A A+ A++

Po tym, jak ministrowie środowiska – Michał Woś, i sprawiedliwości – Zbigniew Ziobro przedstawili projekt ustawy wzmacniającej przejrzystość finansowania NGO, organizacje czekały na prezentację badań diagnozujących skalę problemu i projektowane skutki działania ustawy. To nie nastąpiło, ale narosły wątpliwości.

– Wcześniej kontrola nad organizacjami, zależnie od ich profilu i typu, była rozłożona między wojewodów, starostów, ministerstwa, PIP, KRS, urząd skarbowy. Teraz wszystkim ma zarządzać minister sprawiedliwości – mówi Katarzyna Sadło z Fundacji dla Polski. Można wyobrazić sobie trwającą miesiącami kontrolę tych organizacji, co do których minister nabrał podejrzeń. Będzie miał wgląd nie tylko w dane organizacji, osób prawnych, lecz także wspierających je osób fizycznych. – Mam prawo wspierać organizacje w poczuciu, że jeśli robię to zgodnie z prawem, to informacja o tym nie będzie przez władze wykorzystana – dodaje. Uważa, że ten projekt nie służy transparentności. Służy polityce.

Prezentując projekt, ministrowie mówili, że Polacy mają troskę w sercu, jednak grupa NGO wykorzystuje ją w celach biznesowych. Zadaliśmy resortom pytania, w tym i to, czy obecne regulacje prawne uznają za niewystarczające. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

zobacz także:

Debata? Choćby zaraz

Omawiany projekt ustawy przewiduje wprowadzenie publicznego wykazu organizacji pozarządowych finansowanych przez podmioty zagraniczne. Organizacja musiałaby wystąpić do Ministerstwa Sprawiedliwości z wnioskiem o wpisanie tam w ciągu 14 dni od otrzymania pierwszego wsparcia z zagranicy (dopiero po złożeniu wniosku skorzysta z tych pieniędzy). Musiałaby też poinformować o tym na swojej stronie WWW. Jeśli wsparcie wynosiłoby ponad 30 proc. wszystkich środków, informacja powinna znaleźć się na rozpowszechnianych przez nią dokumentach oraz została podana do wiadomości przed wystąpieniem publicznym przedstawiciela organizacji. Taka organizacja nie mogłaby udzielać wsparcia partiom politycznym, komitetom wyborczym ani komitetom inicjatyw ustawodawczych obywateli. Wyłączone spod ustawy byłyby środki z budżetu UE lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Polska, a także przekazane przez obywatela obcego państwa (jeżeli nie były wyższe niż 6-krotność minimalnego wynagrodzenia brutto).

– Za każde uchybienie przewidziane są drakońskie kary: od 3 do 50 tys. zł dla organizacji i od 1 tys. do 30 tys. zł dla członków zarządu. Jak wynika z badań Klon/Jawor, przeciętny dochód roczny organizacji w Polsce to ok. 28 tys. zł. Kto zaryzykuje taką karę? – pyta Kuba Wygnański z Fundacji Stocznia, współtwórca m.in. Banku Danych o Organizacjach Pozarządowych Klon/Jawor. Dodaje, że Stocznia i Fundacja Batorego są np. dysponentami funduszy norweskich. Aplikują o nie setki organizacji. Każda, która je otrzyma, zostanie objęta ustawą, stanie się więc „zagranicznym agentem”. – Nie wyobrażam sobie dalszych prac nad ustawą bez ogólnopolskiej dyskusji. Chcemy usłyszeć zarzuty, propozycje. Chcemy debaty i zgłaszamy chęć uczestnictwa choćby od zaraz – apeluje.

zobacz także:

Najpierw przegląd tego, co jest

– Jeś … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKrzysztof Rutkowski z programem w telewizji. Donoszą już, ile zarobi
Następny artykułARiMR: Nabór wniosków 1-7 września_Przetwórstwo rybne poszkodowane COVID-19