W niedzielę przed Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku ustawiła się kolejka karetek.
– Wszystkie z pacjentami z COVID-19 o ciężkim przebiegu – opowiada ratownik z jednego z ambulansów. – Nam po kilkunastu minach udało się w końcu przekazać pacjenta, nie wiem, czy inni mieli tyle szczęścia. Żyjemy na bombie. Jesteśmy o krok od tego, że pacjenci zaczną umierać w karetkach.
Epidemia koronawirusa na Pomorzu. Wciąż przybywa zgonów
– Rzeczywiście zdarzają się sytuacje, że karetki czekają na przekazanie pacjenta, ale to jednostkowe przypadki. Za każdym razem, kiedy zwalniają się miejsca, zaraz mamy nowe przyjęcia. Niestety odnotowujemy coraz więcej zgonów. Są dni, kiedy to nawet 8-10 pacjentów dziennie. Gdyby nasz szpital miał postać przezroczystej bryły, to jedną częścią byłby podjazd dla karetek, ale drugą wyjazd karawanów. Na szczęście większość pacjentów wychodzi do domu. Ale np. w poniedziałek lekarze wypisywali akt zgonu 35-latka – to dobitnie pokazuje, jak wygląda sytuacja – komentuje Małgorzata Pisarewicz ze spółki Szpitale Pomorskie.
W Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w poniedziałek było 223 pacjentów. – To praktycznie komplet – przyznaje Pisarewicz.
Nie lepiej było w dwóch pozostałych szpitalach spółki. Na oddziale covidowym szpitala w Wejherowie zajętych było 55 na 55 łóżek, w Redłowie – 50 na 50.
Trudniej niż jesienią
Kurczą się także miejsca na oddziałach dla pacjentów zarażonym SARS-CoV-2 w gdańskich szpitalach św. Wojciecha i Kopernika.
– W “Koperniku” na 30 łóżek na oddziale chorób wewnętrznych COVID wszystkie są zajęte. Na Zaspie na 25 łóżek na oddziale intensywnej terapii COVID-19 w poniedziałek wolne były jedynie dwa. Wyraźnie widzimy, że sytuacja jest trudniejsza, niż była jesienią. Wielu pacjentów wymaga hospitalizacji i tlenoterapii – mówi Katarzyna Brożek, rzecznik spółki Copernicus.
Tylko dwa wolne łóżka respiratorowe miał w poniedziałek szpital tymczasowy w Gdańsku.
– Od 8 marca systematycznie powiększaliśmy bazę łóżkową w szpitalu tymczasowym w Gdańsku, za każdym razem miejsca zapełniały się błyskawicznie. W tej chwili mamy 112 miejsc na internie i 10 łóżek respiratorowych. Widzimy potrzebę zwiększenia bazy łóżkowej, ale barierą jest brak personelu medycznego. W chwili obecnej szczególnie potrzebujemy lekarzy anestezjologów, pielęgniarek i ratowników medycznych – wyjaśnia Katarzyna Brożek.
Koronawirus. Będzie przełamanie?
Ratownicy przyznają, że tak trudniej sytuacji na Pomorzu jeszcze nie było.
– Coraz częściej zdarza się, że przyjeżdżamy do pacjenta nawet kilka godzin po wezwaniu. Powodem jest brak wolnych ambulansów, bo albo akurat wiozą innego pacjenta, albo są na dezynfekcji – mówi ratownik z Gdańska.
Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, liczą, że w przeciągu najbliższych 14 dni nastąpi przełamanie wzrostowego trendu zachorowań na COVID-19. To ma już miejsce w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie po trzech tygodniach obowiązywania zaostrzonych rygorów z 45 do 30 proc. spadł odsetek pozytywnych wyników testów na koronawirusa. Czy jednak do tego czasu system zdrowia na Pomorzu nie stanie się niewydolny? Na to pytanie nikt dziś nie jest w stanie odpowiedzieć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS