Jest wiele sposób na wydłużenie żywotności gier, lub po prostu rozciągnięcie okresu ich znaczącej sprzedaży. Bardzo popularne są zniżki czy pełnoprawne dodatki zachęcające do sięgnięcia po produkcję. Inną, dużo mocniej angażującą i czasochłonną sprawą, jest ekspansja na inne gałęzi popkultury. W małym stopniu – gier planszowych, komiksów czy książek lub tym dużem – poprzez seriale aktorskie i animowane.
Dużo częściej mamy jednak do czynienia z aktualizacjami zawartości. I nie tylko pod kątem usuwania błędów i poprawiania niedociągnięć, ale w kontekście zupełnie nowych elementów, które mają na celu poszerzanie opcji zabawy i jej poprawianie. Z tego powodu bardzo szybko po premierze pojawiają się na przykład Road Mapy mające na celu upewnienie potencjalnie niezdecydowanych konsumentów, że mogą liczyć przynajmniej jeszcze na kilka miesięcy wsparcia.
Niekiedy jest to także krok, który ma ratować produkcję i opinię o niej. Porządne darmowe rozszerzenia mogą niekiedy zdziałać cuda i sprawić, że po grę sięgną masy nowych graczy. Z tego względu jest to praktyka będąca dziś codziennością. Zwłaszcza w przypadku gier, które nie poradziły sobie tak, jak powinny.
Unbound!
Spędziłem trochę czasu przy Need for Speed Unbound i… Nie potrafię jednoznacznie wypowiedzieć się na temat tej odsłony. Początkowo bawiłem się przednio – świetnie uczestniczyło mi się w kolejnych wyścigach, muzyka totalnie trafiała w moje gusta, a cała ta „ziomalska” otoczka naprawdę idealnie wpasowywała się w to, czego po samej grze oczekiwałem. I nawet „kreskówkowe” wstawki nie były przeszkodą.
Cóż… Do czasu! Już po kilku godzinach zaczyna się w to wszystko wkradać nuda, a model jazdy – choć początkowo sprawiający wrażenie naprawdę przyjemnego – szybko zaczął mnie irytować. Łapałem się nawet na tym, że nieustannie budowałem w swojej głowie porównania na zasadzie „Forza Horizon zrobiła lepiej to, tamto i siamto”. A to nie świadczy najlepiej o najnowszej odsłonie Need for Speeda.
Była to więc dla mnie na swój sposób produkcja pełna sprzeczności. I wydaje się, że nie byłem w tym samym. Najlepiej świadczą o takim stanie rzeczy oceny, jakie recenzenci oraz fani serii zaserwowali rzeczonemu tytułowi, a także jego cena. Albo bardziej fakt, jak szybko doszło do licznych obniżek. Dziś zapłacimy niewiele ponad stówkę za pudełkowe wydanie na nowe generacje. A przecież premiera była stosunkowo niedawno!
Niemniej, ekipa deweloperów zamierza uskutecznić podejście niczym to, o którym wspomniałem już we wstępie tekstu. Nie planują porzucać tonącego okrętu – albo, pozostając bardziej w temacie – autka, które zaczyna się powoli palić. Zamiast tego reagują, działają i spróbują rozpalić tę iskrę w serduchu wielbicieli gier wyścigowych. Zamierzają rozwinąć tytuł, serwując nam porządną rzecz. A mianowicie…
Need for Speed Unbound 2 – Volume 2
Być może jakimś cudem ominął Was ten temat w ubiegłym tygodniu, więc dla przypomnienia postaram się mniej więcej nakreślić, czym jest wspomniane w podtytule tego tekstu „ Need for Speed Unbound 2 – Volume 2”. W dużym skrócie, jest to obszerny plan rozwoju samej gry, aby przez najbliższy czas dostarczać graczom masy nowości, które mają zachęcić do pozostania w Lakeshore.
Wśród elementów, na które możemy liczyć, mają pojawić się nowe typy wyścigów, nieznane trasy, więcej ulepszeń, konkretne wydarzenia i wyzwania (tych ma być nawet czterdzieści), a także oczywiście więcej przedmiotów kosmetycznych (co zostało przyjęte raczej parsknięciem, aniżeli radością). Cóż, brzmi ciekawe, a w praktyce ma się pojawić już jutro (we wtorek, 21 marca). Jak będzie? Przekonamy się na własnej skórze!
Nie mogę się jednak wyzbyć wrażenia, iż… Nie jest to do końca to, czego chcieliby gracze. Jakby bowiem nie spojrzeć, trudno trafić na recenzje, w których podstawowym zarzutem byłoby to, że w Need for Speed Unbound brakuje zawartości. Jeśli już ktoś to wymieniał, to jako nieco naciągana wada. A częściej dało się znaleźć sam temat zawartości w kolumnie z plusami najnowszej odsłony wyścigowej serii.
Same minusy tkwiły raczej w innych rzeczach i pokuszę się tu nawet o stwierdzenie, że zupełnie inne elementy odpychały od siebie graczy. Lub po prostu nie zachęcały ich do sięgnięcia po grę… Niektórym nie pasowała stylistyka, inni nie odnaleźli się w tym „ziomalskim” stylu niczym w Watch Dogs 2, a jeszcze kolejni nie potrafi strawić tego modelu jazdy. I zwłaszcza ta ostatnia sprawa jest właściwie nie do przeskoczenia.
Dla kogo Volume 2?
Koniec końców należy sobie odpowiedzieć na pytanie, do kogo kierowany jest Need for Speed Unbound 2 – Volume 2. Racjonalnie rzecz biorąc, dodatki – zwłaszcza te darmowe – mają zazwyczaj na celu przyciąganie nowych graczy. W tym przypadku to niestety nie zadziała, więc… Miejmy po prostu nadzieję, że skorzystają osoby będące fanami najnowszej odsłony Need for Speeda.
Ja sam, choć bawiłem się nieźle, nie czuję większej chęci powrotu – nawet pomimo wielu nowości, które mają zostać zaoferowane. Nie wykluczam jednak, że może dam się porwać nowym trasom. Najpierw chcę jednak zobaczyć, jak całość wypadnie – na ten moment odpuszczam i nie wiem, czy deweloperzy w dobry sposób podchodzą do tematu. Ten pociąg raczej nie odjechał, ale w ten sposób nie zachęcą nowych pasażerów, by do niego doskoczyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS