Poziom wody w zbiorniku Racibórz Dolny, który przechwycił falę wezbraniową na Odrze stabilizuje się, nie zwiększa się już ilość gromadzonej w nim wody – wynika z informacji przedstawicieli Wód Polskich. Eksperci zgodnie podkreślają, że to on “obronił” południowo-zachodnią Polskę przed jeszcze bardziej tragiczną sytuacją powodziową.
A gdyby zbiornika w Raciborzu nie było?
A co by było dziś, gdyby zbiornik nie powstał? – Najprawdopodobniej powtórzyłby się scenariusz z 1997 roku, kiedy wszystkie miasta po kolei – Racibórz, Kędzierzyn-Koźle, Krapkowice, Opole, Wrocław, a także Brzeg i Oława po drodze – zostały zalane przez falę powodziową – stwierdził dr Krzysztof Badora. Przypomniał, że zbiornik Racibórz-Dolny jest w stanie pomieścić 185 mln metrów sześciennych wody, i właśnie ta wielka pojemność pozwoliła spłaszczyć falę.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
– Zbiornik jest rozległy, bezpieczny, piętrzy wodę nisko, więc nie ma dużego naporu na wały. A woda, która do niego wpływa z impetem, rozlewając się szeroko, zanim dotrze do zapory, wyhamowuje – opisywał. Podkreślił też, że zbiornik w Raciborzu jest zbiornikiem suchym – zatem wypełniał się od zera, a to pozwala wykorzystać w pełni jego pojemność. Wody Polskie we wtorek rano podawały, że zbiornik jest wypełniony w 78 proc.
– Niestety zbiornik nyski czy otmuchowski to są zbiorniki zawodnione. Mają jakąś tam retencję, ale kiedy przyszła fala powodziowa, duża ich część, a według mieszkańców Nysy – wiem, bo mam tam znajomych – zbyt duża część była wypełniona wodą – relacjonował. I dodał, że zdaniem mieszkańców nagromadzoną wodę zaczęto zrzucać zbyt późno, choć wiedziano, że idzie wielka woda z gór.
Zbiorniki retencyjne? A może inaczej chronić się przed powodzią?
Pytany o to, które strategie zapobiegania powodziom mają sens – budowa zbiorników retencyjnych, renaturyzowanie rzek czy przywracanie rozlewisk – odpowiedział: wszystkie. – Trzeba zacząć od retencji krajobrazowej. Bardzo wysoko w górach, ale też na nizinach – wszędzie, gdzie się da, powinniśmy pozostawiać wodę na dłużej – podkreślał. Co to oznacza? Chodzi o to, aby nie meliorować bagien i torfowisk, nie wycinać drzew, ale też prowadzić gospodarkę leśną w sposób, który nie jest nastawiony na pozyskiwanie drewna.
– W górach jest to szczególnie istotne, bo tam się liczy czas. Tam nawet kilkugodzinna akumulacja wody w liściach, konarach, w strefie korzeniowej ratuje miejscowości górskie – wskazywał. Zwrócił uwagę, że na Opolszczyźnie czy na Dolnym Śląsku w dolinach rzecznych praktycznie nie ma łąk, które zbierały i przytrzymywały wodę. – W tej chwili są poorane, zaorane aż do samego koryta – opisywał. Mówiąc o Kotlinie Kłodzkiej, nawiązał do fotomap i zdjęć, na których widać, że wąskie dolinki tamtejszych rzek są również zabudowane. – To nie jest rdzenna zabudowa miejscowości górskich, tylko zabudowa nowa, turystyczna – wskazywał.
Nie ma miejsca na poldery
I dlatego – jak mówił – w tym rejonie nie ma gdzie zrobić miejsc rozlewowych czy polderów, bo wszystko zostało zabudowane. – My mamy mnóstwo błędów popełnionych w urbanistyce, w gospodarce przestrzennej. Swawolnie dopuszczaliśmy do rozwoju zabudowy dolin rzecznych, a teraz mamy problem – podsumował Krzysztof Badora.
Pytany o sprawę wycinki drzew w Masywie Śnieżnika, wskazał na jeszcze jeden aspekt, który mógł się przyczynić do tak poważnej sytuacji powodziowej. – Chodzi o następstwo kataklizmu ekologicznego, do którego doszło w tamtym regionie, a mianowicie całkowitego zniszczenia drzewostanów świerkowych – wyjaśniał. Dlaczego to tak istotne?
– Po stronie czeskiej monokultury świerkowe zajmowały potężne obszary. Zarówno Polacy, jak i Czesi prowadzili w ciągu ostatnich 20 lat politykę wymiany takich świerków, które nie dawały sobie tam rady, na drzewostany bukowo-jodłowe. Ale ten odbudowywany lat będzie pełnił funkcję retencyjną za kilkadziesiąt lat, kiedy te drzewa staną się starodrzewiami – wyjaśniał.
Wnioski? Cały system do przebudowy
Anna Piekutowska zapytała dr. Krzysztofa Badorę o wnioski na dziś. – Na dziś wiemy, że system ochrony przeciwpowodziowej miast i miasteczek, wsi Kotliny Kłodzkiej, jest dysfunkcyjny, mówiąc delikatnie. A wiele obiektów jest dysfunkcyjnych, tak jak zapora w pobliżu Stronia Śląskiego. Te zapory, po przerwaniu, mogą zagrażać – wskazywał. Dlatego jego zdaniem przebudować należy całą filozofię myślenia o ochronie przeciwpowodziowej w górach.
A co się stanie na nizinach? – Te prognozy dla mnie nie są zbyt optymistyczne, bo fale z Odry i z Kotliny Kłodzkiej nałożą się – przyznał. Ocenił, że do przebudowy nadaje się prawo wodne, ustawa o zagospodarowaniu przestrzennym, ustawy o ochronie przyrody, prawo budowlane. – Jeżeli będziemy polegać tylko na tych obiektach, coś dobudujemy, to będziemy mieli powtórkę za kilkanaście lat – prognozował.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS