Nauka demokracji zaczyna się w rodzinie – powiedziała mi Esther Perel, amerykańska psychoterapeutka, obok której siedziałam na lunchu zorganizowanym przez Omena Foundation w czasie poznańskiej konferencji Impact. Specjalistka od związków, której książki sprzedały się w milionach egzemplarzy, mówiła rzeczy z pozoru oczywiste.
W domu uczymy się rozmawiać, stawiać granice, zawierać kompromisy. Kryzys relacji, zdrady, rozwody mogą mieć zatem wpływ na kształt demokracji.
Udaje mi się kupić książkę Perel „Kocha, lubi, zdradza” (wyd. Znak) dedykowaną wszystkim, którzy kiedyś kochali. Jeśli zdaniem autorki korzenie demokracji wyrastają z rodzinnej wspólnoty, warto się przyjrzeć, jak zmienił się na przestrzeni 50 ostatnich lat stosunek do małżeństwa. W pokoleniu naszych rodziców i dziadków było ono kamieniem węgielnym, na którym budowali siebie, swoją teraźniejszość i przyszłość. Pobierali się jako młodzi ludzie, nabywali doświadczeń, obrastali sobą nawzajem. Zdrada była bolesna, ale możliwa do wybaczenia jako jedno z wielu przeżyć na wspólnej drodze. Kobiety w dużo mniejszym stopniu niż dziś były niezależne ekonomicznie. Trwały w swoim życiu, bo nie mogły sobie pozwolić na inne. Czy były szczęśliwe? Pewnie w wielu wypadkach nie, ale poczucie realności i brak życiowych iluzji budowały im grunt pod nogami. Życie wymaga poświęceń. Nie zawsze można mieć to, czego się chce – takie przekonania były oczywiste jeszcze pół wieku temu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS