju, jest klasycznym kwietyzmem, by przywołać pojęcie, od którego zacząłem swoje rozważania. Co więcej, każdy z nas, posiadając określone prawem kompetencje, wcześniej czy później może również ciężar odpowiedzialności za kraj wziąć na siebie, startując w wyborach. I wtedy – gdy przekona do siebie wystarczającą liczbę wyborców – włączyć się w prace nad poprawą nie tylko jakości życia politycznego, ale i tego wszystkiego, co składa się na dobro Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Tomasz Pudłocki

W sierpniu 2023 r., w okręgu nr 22
(przemysko – krośnieńskim),
dwie partie jako pierwsze odkryły karty

Pierwsza była Konfederacji Koalicja Obywatelska. Lista w okręgu 22, czyli przemysko-krośnieńskim w wyborach do Sejmu RP zawiera 22 nazwiska. Wśród wymienionych jest osiem osób z naszego regionu – posłanka z Krosna Joanna Frydrych, były wiceburmistrz Jasła, obecnie radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego Antoni Pikul. przemyślanin, obecny poseł Marek Rząsa, socjolog i animator kultury kojarzony z Folkowiskiem Marcin Piotrowski, były wicestarosta przeworski, były radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego, były poseł Krzysztof Kłak, przewodniczący Rady Miejskiej w Jarosławiu, szef Platformy Obywatelskiej w tym mieście i powiecie jarosławskim Szczepan Łąka, działaczck PO z Przemyśla Łucja Leja, absolwentka II LO w Przemyślu i Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku prawo, propagatorka akcji ochrony praw zwierząt „PiESEL” Maria Januszczyk, nauczycielka z Przeworska, próbująca już swoich sił w poprzednich wyborach parlamentarnych Grażyna Kostka i przewodniczący Młodych Demokratów na Podkarpaciu Marek Chludziński. Co ważne, kandydatem do Senatu RP w naszym regionie z list KO jest burmistrz miasta i gminy Sieniawa Adam Woś. Niedługo później pojawiły się nazwiska kolejnych kandydatów. Na razie ogłoszone zostały po trzy osoby z 32 okręgów sejmowych (ogółem jest ich 41). Na listach znalazły  się znane nazwiska. Z Warszawy wystartuje lider partii Nowa Nadzieja Sławomir Mentzen, zaś z okręgu podwarszawskiego Janusz Korwin-Mikke. Na Podkarpaciu, w okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskim jedynką jest obecny poseł Grzegorz Braun, lider partii Korona. Z numerem 2. wystartuje Tomasz Buczek, działacz Ruchu Narodowego, trzecie miejsce będzie miał przedsiębiorca Michał Połuboczek.

Listę w okręgu krośnieńsko-przemyskim (nr 22) otworzy przemyślanin Andrzej Zapałowski – były poseł i europoseł , obecnie radny Rady Miejskiej w Przemyślu. „Dwójką” będzie Adam Berkowicz z Jasła, emerytowany nauczyciel, zaś trzecie miejsce obsadzi Wiesław Sobiński, przedsiębiorca z branży gastronomicznej, radny powiatu bieszczadzkiego, działacz Ruchu Narodowego i środowisk kresowych.

Tomasz PUDŁOCKI

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja siłą wyprowadziła Kaję Godek z Ministerstwa Zdrowia
Następny artykułZmiany duszpasterskie