A A+ A++

Dostałem wczoraj maila od czytelniczki:

„W skrócie zarysuję tylko, co przydarzyło się mnie i mojej trójce dzieciaków dzisiaj w kościele, by jako wierzący, byliśmy świętować niedzielę Zmartwychwstania.

A wytrącił mnie z równowagi starszy mężczyzna, który pod koniec mszy, najwyraźniej wściekły, nachylił się do mojego dwuletniego syna i powiedział, cytuję, Jeżeli się nie zamkniesz, to odgryzę ci uszy!

Zdołałam jedynie powiedzieć, że on ma tylko 2 lata, bo odjęło mi mowę i dwójce moich starszych, siedzących obok dzieci – 8 i 10 lat – także, ten najmłodszy oczywiście niczego nie zrozumiał.

Rozumiem osoby, którym rozrabiające dzieci przeszkadzają w skupieniu się na modlitwie i jeżeli tylko mogę, zajmuję z moimi miejsca jak najbardziej z tyłu i też staram się jak najciszej rozpraszać mojego najmłodszego, jeżeli widzę, że jest już znudzony czy zmęczony i zaczyna dokazywać.

Tym razem jednak znaleźliśmy wolne miejsca już tylko w środku rzędu ławek, jednak ja mogłam jak zwykle skupić się bez większych przeszkód ze strony syna na przeżywaniu Eucharystii. Jedyne, co robił, że mógł przeszkadzać, to nie siedział na miejscu, jak student na wykładzie, tylko bawił się książką albo pieniążkiem pod naszymi nogami lub próbował wspinać się na klęcznik lub nasze siedzenia. Czasami oczywiście coś skomentował głośno. Już pod koniec zaczął bardziej marudzić, ale rozpraszałam go przytulaniem, braniem na ręce i zwracaniem szeptem uwagi na coś interesującego w otoczeniu.”

Czyli podsumowując, jak na dwulatka w kościele, zachowywał się naprawdę całkiem w porządku i bez większych zastrzeżeń.

Niestety to nie pierwszy raz, kiedy ktoś nie potrafił się zachować

Jeśli miałbym tutaj wybierać strony i decydować, kto zachował się niewłaściwie, chamsko i powinien więcej się w owym kościele nie pokazywać, to nie będę pokazywał palcami, ale ów „starszy mężczyzna” musiałby szukać innej parafii.

Niestety to nie jedyna taka historia.

Kilka dni temu natrafiłem na historię, w której rodzina z czwórką dzieci przeprowadziła się do nowej dzielnicy i jedna ze starszych sąsiadek kilka razy dopytywała ze zdziwieniem, pomieszanym ze złością, czy na pewno tych dzieci mają AŻ cztery. I w końcu z niechęcią stwierdziła, że może jakoś to przeżyje.

O ile będą cicho.

Natomiast najlepszym podsumowaniem tego dokąd zmierza ta fobia, jest obraz, który wyraża więcej niż tysiąc słów:

Nie pamięta wół, jak cielęciem był

Warto mieć na uwadze, że każdy z tych dorosłych, zarówno ten „starszy pan”, jak i „ta sąsiadka” czy też osoby, które stworzyły ten zakaz gry w piłkę, też byli kiedyś dziećmi. Najczęściej w czasach, gdzie nie tyle grzecznie biegali po boisku i kopali w piłkę z kolegami (bo to raczej późniejsze pokolenia), ale raczej w czasach, gdzie ganiało się po lasach wygrzebując powojenne niewypały albo skakało po zamkniętych placach budowy, gdy tylko schodzili z niego robotnicy.

W sensie bardzo często ci, którzy obecnie udają świętszych od papieża, to są ci sami, którzy za młodu łamali najwięcej zakazów i najczęściej popadali w konflikt z prawem. Wtedy nie potrafili żyć w społeczeństwie i jak widać, obecnie dalej nie potrafią.

I teraz oni będą mówili mi i innym rodzicom, co moje dzieci mogą, a czego nie?

Haha.

Nie.

Nie lubisz dzieci? Masz do tego prawo

Ba! W dzisiejszych czasach masz nawet mnóstwo miejsc, gdzie dzieci nie wpuszczają albo gdzie po prostu dzieci nie ma.

My zresztą również, gdy z żoną jedziemy gdzieś sami na wakacje, to ZAWSZE wybieramy hotele „tylko dla dorosłych”, bo dzieci na co dzień mamy pod dostatkiem i ja muszę powiedzieć, że uwielbiam to rozwiązanie. Dlatego też absolutnie rozumiem wszystkich, którzy również z takich przybytków korzystają. Nie lubicie dzieci? Korzystajcie z takich miejsc do woli.

Tylko miejcie na uwadze jedną rzecz.

Dzieci są częścią naszego świata

Możecie za nimi nie przepadać, możecie nie być fanami i niekoniecznie musicie mieć kubki oraz koszulki z napisem „Wszystkie dzieci nasze są” (wręcz gdy nie macie dzieci, to mogłoby to być lekko przerażające). Tylko wasza niechęć do dzieci nie oznacza, że teraz cały świat ma się do was, wielmożnych państwa dostosować, żeby zrobić wam przyjemność i żebyście nie musieli sobie nimi zawracać głowy.

Dzieci są nierozerwalną częścią naszego świata. Niemowlaki, dwulatki, pięciolatki oraz nastolatki. One wszystkie są naszą przyszłością. I jak wspomniałem, są miejsca gdzie można ich uniknąć, ale to nie znaczy, że ja teraz nie będę pozwalał moim dzieciom chodzić do parku, do sklepu, na plażę czy do restauracji, bo ktoś może poczuć się z tym źle.

Oczywiście będę pilnował tego, aby zachowywał się adekwatnie do sytuacji, czyli np. nie krzyczały w lokalu albo nie wchodziły na stoły (WTF?), ale nie będę przepraszał, gdy na przykład głośniej się zaśmieją albo zaczną płakać, bo to są rzeczy, których bardzo często w tak młodym wieku kontrolować się nie da i jest to coś całkowicie normalnego (nie mówiąc o tym, że wielu dorosłych też tego nie potrafi).

Zresztą, gdy się nad tym głębiej zastanowić, to najczęściej właśnie dorośli, którzy nie radzą sobie z własnymi emocjami, mają problem z tym, że dzieci sobie z tymi emocjami próbują poradzić (często z lepszym skutkiem). Widzicie o jak absurdalnej sytuacji my tutaj mówimy?

„Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz.” 

Myślicie, że wam jest ciężko, gdy lecicie samolotem z płaczącym dzieckiem?

To może zaskoczcie samych siebie i pomyślcie dla odmiany o tym, co czuje drugi człowiek? Co czuje to dziecko? Albo rodzice? Przecież ono nie płacze, żeby wam zrobić na złość, tylko najprawdopodobniej dlatego, że czuje ból (fizyczny lub innego rodzaju).

Kiedyś znajomy opowiadał, że był z siebie bardzo dumny, bo jechał pociągiem w jednym przedziale z płaczącym dzieckiem i w ogóle się nie zdenerwował. Taki był zadowolony, że postanowił się tym podzielić ze znajomą psycholożką dziecięcą i ona w odpowiedzi tylko zapytała:

– A czy gdyby w tym przedziale płakał dorosły, to też byłbyś z siebie taki dumny, że się nie zdenerwowałeś?

Ta sytuacja idealnie obrazuje jak łatwo zachowania, które u dorosłego człowieka wywołałyby w nas współczucie czy nawet chęć pomocy, w przypadku dzieci, wywołują u nas najczęściej jedynie złość.

Dlatego też ja się wypisuje z klubu przepraszających za to, że moje dzieci istnieją

Oczywiście jak wspomniałem, będę się starał pilnować, żeby nie przekraczały pewnych granic, ale nie zamierzam przepraszać za to, że żyją i że zachowują się dokładnie tak samo, jak my wszyscy zachowywaliśmy się, gdy byliśmy dziećmi (!).

Jeśli chcemy wychować dojrzałych członków społeczeństwa, to musimy im pozwolić zobaczyć jak to społeczeństwo działa, musimy im pozwolić na to, aby powoli do tego społeczeństwa wchodziły, a nie chronić je pod kloszem z obawy, że ich zachowanie może komuś zepsuć humor.

Szczególnie, że jeśli są dorośli ludzie, którym jeden głośniejszy dziecięcy krzyk czy jeden głośniejszy płacz, może zepsuć humor, to oni nie mają problemu z naszymi dziećmi, tylko mają problem sami ze sobą (co z kolei oznacza, że to nie jest nasz problem).

Nie dajmy się więc ludziom, którzy straszą nasze dzieci odgryzieniem uszu, bo dwulatek nie zachowywał się w kościele jak student na wykładzie (zresztą wtedy najpewniej, wcale by w kościele nie było :).

Nie dajmy się ludziom, którzy oczekują, że nasze dzieci będą cały czas siedziały w domu i nawet nie zagrają w piłkę, bo to zbędny (!?) hałas.

Pozwólmy dzieciom być dziećmi, tak jak nasi rodzice pozwalali nam

Zaakceptujmy to, że dzieciństwo to okres, który rządzi się chociaż w części swoimi prawami i nasze dzieci będą miały jeszcze całe życie, by być dorosłymi. A w międzyczasie doceńmy to ile radości i ile uśmiechu potrafią te maluchy (i nie tylko maluchy) wnieść do naszego życia, ilu rzeczy możemy się od nich dowiedzieć o świecie i o sobie samych i jak wspaniale potrafią zmienić nasze spojrzenie na wiele spraw, znacznie wzbogacając nasze życie. Bo dzieci, to nie tylko małe biegające generatory hałasu, ale też bardzo często przewodnicy po tym, co naprawdę istotne.

Jeśli też nie zgadzasz się na takie traktowanie dzieci i też wypisujesz się z klubu przepraszających za to, że dzieci istnieją, będę wdzięczny za udostępnienie tego tekstu dalej, bo dzięki temu ma szansę trafić do ludzi, do których powinien trafić i razem mamy szansę na zmianę tego, jak zaczynają być traktowane dzieci współcześnie.

Prawa do zdjęcia należą do .

Jeśli dotarliście do tego momentu, to po pierwsze jest mi niezwykle miło. Byłbym też niezwykle wdzięczny, gdybyście uznali ten artykuł za warty udostępnienia dalej, bo dzięki temu będzie on miał szansę trafić do kogoś, kto być może również potrzebuje go przeczytać.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLeasing samochodu za 100 tys. zł – ile to kosztuje?
Następny artykułPępek Świata. Najbardziej tajemnicza wyspa na świecie