Śledczy próbują ustalić, gdzie przez ostatnie trzy lata ukrywał się Jacek Jaworek i odtworzyć przynajmniej ostatnie chwile z życia potrójnego mordercy z Borowców. Na ich celowniku był między innymi dom, w którym doszło do makabrycznych wydarzeń w lipcu 2021 roku. Zaszło bowiem podejrzenie, że to właśnie tam Jaworek mógł spędzić ostatnie dni. Prokuratura prowadzi też odrębne postępowanie, które dotyczy udzielenia mu pomocy i ukrywania go.
Dokładnie trzy lata temu – w lipcu 2021 roku – w małej wsi Borowce, Jacek Jaworek zastrzelił 44-letnich brata, bratową i jednego z bratanków, 17-latka. Młodszemu, 13-latkowi, udało się przed nim ukryć, a potem uciec do sąsiadów. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, śledczym nie udało się znaleźć podejrzanego o tę brutalną zbrodnię.
Przełom nastąpił w lipcu tego roku za sprawą zwłok z raną postrzałową, które zostały znalezione w Dąbrowie Zielonej (w powiecie częstochowskim). To zaledwie pięć kilometrów od Borowców. Natychmiast więc pojawiły się przypuszczenia związane z jego osobą: że poszukiwany na całym świecie mężczyzna powrócił w rodzinne strony i popełnił samobójstwo. Śledczy – po przeprowadzeniu badań DNA – potwierdzili tę teorię.
Teraz próbują ustalić, gdzie przez ostatnie trzy lata ukrywał się Jacek Jaworek i odtworzyć przynajmniej ostatnie chwile z życia potrójnego mordercy z Borowców.
– Niezwłocznie po ujawnieniu zwłok wspólnie z policją podjęliśmy szereg czynności zmierzających do ustalenia okoliczności tego zdarzenia, a w szczególności ewentualnego udziału w nim osób trzecich – wyjaśnia prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
W sprawie przesłuchano szereg świadków oraz zabezpieczono zapisy monitoringów. Są one obecnie przedmiotem szczegółowej analizy. Poza tym dokonano przeszukania pomieszczeń i pojazdów, należących do jego rodziny, znajomych i innych osób. Na ich celowniku był między innymi dom, w którym doszło do makabrycznych wydarzeń w lipcu 2021 roku. Zaszło bowiem podejrzenie, że to właśnie tam Jaworek mógł spędzić ostatnie dni. Śledczy będą chcieli również ustalić, w jaki sposób Jaworek znalazł się w miejscu, w którym ujawniono zwłoki.
Prokuratura wszczęła też osobne postępowanie w sprawie tak zwanego poplecznictwa. Ewentualni pomocnicy stoją pod groźbą odpowiedzialności karnej za pomocnictwo przestępcy ściganemu listem międzynarodowym.
– Dotyczy ono utrudniania śledztwa przeciwko Jackowi J., poprzez ukrywanie sprawcy zabójstwa w Borowcach w 2021 roku. Przestępstwo takie jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat – mówi prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Śledczy na razie – ze względu na dobro postępowania – nie chcą ujawniać szczegółów w tej sprawie.
– Śledztwo tak naprawdę dopiero się zaczęło. W jego toku będzie przeprowadzonych wiele czynności i ponownie będą też analizowane akta, tak by ustalić, kto mógł mu pomagać – przyznaje prokurator Tomasz Ozimek.
Praca śledczych z pewnością potrwa. Część czynności na pewno będzie powielonych z pierwszego postępowania dotyczącego zbrodni w Borowcach – tak, jak to miało miejsce w przypadku przeszukania domu, w którym doszło do makabrycznych scen.
Arkadiusz Andała, były policjant, właściciel biura detektywistycznego w przeprowadzonej kilkanaście dni temu rozmowie z Dziennikiem Zachodnim podkreślał, że nie wierzy w to, aby Jacek Jaworek mógł ukrywać się bez pomocy osób trzecich. Dotarcie do nich może okazać się przełomowe w całej tej historii.
– Do skutecznego ukrywania się zawsze są potrzebne dwie rzeczy – po pierwsze pieniądze, a po drugie pomoc osób trzecich – wyjaśniał nam przed kilkunastoma dniami.
Były policjant podkreślał, że w przypadku Jacka Jaworka rzeczywiście najciemniej mogło być pod latarnią.
– Nie możemy wykluczyć, że on się ukrywał najpierw za granicą, a później gdzieś w pobliżu. Przecież on te tereny doskonale znał. Jeśli ktoś naprawdę mu pomagał, to mógł się skutecznie ukrywać przez wiele lat. Może pomagali mu znajomi, a może jakaś konkubina, czy zakochana w nim kobieta? W tym przypadku wychodzi jednak na to, że zwyczajnie przemyślał sprawę, dopadło go jakieś sumienie, albo mu się skończyły środki do życia i postanowił tę sprawę zakończyć na swoich warunkach. Jakby to nie zabrzmiało. Gdyby sam się nie ujawnił, śledczy mogliby wrócić do tej sprawy nawet dopiero za 20-30 lat… – tłumaczył.
Samobójstwo Jacka Jaworka nie kończy, a właściwie dopiero zaczyna tę makabryczną historię.
– Teraz na jaw może wyjść wiele faktów, które wcześniej zostały przeoczone. Śledczy po zbrodni przeszukali pobliskie tereny i sobie odpuścili. Później szukali go tylko operacyjnie, a właśnie pozornie najciemniej mogło być pod latarnią. W przypadku Jacka Jaworka może tak być, że początkowo ukrywał się gdzieś dalej, a w ostatnim czasie wrócił, być może nawet z konkretnym zamiarem popełnienia samobójstwa. Obecnie nie da się tego racjonalnie ubrać w całość. Na wyjaśnienie poszczególnych wątków będzie potrzebny czas – przyznał ekspert.
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS