Akt małżeński podpiszą w rękawiczkach bezlateksowych z Rossmanna. Brodę zgolił. Nie będą się całować. Ona usta zasłoni białą maseczką atłasową z koronką, on – czarną, pod kolor smokingu.
Ręce zdezynfekują przed włożeniem sobie obrączek i po. Starych świadków zmienili już na parę młodych i bezdzietnych ze wspólnego gospodarstwa domowego. – Na zdjęciu będzie trudniej wszystkich objąć, jak będą musieli stać dwa metry od siebie – przewidzieli. A z nowymi świadkami będzie można się trochę ścieśnić. Zdjęcie zrobi im urzędnik stanu cywilnego, piąta i ostatnia osoba, która może wziąć udział w zgromadzeniu.
Będziemy umieli ze sobą tańczyć?
Realnie tak mógłby wyglądać ślub Asi, ale zdecydowała, że ślubu nie będzie. Nie chce mieć ceremonii pandemicznej.
Z Grzegorzem byli umówieni 4 kwietnia na godz. 12 w Pałacu Ślubów na Zamku Królewskim. Wszystko sobie wyobraziła, nawet słońce i 18 stopni Celsjusza. Sukienka szyta na miarę. Wesele w Pałacu Prymasowskim, okrągłe stoły z białymi obrusami, 70 gości. Mówi, że miała szczęście, bo zaczęli odwoływać 13 marca, czyli dwa dni przed wprowadzeniem stanu zagrożenia epidemicznego. Później w urzędach dało się sprawnie załatwić wyłącznie kwestie urodzin i zgonów. „Informacje związane z zawarciem małżeństwa będą udzielane tylko telefonicznie i mailowo”, a „zaplanowane uroczystości zawarcia związku małżeńskiego będą odbywały się zgodnie z harmonogramem wyłącznie z udziałem pary młodej i świadków” – czytam na stronie warszawskiego USC.
Jeszcze zanim Asia z Grześkiem odwołali ślub, obecność na ich ślubie odwołała para z Włoch, bo musieliby przyjechać do Polski dwa tygodnie przed ślubem i poddać się kwarantannie, co wydawało się wszystkim dość kłopotliwe. Następnie zrezygnowała para ze Szwecji – obawiali się, że linie lotnicze lub granice kraju się zamkną i po weselu utkną tu na dobre. Postawa gości dała Asi do myślenia i z narzeczonym odwołała pozostałe 33 pary. – Było nam bardzo smutno, ale zachowaliśmy spokój.
Asia i Grzegorz na wycieczce w Rzymie archiwum prywatne
Ślub przełożyli na 29 sierpnia. Mają nadzieję, że wtedy wesela znów będą legalne. – Mamy swoje lata, ale dla nas to pierwszy ślub. Nie chcieliśmy rozczarować rodziny i gości pandemiczną, czteroosobową uroczystością. Ślub ma być huczny, rodzinny, przyjacielski! Taki mamy temperament.
Czy katar sparaliżuje wesele?
Wesele kosztowało ich ok. 60 tys. zł. Salę, fotografa, kosmetyczkę, fryzjera i całą resztę weselnego pakietu udało się przełożyć bez dodatkowych kosztów. Okazuje się, że gdy chodzi o koronawirusa, firmy i freelancerzy chętnie idą na rękę. – Tylko DJ nie miał wolnej daty na sierpień i zwrócił nam pieniądze. Wybraliśmy nowego, ale nie podpisaliśmy jeszcze umowy. W tych okolicznościach tylko szaleniec by ją podpisał: koszty oprawy muzycznej to 6 tys. zł, a połowa z tego to bezzwrotny zadatek. A sytuacja zmienia się dynamicznie. W Chinach mówiło się, że po dwóch miesiącach koniec epidemii, tymczasem idzie druga fala. Nie boimy się, że miejsca, którym wpłaciliśmy zaliczki, padną, korzystamy ze sprawdzonych usługodawców. Martwi mnie co innego. Jak po tym wszystkim nasi goście będą się czuli na zbiorowej imprezie? Czy w sierpniu już będzie bezpiecznie? Czy będziemy umieli się bawić, tańczyć blisko siebie? A jak ktoś będzie miał zwykły katar, czy to ludzi nie sparaliżuje?
W 2019 r. Polacy wzięli 183,5 tys. ślubów (dane GUS), a maj i czerwiec są jednymi z najpopularniejszych miesięcy weselnych. W ubiegłym roku w maju ślub wzięło ponad 15 tys. par, w czerwcu – 26,5 tys.
W sumie w kwietniu maju i czerwcu w całej Polsce trzeba będzie odwołać około 40 tys. ślubów Żródło GUS, rys. Agencja Ślubu nie będzie
Aleksandrę Woźniak, właścicielkę agencji (nomen omen) Ślubu Nie Będzie, pytam, na jakie straty finansowe muszą się teraz szykować nowożeńcy. Ona przekonuje, żeby ślubów nie odwoływać, tylko je przekładać. – Dla dobra ekonomicznego podwykonawców, ale też dobra psychiki par, żeby od nowa nie bawić się w organizację ślubu. Jeżeli umowy nie zawierają warunków rezygnacji czy też zmiany terminu przyjęcia, koniecznie trzeba przygotować obszerny i dokładny aneks – tłumaczy. Powinien on zawierać wszystkie ustalenia jakie wynegocjujemy z podwykonawcą, w tym warunki finansowe przeniesienia daty. Rozporządzenie z dnia 20 marca 2020 §6 wyklucza chwilowo działanie niektórych biznesów, więc to może stanowić dobrą podstawę do negocjacji nowego terminu. Czas jest tu sprzymierzeńcem – im szybciej podejmiemy działania z podwykonawcami i wynegocjujemy propozycje rozwiązań, tym lepiej dla każdej ze stron.
Jeśli chodzi o zwrot wpłaconych zadatków lub zaliczek sprawa nie zawsze jest identyczna. Zadatek i zaliczka to dwa różne terminy prawne, regulują je inne zapisy w kodeksie cywilnym. To samo dotyczy wypowiedzenia i odstąpienia od umowy.
– W idealnych świecie: zadatek powinien być oddany, para zwraca ewentualne koszty poniesione przez podwykonawcę i tak rozchodzimy się bez kłótni.
Na przykład jeśli firma cateringowa przed odwołaniem zlecenia zakupiła produkty na konkretne wesele, a otrzymała wcześniej zadatek, powinna oddać zadatek, ale para pokrywa koszty zakupów.
– Życie i umowy są jednak bardziej skomplikowane. Osobiście rekomenduję roztropne działanie, poparte konsultacją prawną oraz zadanie sobie pytania: czy zależy mi na ponownym organizowaniu ślubu, czy tylko na sprytnym przeniesieniu go w czasie i dogadaniu się z podwykonawcami? – podkreśla Aleksandra Woźniak. – Zarówno para jak i podwykonawcy mają dość sporo praw i możliwości odzyskania pieniędzy. Obecna sytuacja to test na dobrze napisane umowy oraz empatię i wzajemne zrozumienie. Ja wierzę w dobre zakończenia. Analizuję dane, rozmawiam z podwykonawcami i wspieram się konsultacjami prawnymi.
Tydzień później nas zmroziło
– Czy kwarantanna zmieni naszą decyzję o ślubie? – Marta trochę się dziwi. – Nie sądzę: ja siedzę w pokoju dziennym, Wojtek pracuje z sypialni, praktycznie się nie widujemy. Jest dobrze – uśmiecha się. – Mnie branie ślubu w cztery osoby przez myśl nie przeszło, Wojtek owszem, coś przebąkiwał. Że można by brać. Ja inaczej sobie wymyśliłam ten dzień. Bez maseczek i płynów do dezynfekcji.
Ślub miał być w połowie maja na Mazurach. Mały las z widokiem na jezioro. Żadnego kościoła czy sztywnej sali, urzędnik plenerowy (za plener dopłaca się 1 tys. zł). – Jeszcze 8 marca jeździliśmy po Polsce z zaproszeniami. Już coś tam świtało, ale śmialiśmy się: „Oho, wirus przyjdzie, ślubu nie będzie!”. No i tydzień później nas zmroziło. Gdy zadzwoniliśmy do sali weselnej, uspokajali nas, że do maja dużo czasu, żebyśmy przeczekali. Ale uznaliśmy, że w takich emocjach nie można dłużej organizować wesela, to ma być przyjemność, nie stres – tłumaczy Marta.
Wesele przełożyli po pierwszym tygodniu po ogłoszeniu epidemii z maja na październik. Pani urzędniczka plenerowa powiedziała, że bez problemu, że nową datę zapisuje ołóweczkiem, a tysiąc złotych zwróci, żeby mogli zapisać się na ślub od nowa i tysiąc od nowa wpłacić.
70 tys. zł i czekamy
Poza panią z urzędu Marta poinformowała o zmianie terminu 15 podwykonawców zatrudnionych przy organizacji ślubu. – Przenieśli bez problemu, całe szczęście październik nie jest jeszcze obstawiony. Dostali wcześniej zaliczki, w sumie ok. 13 tys. zł. Na razie o te pieniądze się nie boję – opowiada. – Najbardziej obawiam się o podróż poślubną. Mieliśmy lecieć do Kalifornii liniami British Airways. Wszystko opłacone. Lot mogliśmy przesunąć albo zrobić voucher – wybraliśmy drugą opcję. Istnieje ryzyko, że jeśli linie lotnicze zbankrutują, stracimy ok. 6 tys. zł.
Ślub i wesele kosztowały ich 70–80 tys. zł. – Zakładamy, że z powodu pandemii jakąś kwotę stracimy, być może ktoś zbankrutuje i zaliczki nam nie odda – ale ile trzeba będzie dopłacić, jeszcze trudno mi powiedzieć.
Wcześniej Marta panikowała, wmawiała sobie, że po Wielkanocy wszystko wróci do nory. – A gdy już przełożyłam ślub, odpuściłam. Czekam. Jak będzie koniec, to będzie.
– A kiedy twoim zdaniem będzie? – pytam.
– Trzy dni temu październik wydawał nam się bardzo bezpiecznym terminem. Teraz, szczerze mówiąc, nie wiem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS