A A+ A++

Zabawne jest to, że na początku tego roku odwołałam wszystkie wykłady i spotkania. Do końca czerwca skupiam się na pisaniu książki. Myślałam nawet, żeby wyjechać na Spitsbergen, żeby nic mnie nie rozpraszało…

I Spitsbergen przyjechał do ciebie – ulice miast się wyludniły, konferencje odwołano. Stan pandemii to wyzwanie dla analityka trendów?

To na pewno bardzo wyjątkowa sytuacja. Ciekawa do obserwowania zachowań społecznych, nowych sposobów wykorzystywania technologii, ale to obserwowanie, niezależnie od panujących warunków, to moja codzienność. Tu akurat nic się nie zmienia.

Żadne z wyznaczonych przez ciebie na 2020 roku trendów się nie zdezaktualizowały?

Na razie nie. Także z tego powodu, że trendy są długoterminowe. Musimy pamiętać, żeby odróżniać trendy od mód. Trendem jest na przykład postępująca urbanizacja – i od niej nie nastąpi odwrót. Może po wygaszeniu epidemii pomyślimy o tym, by zmienić sposób funkcjonowania miast, przebudować system transportu, ale urbanizacji raczej nic nie zatrzyma.

Li Edelkoort, holenderska analityczka trendów, przewiduje, że nastąpi swoista „kwarantanna konsumpcjonizmu” – nauczymy się żyć lepiej, kupując mniej. Ty się nie zgadzasz z tą tezą?

Nie. Rzeczywiście, wirus zmienia dziś nasze zachowania – inaczej się komunikujemy, ograniczyliśmy konsumpcję i pewnie, kiedy to wszystko się skończy, też będziemy kupowali przez jakiś czas mniej, ale nie dlatego, że nastąpi jakaś powszechna zmiana mentalna, tylko przez kryzys gospodarczy i wysokie bezrobocie. A kiedy i to minie, szybko wrócimy do starych nawyków. W Toskanii jest przepiękne średniowieczne miasteczko, San Gimignano. Nazywa się je średniowiecznym Manhattanem, bo znajduje się w nim wiele domów z wysokimi wieżami. Te wieże to pozostałość sąsiedzkiej konkurencji – im ktoś miał więcej pieniędzy, tym wyższą wieżę budował. Świat się bardzo zmienił, przeszedł wiele kryzysów, a ten sposób ludzkiego działania pozostaje niezmieniony. I po pandemii nie sądzę, żeby się zmienił.

Czytaj też: Wszyscy zadają sobie jedno pytanie. Jak długo jeszcze?

Nawet jeśli miałoby to wspomóc inny wskazywany przez ciebie trend, dbałość o środowisko? Choć wydaje się, że ten trend akurat zszedł w ostatnich dniach na dalszy plan.

W tym przypadku obserwuję pewien paradoks. Internauci od niedawna rozpływają się nad mapami powietrza nad Chinami czy Europą – cieszą się, że jak tylko ograniczyliśmy produkcję i konsumpcję to mamy czyste niebo. Te mapy wcześniej pokazywały straszny smog. Tylko czym jest smog?

W Europie to w większości pyły tzw. niskiej emisji, do 40 m wysokości, czyli powodowanej przez auta z tradycyjnym napędem czy piece, w których palimy byle czym. Ludzie zapominają, że smog to nie tylko wina wielkich zakładów produkcyjnych czy elektrowni, zresztą one mają już bardzo wyśrubowane normy. Jeśli nie chcemy mieć smogu to wystarczy, że przesiądziemy się z samochodów do komunikacji miejskiej czy na rower. Nie robimy tego, bo własny samochód to wciąż wyznacznik statusu, szczególnie w naszej części Europy, wciąż na dorobku. I tu wracamy do przyczyn konsumpcji. Ale jest jeszcze jeden ciekawy aspekt obecnego podejścia do tematu ekologii.

Jaki?

Nasze masowe korzystanie z nowych technologii. Przez koronawirusa nasze życie przeniosło się online. I, owszem, według raportu Ericssona, branża ICT, czyli telekomy i internet, generują niespełna 1,5 proc. światowej emisji CO2, ale już udział takich technologii jak blockchain czy sztuczna inteligencja (AI) w zużywaniu zasobów jest nieporównywalnie większy. Jeśli chodzi o pierwszą, to trwają dziś dyskusje czy jej przydatność jest na tyle duża, by zrównoważyć straty dla środowiska. Co do AI, to wygenerowanie jednego modelu w oparciu o nią, przekłada się na taką emisję CO2 jak trzysta lotów z Nowego Jorku do San Francisco. Tak wynika z wyliczeń University of Massachusetts.

Czytaj też: Polacy nie radzą sobie z kwarantanną. Boom na platformy z pomocą psychologiczną

Ale podobno wspomaga świat nauki w poszukiwaniu szczepionki na COVID-19?

Na pewno pomaga szybciej prowadzić obliczenia i różne symulacje. To ważne przy opracowywaniu nowych leków i szczepionek. To, co my jako ludzie liczymy latami, AI może policzyć w kilka tygodni. No i teraz sami musimy zważyć, co jest dla nas ważniejsze – czy to, że zużywamy zasoby, których mamy mało czy rozwiązanie pewnych kluczowych problemów.

W obliczu pandemii, wybierzemy zapewne ludzkie zdrowie.

Ale przecież pośrednio z powodu zanieczyszczenia powietrza co roku umierają setki tysięcy ludzi.

Mówisz o długiej perspektywie, a większość z nas żyje tu i teraz.

Rzeczywiście. Z badań, które przeprowadzaliśmy dla branży ubezpieczeniowej, wyszło nawet, że wydaje nam się, że jesteśmy nieśmiertelni. Szczególnie wyraźnie widać to wśród młodych ludzi. Dwudziestolatkowie są bardziej skłonni ubezpieczyć szybkę w telefonie niż własne życie. Dopiero starsi ubezpieczają siebie. Przez to podejmujemy w życiu decyzje, które w dłuższej perspektywie są irracjonalne – choćby z punktu widzenia zasobów Ziemi czy życia naszych dzieci i wnuków.

Pracownicy na umowach śmieciowych też się nie ubezpieczyli na wypadek pandemii. Większości z nich pewnie ledwo starczało na życie. Minister rozwoju, Jadwiga Emilewicz, wyraziła nadzieję, że doświadczenie koronawirusa nauczy ich ubezpieczać się w przyszłości.

Chciałabym, żeby tak było, ale nie wydaje mi się. I nie mówię tylko o konsumentach, ale również o firmach. Z przedsiębiorstwami pracujemy tzw. metodą STEEP. Wspólnie analizujemy trendy społeczne, technologiczne, ekonomiczne, środowiskowe i polityczne, które wpłyną na ich działanie w przyszłości. Nie chodzi o to, by wiedzieć, jak będzie. Ja też tego nie wiem, chociaż od 20 lat się prognozowaniem zajmuję. Przyszłość zawsze jest nieznana. Znamy natomiast czynniki zmian. Dzięki nim możemy tworzyć scenariusze, które są ćwiczeniem na wypadek potencjalnych wydarzeń. Niestety, większość firm interesuje się wyłącznie trendami we własnej branży. A przecież czynniki zmian mają znacznie szerszy zasięg. Takim czynnikiem jest na przykład deficyt wody. Dziś wiele firm na niego reaguje redukując jej zużycie lub odzyskując ją w obiegu zamkniętym. Przygotowują się na zmianę w przyszłości.

Któryś z tworzonych przez ciebie scenariuszy brał pod uwagę takie wydarzenia jak pandemia?

Tak. My pracujemy na tzw. kartach czynników zmian. I faktycznie mamy wśród tych czynników pandemię i epidemię. Tyle, że od wielu lat klientów zasadzie nikt nie brał jej pod uwagę. Wszyscy mówili – to nas nie dotyczy. Teraz wiele osób uważa, że pandemia koronawirusa to tzw. czarny łabędź, czyli zdarzenie o ogromnym wpływie na świat, którego zwyczajnie nie dało się przewidzieć. Takim czarnym łabędziem był atak na World Trade Center (WTC) … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHistoria i cholera
Następny artykułTurecki rząd pożycza hotelarzom pieniądze dla touroperatorów