Przemysław Wojcieszek: Ruszyła w tym sensie, że zacząłem się bać otwierać Facebooka. Dystrybucją szczepionek na covid zajmuje się państwo polskie i kropka. To nie jest sprawa Krystyny Jandy, tylko rządu polskiego, który sobie z tym nie radzi. Robienie z tego afery to klasyczny temat zastępczy, który ma przykryć indolencję tej chujowej jak barszcz władzy, która niczego nie potrafi zorganizować. A Janda jest świetnym celem, bo co ona może zrobić? Wstać i powiedzieć dramatyczny monolog? Oczywiście natychmiast znaleźli się ludzie, którzy skorzystali z okazji, żeby opowiadać o tym, jak to po raz kolejny okazało się, że elity mają wysrane na lud i że właśnie widzimy skutki niedokończonej emancypacji ludu polskiego. A tymczasem jedyny wniosek z tego, co się wydarzyło, jest taki: państwo polskie działa kiepsko i tyle.
Czytaj też: Prof. Krzemiński: Afera szczepionkowa to wstrząsający przykład tego, jak wielu dało się nabrać na manipulację władzy
Dwa lata temu wyprowadziłeś się do Berlina, ostatnio mieszkasz między pandemicznym Berlinem, Wrocławiem i Pragą. Są jakieś różnice w tym, jak ludzie żyją z wirusem?
– Berlin długo był najbardziej liberalnym miastem w regionie, dziś jest zamkniętą twierdzą, zacząłem jeździć, żeby nie oszaleć. Zawsze byłem czechofilem, a do tego udało nam się w rekordowo szybkim tempie zebrać w Pradze świetną ekipę teatralną. Jesienią lockdown w Pradze niby był, ale tylko formalnie. Wydaje mi się, że Czechy są najbardziej wyluzowane. Oni mają tam traumę, bo zrobili bardzo rygorystyczny lockdown przy pierwszej fali, przy drugiej nie mieli już odwagi na tak mocne restrykcje. Niemcy inaczej – u nich pierwszy lockdown był bardzo liberalny, teraz wszystko jest zamknięte, życie zostało sparaliżowane. Jeśli chodzi o poczynania władz, to nic się nie zmienia: najmniej sprawny, najmniej kompetentny jest rząd Polski. Tu jest najwięcej niewiadomych, ludzie nie wiedzą, na czym stoją, co mogą, a czego nie. Jeżeli coś mnie dziwi, to to, że w Polsce ludzie, nawet jeśli się frustrują, to to jakoś nie ma przełożenia na ich wybory polityczne.
Czytaj też: Tomasz Lis: Wirus polski
Czego dowiódł miniony rok. Wirus nie złamał sympatii elektoratu.
– Może będziemy Kubą albo Koreą Północną Europy. Może będziemy państwem, które jako ostatnie rozstanie się z głupią, populistyczną władzą. Zauważ, że Amerykanie w samym środku epidemii pozbyli się swojego populisty. A u nas naród jest wierny swoim przywódcom, jest całkowicie odporny na wszystkie afery i nieudolności tego rządu. Szczerze mówiąc, mam problem z otwieraniem wiadomości z Polski. Nie mogłem uwierzyć, że historię z Jandą rozdęto u nas do takich rozmiarów. Czasem mam wrażenie, że ten naród potrzebuje wroga tak bardzo, że już nie może bez niego wyjść po zakupy. Władza o tym wie, więc toczy kolejne wojny: z LGBT, z kobietami, z aborcją, z Unią, z prawnikami i tak dalej. Może uganianie się za wrogiem jest cenniejsze niż zdrowie bliskich.
Świat się zapewne po pandemii zmieni, różne procesy przyspieszą: zmiany na rynku pracy, przemiany społeczne, polityczne. Wiele państw próbuje się do tych procesów przygotować, bo to może dla nich oznaczać duży skok w przyszłość. Zauważyłeś, że w Polsce się o przyszłości nie dyskutuje? Zamiast tego trwa dyskusja o tym, czy dzieci powinno się uczyć edukacji seksualnej z tekstów Jana Pawła II, czy wcale nie uczyć. To ostatnie to Przemysław Czarnek.
– Hola, hola, Przemek Czarnek to akurat mój faworyt. Jak trafisz kiedyś na szitdżoba w Berlinie, to poznasz ten typ kolesia: Nienawidzi Niemców i chętnie pokaże ci, jak się obijać, ale tak, żeby nie wylecieć. To jest taki Polak, co ci w magazynie Amazona w Berlinie poradzi, żeby się dogadać z Turkiem i mu zrzucać 1/3 swoich paczek, to ani się nie narobisz, ani cię z roboty nie wywalą. Bo Niemiec to frajer. On jest taki Duda, tylko Duda ma tę krakowską polerkę, a Czarnek jest z metra cięty. Przypomina mi kolesi, którzy myślą, że są cwani, bo zaszli dużo dalej, niż im to przepowiadał pan od polskiego w podstawówce, czołgając ich niemiłosiernie za Szymborską. Klasyczny Dyzma. Za każdym razem, kiedy Przemek Czarnek otwiera usta, żeby powiedzieć coś o papieżu albo o edukacji, doznaję estetycznej ekstazy.
Ale poważnie: bardzo liczę, że ten reżim się skończy, bo on zwyczajnie uniemożliwia Polsce wykonanie skoku cywilizacyjnego. Znów ograniczamy swoją rolę w Europie do eksportowania taniej siły roboczej. Przede wszystkim do Niemiec, ale także do Czech.
Zaraz, zaraz, a my nie jesteśmy sercem Europy? Nie powinno się eksportować postawy i horyzontów ministra Czarnka na świat?
– Pytanie jest niestosowne, bo Przemek Czarnek jest tylko jeden. Myślę, że Przemka należałoby sklonować. Niestety, nie mamy do tego odpowiednich technologii, bo po prawdzie, nie dorobiliśmy się żadnych technologii, nie dorobiliśmy się jako naród butelkomatów nawet, ale może jakiś inny naród nam w tym pomoże.
A z tym sercem Europy, to jakieś nieporozumienie. Ja uwielbiam Polskę. To jest bardzo stabilny kraj, który od jakichś dwustu lat daje Europie to samo: Nisko przetworzone produkty spożywcze i tanią siłę roboczą. Do tego tutejsza waluta jest śmieciem, więc jak zarabiasz u Niemca, to jesteś królem. Bardzo mi się też podoba nieustanne szczucie na elity, bo to najlepszy gwarant, że nic się tu nigdy nie zmieni. A Przemek Czarnek jest najlepszym gwarantem niskiego poziomu polskiej edukacji. Do montowania foteli samochodowych wystarczy. Przemek to św. Piotr polskiego analfabetyzmu. Ja mu ufam.
Możemy sobie robić jaja, ale przecież na Czarnkach tego świata zbudowano różne wybitne konstrukcje polityczne, ostatnio prawicowy populizm. Bez Czarnków Kaczyński nie miałby kogo awansować i degradować.
– No tak, tylko że wygląda na to, że na świecie prawicowy populizm się załamuje. Główny populista już został zmieciony z planszy, wraca centryzm jako siła polityczna. Zdrowe europejskie kraje, wykorzystają okazję, żeby uciec do przodu. A my swoje. Polska jest cały czas krajem na dorobku, próby izolowania się skończą się katastrofą. Bardzo wyraźnie widać to z Niemiec. Z Czech też, ale Czesi mają w dupie Polskę, bo Polska nie proponuje im niczego. Dla Niemiec Polska jest ważnym terytorium, bo stąd pochodzi tania siła robocza. Ale współpracy nie ma. Współpraca kulturalna praktycznie nie istnieje, zniszczono instytucje kulturalne, Polska nie jest promowana w żaden sposób, Polskę promują niemieckie kanały informacyjne, które pokazują, że tu biją ludzi. Ale może ostatecznie pandemia, która po raz kolejny pokazuje nieudaczność tej władzy, pomoże polskiej demokracji.
To Niemcy się jeszcze Polską interesują?
– Z punktu widzenia Niemców to wcale nie jest taki tragiczny rząd. On jest tragiczny dla Polaków. To, czego oczekują Niemcy, jest realizowane w stu procentach. Niemieckie firmy mają wolność w dystrybuowaniu swoich produktów, z Polski płynie fala tanich robotników do niemieckich fabryk. Spotkasz ich wszędzie. Pracują w warunkach, w których nie pójdzie do pracy żaden Niemiec, to jest bardzo silny kop w górę dla ich gospodarki. Nie obciążają budżetu, to nie są uchodźcy, których trzeba najpierw ugościć, to są ludzie, którzy dojeżdżają do pracy autobusami z przygranicznych województw. Niemcy pewnie woleliby mieć demokratycznego partnera, ale mogą z kaczystowską Polską żyć. Biznes się kręci. A my się zamykamy w tej gównianej polskiej przeciętności.
Jak Polska wygląda z czeskiej Pragi?
– Pojedź i sam zobacz. Stań na moście Karola, odwrócić się w stronę Polski, zamknij oczy i zastanów się, jaki jest powód, dla którego ten kraj powinien kogoś w Europie interesować. Nie eksportujemy żadnych wartości, nie eksportujemy technologii, kultury. Zrobiliśmy fajną grę komputerową, ale i tak wszyscy ją zjebali. Dlaczego ktokolwiek w Europie powinien się nami przejmować? Gdzie jest nasz Havel, gdzie jest nasz Bill Gates? Dlaczego Europa miałaby opowiadać się po jakiejś stronie w Polsce, skoro Polska nie ma im nic do zaoferowania. Nie ma z kim rozmawiać i nie ma o czym. Na szczęście jesteśmy w granicach Unii, na szczęście temu rządowi zależy na tym, żebyśmy w niej pozostali. Oni grają przed swoimi wyborcami, że prowadzą niezależną politykę, ale tak naprawdę to wykonują polecenia niemieckich urzędników. Średniego szczebla, bo nie jestem pewien, czy Merkel z nimi w ogóle rozmawia. Jesteśmy przyklejeni do głównego bloku unijnego i to jest OK. Tyle że jesteśmy do niego przyklejeni, nie jako partner, a jako kraj peryferyjny, drugorzędny. To jest tragiczne na każdym poziomie. Ale znów – może mamy inaczej skalibrowane ambicje, może ludzi to nie obchodzi.
A ja myślałem, że Niemcy nas bardziej szanują, bo się stawiamy. Tak mówią w Wiadomościach.
– Mimo absurdalnej propagandy antyniemieckiej w Polsce, Niemcy są wobec Polski bardzo życzliwi. Na każdym poziomie. To jest jedyny kraj w regionie, który jest aktywnie zaangażowany we współpracę kulturalną z Polską. Dostajemy wsparcie na każdy projekt. Jest zainteresowanie i bardzo duża życzliwość. To jest związane z kwestiami historycznymi, ale też wynika to z poczucia odpowiedzialności za Europę. Nie chodzi tylko o Polaków, chodzi o utrzymanie tej struktury, żeby ona była sprawna i konkurencyjna wobec Chin, Stanów. Ale Niemcy mówią tak: jeżeli władze Polski nie życzą sobie przestrzegania standardów demokratycznych, to będziemy z nimi realizować politykę na poziomie czysto merkantylnym: zapewniając sobie tanią siłę roboczą i wolność dla swoich firm. W Niemczech szerokim echem odbił się fakt, że prezydent Duda podziękował Niemcom za pomoc w radzeniu sobie z pandemią. Nie mogli tego zrozumieć. Odczytali to jako nieprzyjazny gest. Współpraca kulturalna nie istnieje i to mimo inicjatyw ze strony niemieckiej. Dostarczamy płatnych niewolników i pozwalamy na naszym terytorium handlować paciorkami. I tyle.
Może ludzie byli zmęczeni tym ciągłym doganianiem świata. Ciągle się mówiło, że musimy gonić Niemców i już zaraz będzie super.
– No to teraz już nikogo nie gonimy. Miesiąc temu, kiedy zaczął się drugi lockdown, zastanawiałem się, co robić dalej. Zrobiłem tour po podberlińskich fabrykach, trochę jako scenarzysta, a trochę jako zdesperowany pracownik. Przeżyłem szok. Wjeżdżasz do fabryki, w której 2 tys. młodych Polaków pakuje kartony z ciuchami do wysyłki. Oni nawet nie wiedzą, że można mieć większe oczekiwania od państwa, od rządu. Staliśmy się krajem ograniczonych ambicji. I to nie jest kwestia różnic klasowych, to jest kwestia nieudolności rządu i propagandy, która wbija ludziom do głów, że to jest OK, że to jest wszystko, na co mogą liczyć. Ci ludzie są pogodzeni, że ich życie jest wyceniane niżej, niż życie ich rówieśników w Niemczech. Biegniemy na końcu peletonu, ale za to w koszulce „1000 lat chwały”. A prawda jest taka, że jakiej koszulki byśmy nie włożyli, dalej zapierdalamy na szarym końcu. I nikogo nie obchodzi, co sobie wykrzykujemy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS