A A+ A++

Latem Adam Dźwigała zamienił Ekstraklasę na ligę portugalską, co dla wielu było dużym zaskoczeniem. W CD Aves Polak na dobre zagościł w wyjściowym składzie i do niedawna był filarem zespołu. Zimą głośno mówił, że liczy na powołanie do kadry, w której już zresztą zagościł. W rozmowie z nami były zawodnik Wisły Płock opowiada o tym, jak żyje mu się w Portugalii, o zaległościach finansowych swojego klubu czy odklejonej łatce syna słynnego piłkarza, którą w nowej szatni przejął od niego… Enzo Zidane.

Jakie ma perspektywy na przyszłość, dlaczego zdecydował się zatrudnić menedżera i czy przełożenie EURO pomoże mu spełnić marzenia? Zapraszamy.

***

Co u ciebie słychać? Ostatnio trochę zniknąłeś z radarów.

Początek sezonu miałem udany, łapałem doświadczenie i swoje występy uważam za dobre. Nie popełniałem błędów, pokazałem się pozytywnie. Miałem bardzo dobre noty. Jednak wiadomo jak to jest w piłce, drużyna nie miała wyników, więc poszukano zmian. Zwolnili trenera, nowy szkoleniowiec miał swoje upodobania i zimą ściągnął dwóch obrońców, którzy od razu weszli do składu. Tak, zniknąłem z radarów, ale zagrałem 16 spotkań, i bardzo się z tego cieszę, to nie jest mało. Chce się jednak rozwijać i mam nadzieję, że niebawem wrócę do gry.

Czyli to była czysto sportowa decyzja? Widziałem na twoim Instagramie wpis, że klub ma wobec was zaległości finansowe.

Trudno mi to oceniać. Trener musi na kogoś postawić i akurat postawił na moich kolegów a nie na mnie. Jeśli chodzi o płynność finansową to niestety, ale są opóźnienia i nie wiadomo, jak obecna sytuacja na to wpłynie. Oby się nie pogorszyło. W ostatnim czasie dyrektor sportowy klubu podał się do dymisji z powodu wspomnianych zaległości. Nie jest zbyt ciekawie, ale patrzę na przyszłość pozytywnie.

O jakich zaległościach mówimy?

Dwumiesięczne opóźnienie z wypłatami.

Czyli możesz szukać sobie nowego klubu?

Mieliśmy spotkanie ze związkiem piłkarzy w Portugalii, ale przez koronawirusa wszystko stanęło w miejscu. Na dniach możemy dostać informację, co dalej. Poznaliśmy swoje prawa i czekamy na rozwój sytuacji.

Słyszałem, że wasz klub miał przejąć Red Bull, to prawda?

Tak, mówiło się o tym jeszcze zanim tutaj przyszedłem. Teraz ta informacja wróciła, media o tym pisały. Nie wiem, ile w tym prawdy, pisano, że klub zażądał zbyt dużo. Byłoby dobrze, bo nam pieniędzy brakuje, a Red Bullowi… no raczej nie. (śmiech).

Wyjechałeś do zagranicznej ligi, wskoczyłeś z miejsca do składu, grałeś regularnie. Z drugiej strony to ostatnia drużyna w lidze. Jak to odbierać?

W Portugalii jest sporo drużyn na podobnym poziomie, mecze są bardzo wyrównane. Można powiedzieć, że nam trochę zabrakło szczęścia, przegrywaliśmy sporo meczów jedną bramką. Mamy tylko jeden remis w całym sezonie, więc często traciliśmy punkty w ten sposób.

Nawiązuję do tego, że mogło być ci ciężko, bo przyszedłeś z innego środowiska piłkarskiego. Inaczej się szkoli w Polsce, inaczej w Portugalii.

Spora różnica jest nawet w trenowaniu, choć wiadomo, to zależy od trenera. Liga jest dużo mocniejsza niż Polska, to widać nie tylko w Europie. Pierwszy raz jestem za granicą, i widzę sporą różnicę w wyszkoleniu technicznym zawodników, w kulturze gry.

Skąd w ogóle pomysł na ten kierunek?

Chciałem spróbować swoich sił za granicą, w Polsce byłem już w kilku klubach. Poznałem polską ligę, uważałem, że to był dobry czas na wyjazd. Patrzyłem na mój cel, jakim jest gra w reprezentacji, dlatego chciałem grać w silniejszej lidze. Nikt nie przewidzi przyszłości, kto mógł wiedzieć, że będziemy na ostatnim miejscu? Ale nie żałuję tego kroku.

Nie bałeś się, że sobie tu nie poradzisz? W Hiszpanii, w Portugalii nasi piłkarze raczej przepadali, nie pasowali do tego stylu gry.

Nie, ja uważam, że moimi atutami są technika i przegląd pola, a to się tutaj przydaje. Tu się gra w piłkę, buduje akcje od tyłu i szukają obrońców, którzy mają dobre wprowadzenie. Ja takie mam, to też przeważyło za wyborem Portugalii.

Miałeś oferty z innych krajów?

Były inne opcje, ale ta była najbardziej konkretna. Słyszałem o zainteresowaniu z Holandii i z Serie B.

Było trochę tak, że chciałeś wyjechać, żeby nie czuć już łatki syna Dariusza Dźwigały?

Nie do końca. Kiedy zaczynałem grać w Ekstraklasie trochę mi to ciążyło, byłem wtedy młodszy i bardziej uczuciowy. Ale faktem jest to, że fajnie jest mieć czystą kartę. Nikt mnie tu nie znał, nie patrzył na mnie przez pryzmat ojca. Poznawałem ludzi od zera, sam musiałem sobie tutaj wywalczyć szacunek u innych zawodników. Jestem tu krócej niż rok, ale wydaje mi się, że to się udało i wszystko zmierza w dobrym kierunku.

W Aves rolę syna znanego ojca przejął pewnie Enzo Zidane.

To prawda, ale krótko tu był. Nie grał i nie chciał tu zostać. Cóż, porównując Dariusza Dźwigałę i Zinedina Zidane’a jest różnica w popularności!

Niewielka! On opowiadał chętnie o tacie czy raczej nie chciał, żeby kojarzono go z ojcem?

W szatni raczej nie chciał poruszać tego tematu. Nie wiem jak poza nią, bo jest tu grupa zawodników, która mówiła po francusku, więc nie wszystko z tego rozumiałem. Widać było jednak, że przez tatę inni mają do niego duży szacunek. Ale szczerze mówiąc to inteligentny gość, dobrze wyszkolony technicznie, ma bardzo podobne ruchy do swojego taty. Sam też pracuje na to, żeby darzyć go sympatią.

Koledzy z szatni nie odkryli słynnego porównania do Matsa Hummelsa?

Nie, to wymyślił trener Hajto i to trzyma się bardziej w towarzystwie polskim.

Ale mówiąc poważniej, pewnie teraz bliżej ci do niego niż w Polsce. Grasz w lidze, w której sporo mogłeś poprawić. Spojrzałem na listę graczy z ponad 10 występami i jesteś drugim najlepiej odbierającym obrońcą ligi, czyli to nie są puste słowa.

Nawet nie wiedziałem. Fajnie, kolejny kop do pracy. Dużo gramy tu jeden na jednego z napastnikiem, to jest aspekt, który najbardziej poprawiłem. Na pewno wyjazd pomógł mi popracować nad pewnymi cechami.

Ale trochę cię zasmucę, bo jesteś też w czołówce tych, których najczęściej mijano dryblingami. Co jeszcze możesz poprawić?

Ze skrajności w skrajność (śmiech). Na początku sezonu miałem problemy z grą w powietrzu. Dużo nad tym pracowałem, śledziłem statystyki i widziałem, że wygrywałem coraz więcej pojedynków. Na pewno tych aspektów jest więcej, np. ustawienie. Środkowy obrońca to specyficzna pozycja, uczysz się jej całe życie, choćby nowych przepisów.

Mówisz o śledzeniu statystyk, korzystasz tu z czyjejś pomocy czy sam analizujesz swoją grę?

Statystycznie sam to sprawdzam, śledzę to na InStacie. Tata ogląda moje mecze i pomaga mi w analizie, zawsze udziela mi wskazówek. Ma bardzo dobre spojrzenie na piłkę, a jego rady się potwierdzają. To tata często mi powtarzał o główkach, środkowy obrońca musi je wygrywać, nawet jeśli nie jest wysoki. Dobry przykład to Fernandinho, który jest niższy ode mnie, a pokazuje, że wzrost nie ma znaczenia.

Dobra, ty się rozwijasz, ale Aves raczej się zwija, przynajmniej patrząc na tabelę. Pogodziliście się już ze spadkiem? Nawet jeśli wrócicie do gry, straty są chyba nie od odrobienia.

Niestety… Mieliśmy ostatnio mecz, który mógł dać nam oddech. Graliśmy z Pacos Ferreira, które było sześć punktów przed nami. Mogliśmy doskoczyć, a przegraliśmy. Cóż, dopóki są szanse matematyczne, będziemy walczyć. Nawet jeśli się nie uda, trzeba zejść z boiska z podniesioną głową.

Rozumiem, że nie powiesz, że się poddajecie, ale pewnie przyznasz, że trzeba się rozglądać za czymś nowym, żeby latem zmienić otoczenie. Liczysz na kolejny sezon w Portugalii?

Chciałbym zostać, zaaklimatyzowałem się tutaj. Poznałem podstawy języka, podoba się tu żonie. Nie wiadomo jednak, jak to się wszystko potoczy, co będzie z klubem i ze mną. Nie satysfakcjonuje mnie siedzenie na ławce.

Jak ci się tutaj żyje?

Dobrze, ludzie są tu otwarci, żyją bardzo spokojnie, jest bardzo dobre jedzenie. No i pogoda! Myślę, że to też pomaga i wpływa na rozwój. Zwłaszcza w zimę, ja tu jeszcze nie grałem i nie trenowałem w bieliźnie termicznej. W Polsce w lutym graliśmy z Górnikiem na zmrożonym boisku, zakładałem na siebie dwie warstwy ubrań. Słońce pomaga, pewnie sam wiesz, że radośniej się wstaje, jak widzisz słońce za oknem.

A jeśli nie Portugalia, to powrót do Polski?

Nigdy nie mówię nie, ale chciałbym jeszcze zostać za granicą.

Pewnie będzie ci łatwiej, bo masz już menedżera. Kiedy ostatnio z nami rozmawiałeś, mówiłeś, że podchodzisz do tego z dystansem. Skąd zmiana?

Stąd, że był bardzo konkretny. Bez żadnej umowy załatwił mi tutaj kontrakt i klub. Pokazał, że warto mu zaufać, pracujemy dalej. Wydaje mi się, że teraz piłkarzowi jest łatwiej, kiedy ma menedżera. Z drugiej strony my możemy tylko ułatwić pracę menedżerowi, on jest najbardziej potrzebny, kiedy komuś nie idzie. Wtedy może pokazać swój warsztat i kontakty. To nie sztuka być menedżerem, kiedy piłkarz gra dobrze i każdy chce go kupić.

Temat twojego powołania był już wiele razy poruszany, ale po ostatnim wywiadzie w Przeglądzie Sportowym zastanawia mnie jedna rzecz. Sam przyznałeś, że nie masz kontaktu z selekcjonerem. Skąd nadzieja na powołanie na Euro?

Bo grałem wtedy regularnie w mocniejszej lidze. Gdyby wyniki były lepsze, byłaby na to szansa. Trener mnie zna i wie, na co mnie stać. Bez powodu mnie przecież nie powołał. Skąd nadzieja? Wolę się rozczarować niż o tym nie myśleć. Skoro to mój cel, to nie mam zamiaru o tym nie mówić. Ludzie mogą sobie mówić, że za wysoko celuję, ale póki nie ma powołań to logika wskazuje myśleć, że przecież możesz to powołanie otrzymać.

Nie dziwi cię w ogóle ta cała historia? Trafiasz do kadry jako gracz Wisły Płock, wyjeżdżasz do silniejszej ligi i nie tyle nie ma już powołań, co nawet nie dostajesz sygnałów, że ktoś cię obserwuje. Powinno być przecież odwrotnie.

Może nie zawsze zawodnicy są o tym informowani? Wydaje mi się, że cały czas jesteśmy pod kontrolą, mecze można oglądać wszędzie. Teraz jest trochę inna sytuacja, kiedy udzielałem wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”, grałem regularnie w klubie, wywiad się ukazał, a ja przestałem grać z niewiadomych przyczyn. Zaskoczyło mnie to, tym bardziej, że straciłem miejsce w składzie po wygranym meczu 3:0 i wcześniejszych świetnych notach… Nie pomogła mi nawet asysta w meczu z Benficą. W każdym razie wierzę, że jak będę ciężko pracował to zawsze jest szansa na otrzymanie powołania.

Masz trochę łatwiej o powołanie, EURO przesunięto o rok, więc masz rok więcej na otrzaskanie się na zachodzie.

Tak, ale oby świat jak najszybciej uporał się z obecną sytuacją, bo też chciałbym wrócić do normalności.

Skoro już do tego nawiązaliśmy – jak wygląda sytuacja w Portugalii? Jak walczycie z wirusem?

Mieszkam w Guimarães, wczoraj wyszedłem zrobić trening biegowy i nie widziałem różnicy. Sporo osób sobie spacerowało, nie ma paniki. Ostatnio wprowadzono jednak stan zagrożenia epidemicznego, zamknięto granicę z Hiszpanią. Rząd będzie informował na bieżąco co się zmienia. Póki co odwołano imprezy masowe, słyszałem też, że nie wpuszczają wszystkich jednocześnie do sklepów.

Są jakieś scenariusze co do tego, jak będą wyglądały rozgrywki ligowe?

Nie mam żadnych przecieków, słyszałem tylko, że chcą zakończyć grę do 30 czerwca. Wydaje mi się jednak, że to się nie uda.

Jak spędzasz wolne dni?

Większość czasu spędzam w domu, ćwiczę indywidualnie i ograniczam kontakt z ludźmi. Poza tym serial, trochę gotujemy, gramy w karty. Podchodzimy do tego poważnie. Nie traktujemy tego jako czas wolny, tylko jako kwarantannę.

Rozmawiał Szymon Janczyk

Fot. FotoPyK

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPłocka Orkiestra Symfoniczna zaprasza na cykl niestandardowych koncertów
Następny artykułMZ: liczba zarażonych koronawirusem w Polsce wzrosła do 411 osób. 5 osób zmarło