Jego pierwszą miłością był Milan z Marco van Bastenem, Ruudem Gullitem i Frankiem Rijkaardem. Potem pokochał Barcelonę dzięki Ronaldinho i Leo Messiemu.
“Fuerza Leo, fuerza Barca” – krzyknął Kobe Bryant, gdy ogłaszał, że kończy karierę w NBA, a jeden z dziennikarzy przekazał mu pozdrowienia od Messiego. Poznali się w 2007 roku, gdy Bryant odwiedzał w Barcelonie Pau Gasola, centra, z którym się zaprzyjaźnił, którego namówił na transfer do Los Angeles Lakers i, z którym zdobył dwa tytuły mistrza NBA.
Odwiedziny u Gasola były okazją, by wyskoczyć na Camp Nou. Kobe wysoko cenił Andresa Iniestę, Carlesa Puyola i innych graczy z Katalonii, a przede wszystkim Ronaldinho – laureata Złotej Piłki z 2005 roku.
14 lipca 2007 roku czarna limuzyna z przyciemnianymi szybami podjechała pod bramy stadionu Barcy. Z okna wychylił się ciemnoskóry Amerykanin z filmowym uśmiechem. Po hiszpańsku zagadał do ochroniarzy.
Sprawdź!
“Panie Oriol, mamy tu jakiegoś faceta, który mówi, że nazywa się Kobe Bryant i że chciałby obejrzeć trening” – powiedział ochroniarz przez krótkofalówkę do szefa prasowego klubu. W tak niespodziewanych okolicznościach największa wtedy gwiazda NBA została jednym z kibiców Barcelony.
Bryant wspominał dzień, gdy poznał Leo Messiego. Ronaldinho powiedział mu: “przedstawię ci chłopaka, który zostanie kiedyś piłkarzem wszech czasów”. “Dla mnie największy jesteś ty” – powiedział Bryant. “Zobaczysz, że ten dzieciak przyćmi nas wszystkich” – stwierdził Ronaldinho. Szybko się okazało, że Brazylijczyk się nie mylił.
Ronaldinho był wtedy największym idolem Messiego. Leo starał się go naśladować we wszystkim. Brazylijczyk, wielbiciel tańca, wina i nocnych klubów, nie wciągnął w te pasje młodziana z Argentyny.
Miłość Bryanta do piłki urodziła się we Włoszech, gdzie jego ojciec grał w koszykówkę. Kobe jako dzieciak uprawiał koszykówkę, a potem także piłkę nożną. Zakochał się w Milanie z Van Bastenem, Gullitem, Rijkaardem. Szczególnym podziwem darzył jednak Paolo Maldiniego. Gdyby w 1992 roku jego rodzina nie wróciła do USA, zostałby piłkarzem. Tak opowiadał.
Jego tragiczna śmierć w katastrofie helikoptera w styczniu 2020 roku to był cios i dla Milanu i Barcelony. Obydwa kluby uczciły pamięć giganta z Lakers – jak kogoś wyjątkowego na Giuseppe Meazza i Camp Nou.
MiWi
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS