We wtorek w Paryżu Iga Świątek pokonała Marketę Vondrousovą 6:0, 6:2 w ćwierćfinale Roland Garros. Po tym zwycięstwie Iga oceniła na konferencji prasowej, że zagrała jeszcze lepiej niż w poprzedniej rundzie, gdy rozbiła 6:0, 6:0 Anastasiję Potapową.
– Na korcie są dwie osoby, dzisiaj mecz był bardziej wymagający. To, że wygrałam takim wynikiem, jest dla mnie jeszcze większym plusem. A w czym się poprawiłam? Moje uderzenia były cięższe, sprawiały rywalce więcej problemów, mimo że Marketa jest dobra w obronie. Byłam też czujna na wszystkie zmiany rytmu, które zagrała, bo lubi grać kombinacyjnie. Z Potapową mecz był bardziej jednostajny, mało się działo po prostu, a tutaj było czasami trochę dłuższych akcji, trochę gry kombinacyjnej z jej strony – wyjaśniała Świątek.
Na tej samej konferencji jeden z zagranicznych dziennikarzy zapytał Igę, czy oglądała dawne mecze Steffi Graf, a więc legendarnej tenisistki, do której jest teraz porównywana.
– Tak. No cóż, jest wielką mistrzynią i miło, że ktoś mnie do niej porównuje – skromnie odpowiadała Iga. – Nie znam jej, ale mam wrażenie, że jesteśmy do siebie podobne. Też lubi chronić swoją prywatność. Słyszałam od niektórych osób w tourze, że też jest trochę introwertyczna, że też była w swojej strefie [mentalnej] i po prostu skupiała się na tenisie i na tym, co chce zrobić. A co do samego tenisa, to chyba nie mam tak dobrego slajsa jak ona i wolejów. Ale miło, że ktoś mnie do niej porównuje, bo była świetna – mówiła Iga.
Świątek płonie takim ogniem jak kiedyś Graf
Dziś świetna jest Świątek. Do tego stopnia, że ludziom naprawdę przypominają się bardzo dawne czasy. – Niewiele można zrobić przeciw Idze, gdy płonie takim ogniem. To był najkrótszy mecz od czasów Steffi Graf z 1988 roku – zachwycała się Alizé Lim, francuska tenisistka i ekspertka Eurosportu po 40-minutowym popisie Igi przeciw Potapowej.
Świątek swoim występem przypomniała Paryżowi finał Roland Garros sprzed 36 lat. Równo w jego rocznicę, 4 czerwca, Iga znów dała koncert, tym razem w meczu z Vondrousovą. Choć ten mecz potrwał “aż” godzinę i dwie minuty.
Rekordowo krótki mecz Graf trwał zaledwie 32 minuty. Na 10 dni przed swoimi 19. urodzinami Niemka rozbiła Nataszę Zwieriewą w finale 6:0, 6:0. Reprezentantka Związku Radzieckiego wcześniej pokonała w turnieju Martinę Navratilovą i jako mistrzyni świata juniorek miała rzucić wyzwanie również starszej o dwa lata Graf. Tymczasem wyszło tak, że na ceremonii po finale nie chciała zabrać głosu, a później na konferencji prasowej płakała, bo uznała, że mentalnie na ten finał nawet nie wyszła.
Stres 17-letniej dziewczyny można absolutnie zrozumieć, gdy się popatrzy na to:
- 6:0, 6:4 z Guerree w pierwszej rundzie,
- 6:1, 6:0 z Reis w drugiej rundzie,
- 6:0, 6:1 ze Sloane w trzeciej rundzie,
- 6:1, 6:3 z Tauziat w czwartej rundzie,
- 6:0, 6:1 z Fulco w ćwierćfinale,
- 6:3, 7:6 z Sabatini w półfinale.
Tak wyglądała droga Graf do finału. Jedyną przeciwniczką, której Niemka nie poczęstowała ani bajglem (set wygrany do zera), ani bagietką (set wygrany do jednego), była Gabriela Sabatini.
Graf była wtedy wschodzącą gwiazdą, która już zdążyła wygrać Roland Garros 1987 i Australian Open 1988 oraz między tymi turniejami grać w finałach Wimbledonu i US Open. I teraz uwaga – począwszy od Roland Garros 1987 aż do Roland Garros 1990 wielka Niemka zagrała 13 wielkoszlemowych finałów z rzędu! Tak, trzynaście! Z czego wygrała osiem.
W tym Świątek już przebiła legendę!
W tym niezapomnianym finale w Paryżu w 1988 roku nie zatrzymał jej nawet deszcz. Mecz trwał dziewięć minut, gdy trzeba było go przerwać. Po wznowieniu Graf i Zweriewa pograły jeszcze tylko 23 minuty. – Bardzo mi przykro, że to się stało tak szybko – mówiła Niemka. Są tacy, którzy twierdzą, że przy wyniku 6:0, 5:0 nawet wyraźnie odjęła z siły swoich uderzeń, jakby chciała dać rywalce wygrać honorowego gema. Ale ta była ponoć zbyt roztrzęsiona, żeby to wykorzystać.
“Zwierewa była pierwszą od 1974 roku Rosjanką, która dotarła do wielkoszlemowego finału. Dla Radzieckiej Federacji Tenisowej zarobiła w ten sposób 75 tysięcy funtów, a dostała od niej 10 funtów dniówki” – wspominał kiedyś “Guardian”. “W kraju panowało takie podekscytowanie, że finał pokazano na żywo w sowieckiej telewizji” – czytamy. Tę ostatnią informację autor komentuje ironicznym stwierdzeniem, że radzieccy decydenci pewnie chętnie by tamten finał ocenzurowali.
Świat tenisa dostał wtedy pierwszego podwójnego bajgla w finale wielkoszlemowym od 1911 roku (wówczas na Wimbledonie Dorothea Lambert Chambers pokonała 6:0, 6:0 Dorę Broothby). Rozstawiona z numerem 13 Zwieriewa wygrała w tamtym meczu tylko 13 punktów. Pamiętacie, że Potapowa przeciw Świątek wygrała zaledwie 10 punktów? To rekord. Pod tym względem Iga przebiła legendarną Steffi.
Nawet Sabalenka wie, że to królestwo Świątek
Ciekawe jest też zagłębienie się w oficjalną i rzeczywistą długość meczów Graf – Zvereva i Świątek – Potapowa.
Byłem na meczu Igi z Rosjanką i widziałem, że na koniec pierwszego seta na zegarze odliczającym czas wyświetlała się informacja, że potrwał on 19 minut. Tymczasem w oficjalnym raporcie widzimy, że ten set trwał 21 minut. Może więc tak naprawdę Świątek pokonała Potapową w 38, a nie w 40 minut?
Graf według oficjalnego protokołu wygrała ze Zwieriewą nie w 32, a w 34 minuty, ale “Guardian” przekonuje, że “to zbyt hojny zapis dla Rosjanki”.
Zostańmy przy 32 minutach (to się zgadza z wyliczeniami, według których przed godzinną przerwą spowodowaną deszczem panie grały dziewięć minut, a po powrocie na kort – jeszcze 23 minuty). I zastanówmy się, czy możliwe jest pobicie takiego rekordu. Czy Iga może to kiedyś zrobić? Bo kto, jeśli nie ona?
– Oglądałam mecz Igi z Potapową i mówiłam sobie: “Wow! To jest inny poziom”. Musiałam też sobie powiedzieć: “Aryna, nie próbuj robić tego samego, bo zwariujesz! Nie musisz wygrywać szybciej od niej – świat bajgli to jej świat” – dopiero co śmiała się Sabalenka. – Ja będę milsza dla rywalek – dodawała.
Cóż, wygląda na to, że naprawdę tylko Iga może ścigać ten legendarny rekord Steffi Graf. Na razie o sześć minut poprawiła własny rekord. Do niedawna jej najszybciej wygranym pojedynkiem w karierze był ten z Karoliną Pliskovą z finału w Rzymie w 2021 roku. Wówczas Świątek wygrała 6:0, 6:0 w 46 minut. Co dalej? Na pewno “jazda!” po więcej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS