Kolejną z drużyn, której przedstawiciele w poniedziałek zorganizowali specjalny dzień dla mediów byli Oklahoma City Thunder. Zgromadzeni dziennikarze i kibice mieli możliwość usłyszeć, co do powiedzenia mają ich ulubieńcy, a przede wszystkim zdecydowanie największa gwiazda drużyny, Shai Gilgeous-Alexander.
Reprezentant Kanady w ubiegłym sezonie zajął drugie miejsce w plebiscycie na MVP ligi. Również w tym sezonie jest uważany za jednego z faworytów do nagrody, podobnie jak Oklahoma City Thunder zdaniem wielu znajdują się w gronie najpoważniejszych kandydatów do walki o najwyższe cele. Jednym z powodów takie stanu rzeczy są ciekawe ruchy dokonane minionego lata, gdy do klubu przyszli Isaiah Hartenstein czy – zwłaszcza – Alex Caruso.
Doświadczony obrońca o niezbyt bujnej fryzurze trafił do Thunder w ramach wymiany za Josha Giddeya, który mimo wszystko chyba nigdy tak do końca się nie odnalazł w drużynie trenowanej przez Marka Daigneaulta. Według doniesień Brandona Rahbara z Daily Thunder, Shai Gilgeous-Alexander z humorem wypowiedział się o treningowej rywalizacji z byłym koszykarzem Los Angeles Lakers i Chicago Bulls.
– Jest dokładnie taki, jakim go zapamiętałem z przeszłości, gdy graliśmy przeciwko sobie: piekielnie irytujący. To ten upierdliwy typ, który uczepi się ciebie jak rzep psiego ogona i krąży za tobą po całym parkiecie. A do tego w ataku podejmuje właściwe, mądre decyzje – szczerze podsumował SGA.
W podobnym tonie wypowiedział się trener Daigneult, z którego wypowiedzi można wyczuć, jak sobie ceni możliwość współpracy z weteranami takimi jak Hartenstein czy Caruso. Zdaniem szkoleniowca ich doświadczenie powinno wystarczyć, by najmłodsza obecnie drużyna NBA skończyła sezon regularny na czołowym miejscu w swojej konferencji.
– Obaj są zawodnikami, którzy cenią sobie grę zespołową przy pełnym zaangażowaniu, a na tym właśnie polega nasz styl. W trakcie swoich karier niejednokrotnie udowadniali, że potrafią dać od siebie coś ekstra. (…) Dzięki temu, kim są, z pewnością będą dobrze współgrać z resztą zespołu – stwierdził Daigneault.
Nie chodzi tu tylko o to, że 30-letni Alex jest obecnie najstarszym zawodnikiem w kadrze OKC, której średnia wieku wynosi jakieś 25 lat. Ważniejsze jest to, co sam zawodnik może wnieść do drużyny. Obrona na obwodzie była chyba najsłabszym punktem Thunder podczas ich porażki z Dallas Mavericks w drugiej rundzie fazy play-off, a Caruso to w tym aspekcie jeden z czołowych graczy ligi. Krycie najlepszych snajperów drużyn przeciwnych to dla niego chleb powszedni. Ten gość wie co zrobić, by każdy zdobyty przez przeciwników punkt wymagał od nich maksimum wysiłku.
Tym właśnie nowy nabytek OKC różni się od Giddeya, który także z powodu braku umiejętności rzutu z dystansu w dużej części play-offów wyglądał po prostu jak ciało obce. Zgoda, Bald Mamba to nie jest nowy Steph Curry, ale potrafi przymierzyć zza łuku, co powinno zapewnić Shaiowi więcej swobody do zdobywania punktów. Z kolei drugą z bolączek Thunder, zbieraniem piłek, zajmie się Hartenstein, który tym samym zdejmie sporo presji z wciąż nieco zbyt wątłych barków Cheta Holmgrena.
Na papierze wydaje się, że w Oklahomie stworzyli idealny roster do skutecznego rywalizowania w nowoczesnej NBA. Zestawienie młodości z doświadczeniem, którego ewidentnie brakowało podczas serii z Mavs, może stanowić mieszankę wybuchową, która wzniesie drużynę na jeszcze wyższy poziom. O ile, rzecz jasna, Daigneault będzie w stanie odpowiednio poukładać wszystkie klocki. Kluczowym elementem układanki zdecydowanie będzie Caruso, który również pozwolił sobie na odrobinę humoru, mówiąc: – Mniej więcej wiem jak dobry jest każdy z chłopaków. Przez całe lato oglądałem filmiki na YouTube.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS