A A+ A++

Mieczysław G., współudziałowiec i wiceprezes spółki z siedzibą w Toruniu, która zajmuje się włókiennictwem i produkcją skarpet, odpowie przed sądem za sprowadzenie niebezpieczeństwa powszechnego, czyli spowodowanie zagrożenia szerzeniem się epidemii. 

Zakład, należący do spółki, której wiceprezesem jest Mieczysław G., w czerwcu ub.r. zatrudniał  łącznie 48 osób – 31 na umowę o pracę oraz 17 na umowę-zlecenie. Pracowano w systemie trójzmianowym, czterobrygadowym, po dwóch pracowników w jednej brygadzie.

Na przełomie maja i czerwca 2020 roku okazało się, że jeden z pracowników ma koronawirusa. Ta osoba poinformowała sanepid o swoim miejscu pracy, a pracodawcę o zakażeniu. – 4 czerwca 2020 r. sanepid powiadomił Mieczysława G. o zagrożeniu epidemiologicznym, nie podjęto przy tym decyzji o zamknięciu zakładu z uwagi na jednostkowy przypadek zakażenia, obejmując kwarantanną pracownika pracującego z zakażonym na jednej zmianie – informuje prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Nie chciał przestoju w produkcji

Po kilku dniach podejrzewano już zakażenie u kolejnych pracowników i członków ich rodzin. 10 czerwca pracownik sanepidu poinformował Mieczysława G. o sytuacji epidemicznej i poprosił o przekazanie listy wszystkich pracowników spółki celem nawiązania z nimi kontaktu. – W trakcie rozmowy Mieczysław G. twierdził, że w przypadku zamknięcia zakładu nastąpi przestój w produkcji, on zaś musi dotrzymywać umów, w przeciwnym wypadku będzie musiał płacić kary umowne – opisuje Kukawski.

Po rozmowie Mieczysław G. poprosił prezesa spółki o przesłanie do sanepidu danych wskazanych przez siebie czterech pracowników. Prezes to zrobił. Tego samego dnia pracownik sanepidu – tym razem w formie pisemnej – zwrócił się do Mieczysława G. o nadesłanie listy wszystkich pracowników. W tej sprawie także dwukrotnie dzwonił do wiceprezesa spółki.

12 czerwca 2020 r. Mieczysław G. poinformował sanepid, że w zakładzie zatrudnionych jest około 10 osób. – Następnego dnia pomimo otrzymania ustnej informacji o kolejnych dwóch zakażonych, nadal podawał liczbę 10 zatrudnionych. Twierdził przy tym, że przebywa aktualnie w Bieszczadach, a w sprawie osób zatrudnionych należy kontaktować się z prezesem spółki – informuje Andrzej Kukawski.

15 czerwca 2020 r. pracownik sanepidu skontaktował się z prezesem spółki, od którego tego samego dnia uzyskał dane wszystkich pracowników. Od razu decyzją sanepidu nakazano zamknięcie zakładu z uwagi na potwierdzenie ogniska koronawirusa oraz konieczność dezynfekcji pomieszczeń.

Sprowadził niebezpieczeństwo na 127 osób

Łącznie, z tego ogniska, zakażonych zostało 25 osób. – Prokurator zarzucił Mieczysławowi G., że w okresie od 4 do 15 czerwca 2020 roku w Toruniu, w warunkach czynu ciągłego, mając świadomość zakażenia wirusem SARS-CoV-2 sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób – co najmniej 127 (pracowników, współpracowników i ich osób najbliższych) – informuje rzecznik prokuratury.

Mieczysław G. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, początkowo złożył wyjaśnienia zmierzające do umniejszenia własnej odpowiedzialności, potem odmówił składania wyjaśnień. – Wskazani przez podejrzanego kontrahenci spółki nie potwierdzili swoich roszczeń z braku realizacji bądź opóźnień dostaw albo wskazywali, że nie wiązały ich w tamtym okresie ze spółką żadne umowy – dodaje Kukawski.

Na początku śledztwa Mieczysław G. był tymczasowo aresztowany, potem zastosowano wobec niego zabezpieczenie majątkowe. Nie był dotąd karany. O sprawstwie i winie oskarżonego orzeknie Sąd Okręgowy w Toruniu. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHandlowali marihuaną i amfetaminą [ Prawo i porządek ]
Następny artykułMłody mężczyzna pędził po Tarnobrzegu. Jego podróż skończyła się na słupie