Transparenty z takim hasłem zobaczyłby pełniący obowiązki prezesa PKP Cargo Marcin Wojewódka, gdyby w czwartek 5 września przyjechał do zakładu w Dębicy. Zaproszenie wystosował do niego organizujący konferencję prasową poseł PSL Adam Dziedzic.
Prezesa kolejowej spółki reprezentował Romuald Wilk, dyrektor ds. organizacyjnych i pełniący obowiązki dyrektora zakładu. Ale pracownicy z Dębicy nie dowiedzieli się od niego niczego nowego. W swoim krótkim wystąpieniu podkreślił, że decyzje co do przyszłości dębickiej sekcji jeszcze nie zapadły, ale mogą zostać podjęte w każdej chwili.
– Działam w granicach udzielonego mi pełnomocnictwa, w ramach tego nie decyduję, ile w zakładzie funkcjonuje sekcji, jak również o tym, ile zakład zatrudnia pracowników. Realizuje tylko decyzje zarządu spółki. Zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i tego, że ewentualna likwidacji sekcji i zwolnienia pracowników to będą dramaty wielu osób – stwierdził Romuald Wilk.
O tym, jakie to mogą być decyzje, mówił poseł Adam Dziedzic. W lipcu usłyszał, że sekcje w Jaśle, Dębicy, Żurawicy zostaną zlikwidowane, a w ich miejsce utworzona zostanie nowa w Jaśle.
– A z Dębicy do Jasła dobrego połączenia kolejowego nie mamy – komentuje taki pomysł parlamentarzysta.
Nie minęły dwa miesiące, a już usłyszał o innej możliwości. Tym razem chodziło o całkowitą likwidację dębickiej sekcji, której usługi miałyby zostać przeniesione do spółki córki zależnej.
– Jako argument do likwidacji podawany jest m.in. koszty najmu i dzierżawy torowiska i tej hali – 51 tys. zł na rzecz PKP Nieruchomości. To jest wartość mniej więcej sześciu wynagrodzeń – podkreśla Adam Dziedzic i dodaje, że restrukturyzację można przeprowadzić bez zwalniania ludzi, bo już wkrótce wielu z nich przejdzie na emeryturę.
Popiera go Jan Welc, związkowiec z Solidarności ’80, pracujący w PKP Cargo w Dębicy. Jak zauważa, sto procent załogi to ludzie w wieku 55 plus.
– Zarząd proponuje nam pracę w innych spółkach, pracownicy udają się do tych spółek, podają pesel, rok urodzenia. Z tymi ludźmi nikt nie chce rozmawiać, nawet popatrzeć na fachowość czy uprawienia, a mamy je olbrzymie. Nadmienię, że oprócz żurawi i zderzaków, robiliśmy wózki widłowe i inne naprawy specjalne. Można było to dalej robić, żeby zakładowi pomagać – zauważa Jan Welc.
Sławomir Miłek w dębickiej sekcji przepracował 38 lat. Jestem jednym z najmłodszych pracowników, bo od niego młodszych jest może dwóch.
– I co, nie poczekają tych pięciu lat, żeby spokojnie poodchodzili na emeryturę? Co takiego przeszkadza w tym? Hala jest ocieplona, dach ocieplony, wszystko jest wymienione. Co mamy rodzinom powiedzieć wszystkim? Płakać się chce – mówi rozżalony.
Dodaje, że nikt pracowników o niczym nie informuje, a dyrektor Romuald Wilk jest dziś u nich po raz pierwszy. Prezes nigdy nie był, wszystko jest sterowane odgórnie z Warszawy, bo nikt się załogą w Dębicy nie przejmuje.
Obecnie zatrudnionych jest tu 66 osób, ale – jak mówi Adam Dziedzic – tych ludzi będzie mniej, bo część z nich, będących na świadczeniu pracy, nie powróci. I zapewnia, że jest możliwość, by ten zakład nadal funkcjonował, a mówi to po zapoznaniu się z wyliczeniami, które otrzymał od prezesa Wojewódki.
– Likwidacja tej sekcji nawet na dziesiątym miejscu po przecinku nie zaważy na sytuacji finansowej PKP Cargo, ale ci ludzie tutaj mają pracę i dają dochód tej firmie – podkreśla poseł.
Krzysztof Tryba, naczelnik sekcji w Dębicy, opowiada, jak bardzo wszyscy starają się, by była ona dochodowa. Wraca kilkanaście lat wstecz, do 2010 roku, kiedy została utworzona, by zajmować się naprawą żurawi i zderzaków. W międzyczasie hala została unowocześniona, ocieplona, wszystko wykonano w najnowszych technologiach. W zimie jest ciepło bez specjalnego ogrzewania, w lecie chłodno, nie trzeba klimatyzacji. Wykonana została też wymiennikownia ciepła.
– Inwestycje przeprowadziliśmy duże, żeby te zderzaki i żurawie naprawiać. Taka była koncepcja 15 lat temu. Teraz stoimy na progu likwidacji tego wszystkiego, oddania lub popadnięcia zakładu w ruinę – dodaje Krzysztof Tryba.
Adam Dziedzic zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz, która nie podoba mu się w związku z planami likwidacji sekcji w Dębicy. Podkreśla przy tym, że zajmował się również działalnością w spółkach prawa handlowego.
– Dziwi mnie jedno, jeśli ja dziś czytam w prasie, że członkowie zarządu – i to jest zgodne oczywiście z prawem – nabywają walory, akcje spółki, jednocześnie podejmując decyzje strategiczne co do restrukturyzacji, to powiem, że to jest przynajmniej nieprzyzwoite. Bo za cenę utraty pracy czterech tysięcy ludzi (chodzi o całą Polskę – przyp. aut.), podanie tego jako formuły sanacyjnej, wartość akcji wzrasta 2-3 złote. To ile to będzie na osobę i ludzkie dramaty? Czy ktoś się nad tym zastanowił, zanim opublikował swoje piękne oświadczenie? – dopytuje parlamentarzysta.
Dla Wiesława Lady, jako mieszkańca powiatu dębickiego, niezrozumiałe jest to, że mając taką lokalizację, taki zakład, takich pracowników, ktoś podejmuje decyzję o likwidacji i zwolnieniach. Jego zdaniem powinien się on rozwijać, bo kolej to przyszłość.
– Za niedługo skończy się pewnie wojna na Ukrainie i kolej będzie potrzebna, będą potrzebne remonty lokomotyw, wagonów, zwłaszcza tych tutaj układów hamulcowych. Musimy robić wszystko, by zakład istniał, a załoga nie była zwolniona, a jeszcze powiększona. Dębica to nie jest Jasło, do Jasła tak naprawdę nie ma dobrej kolei, jedna z głównych linii europejskich przebiega przez Dębicę. To ci ludzie, którzy zadłużyli PKP Cargo, powinni ponieść odpowiedzialność – domaga się Wiesław Lada.
A tymczasem, jak dodaje poseł Adam Dziedzic, ci, ludzie nie tylko jej nie ponieśli, ale uczestniczą w procesie jej naprawy w postępowaniu sanacyjnym. Nazywa to chichotem losu, ale przede wszystkim niegodziwością względem osób, które pracują.
– To nie dyrektorzy, kierownicy, doradcy ponoszą konsekwencje chybionych decyzji, tylko ludzie, którzy stoją za mną, pracujący przez wiele lat rzetelnie. Podkarpacie nie jest zaściankiem, będzie za chwilę bramą, by realizować bardzo duże inwestycje na wschodzie. Maszyny można kupić, ale ludzi kupić się nie da, ani szybko wykształcić, to jest proces długotrwały – podkreśla.
Adam Dziedzic informuje też, że jeszcze we wrześniu ma się odbyć trójstronne spotkanie, na które wreszcie zostaną zaproszeni pracownicy. Dotychczas bowiem decyzje wydawane były za ich plecami, bez ich wiedzy.
– Przecież to nie jest koszyk narzędzi, kluczy, że można je przenieść sprzedać, czy cokolwiek innego zrobić. I nie ważne, czy to pięć osób, pięćdziesiąt czy pięćset, trzeba podchodzić do tego w sposób gwarantujący im godność. Tłumaczenie, że ktoś dostanie odprawę za 6 miesięcy czy 3 miesiące, jakie ma znaczenie. Jeśli ktoś jest w wieku przedemerytalnym to bardzo ciężko mu się jest przebranżowić. To fachowcy, którzy do tej pory wykonywali sumiennie swą pracę, dlaczego muszą ponosić koszty tej transformacji – kończy parlamentarzysta.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS