Aleksandra Król zadebiutowała w Pucharze Świata w grudniu 2008 r., lecz długo musiała pracować na sukcesy, o jakich marzyła. Owszem, w 2013 r. zajęła drugie miejsce w slalomie równoległym PŚ w Moskwie, lecz dopiero dwa miesiące temu wywalczyła wyśniony medal MŚ w gruzińskim Bakuriani. Zresztą tego samego dnia 19 lutego mistrzem świata został Oskar Kwiatkowski, więc ta data już na zawsze będzie świętem dla polskiego snowboardu.
Aleksandra Król planuje góralskie wesele
– Wkrótce czeka mnie mój własny ślub, do którego przygotowania idą pełną parą. Trwa zapraszanie gości i załatwianie innych spraw. Dlatego przyszły sezon mam z tyłu głowy, choć dopiero co wróciliśmy z deski. Oczywiście, trwają przygotowania letnie, ale ślub jest najważniejszy – powiedziała nam Aleksandra.
– Zakwasy już się pojawiły, bo letnie przygotowania zaczęliśmy już trzy tygodnie temu, więc wtedy wszystko mnie bolało, a teraz się organizm przyzwyczaił. Na weselu na pewno dam radę tańczyć do rana! Wypije się kawkę, trzeba się pobawić z rodziną. To jedyne w życiu wydarzenie, na które zaprosiliśmy 400 gości – planuje huczne, góralskie weselicho Aleksandra Król.
Tak perspektywa ślubu pomogła Aleksandrze Król
Co ciekawe, perspektywa wesela, zamiast zdekoncentrować, pomogła naszej snowboardzistce w minionym sezonie.
– Zbliżający się ślub był dla mnie odskocznią, dzięki której nie stresowałam się startami aż tak bardzo. Miałam w głowie myśli: „Jeszcze trzeba załatwić to i tamto”, „pora wybrać sukienkę”, więc przeglądałam oferty i miałam zaprzątnięta głowę takimi pierdołami, a nie startem – uśmiecha się Król.
– Dodatkowo wspierał mnie mój narzeczony Jan i to mi również pomagało – nie kryje.
Aleksandra Król zapowiada starty do IO w Cortinie d’Ampezzo
Czy kibice mają się prawo obawiać, że w jakimś stopniu spełniona zawodniczka, po założeniu własnej rodziny odłoży deskę na bok?
– Nie ma takiego zagrożenia. Postanowiłam już, że na pewno do następnych igrzysk w Cortina d’Ampezzo będę trenowała i startowała. Zawsze powtarzałam, że moim największym marzeniem jest wywalczenie medalu na igrzyskach. Oczywiście super, że zdobyłam medal na MŚ, ale głównym celem dla mnie był zawsze medal z IO, więc nie poddaje się i walczę dalej o zrealizowanie tego planu, a mój przyszły mąż bardzo mnie w tym wspiera – podkreśla.
Co ciekawe, wybranek serca pani Aleksandry, choć jak ona jest Góralem, pochodzi z Bukowiny Tatrzańskiej, nie jeździ na snowboardzie.
– Janek woli jazdę na dwóch deskach. Powiedział mi, że w dzieciństwie na zawodach szkolnych wystartował na snowboardzie i był nawet drugi, tyle że na dwóch startujących – śmieje się Aleksandra Król.
Aleksandra Król marzy o PŚ w Polsce
Nie tylko Aleksandra i Oskar Kwiatkowski, ale całe środowisko polskich snowboardzistów ma nadzieję na przeprowadzenie zawodów Pucharu Świata w Polsce. Już w lutym, bo sukcesie na MŚ naszych medalistów, prezes PZN Adam Małysz deklarował w rozmowie z nami, że wkrótce infrastruktura dla snowboardzistów ulegnie poprawie, a związek będzie zabiegał o PŚ w Polsce.
– Mamy stoki, na których można by przeprowadzić PŚ. U snowboardzistów nie ma aż tak wygórowanych wymogów, jak to jest u alpejczyków, więc mam nadzieję, że u nas stoki będą się może nie budowały, ale modernizowały, bo trochę ich jest. Współpraca z Polskim Funduszem Rozwoju i Polskimi Kolejami Linowymi jest dosyć dobra. Byliśmy ostatnio w Ministerstwie Sportu, po to, aby ją jeszcze bardziej rozszerzyć, stworzyć jeszcze lepsze warunki dla alpejczyków i snowboardzistów. Zabiegamy o utwardzenie tras, które mamy, aby nadawały się także pod sport wyczynowy, a nie tylko amatorski. Mam nadzieję, że uda się to zrealizować, dzięki czemu będzie mógł się rozwijać snowboard i narciarstwo alpejskie – powiedział nam prezes Małysz.
ZOBACZ TAKŻE: Adam Małysz już interweniował! Oskar Kwiatkowski i Aleksandra Król dopięli swego
– Bardzo bym chciała, aby udało się zorganizować Puchar Świata w Polsce. Jeżdżąc u siebie mam większy luz, większe wsparcie kibiców. Tak jak podczas ostatniego Pucharu Świata w Suchym, gdzie przyszła cała moja rodzina. Ona nie ma możliwości podróżować za mną po świecie, więc fajnie, że mogą doświadczyć zawodów w naszym kraju. Ja się wówczas czuję jak ryba w wodzie, jest mi dużo łatwiej startować. A prezes Małysz obiecał zabiegi o Puchar Świata, słyszałam to w telewizji, a także ostatnio na spotkaniu z ministrem sportu. Mam nadzieję, że uda się te zawody zorganizować i jeszcze przed igrzyskami dostąpię zaszczytu wystartowania na naszej ziemi w Pucharze Świata – nie kryje Aleksandra.
O ile na stacji narciarskiej w Suchym w dniach 4-5 marca udało się zorganizować pierwszy po 18 latach Puchar Europy w Polsce, o tyle to miejsce nie kwalifikuje się do przyjęcia zawodów rangi Pucharu Świata.
– Z tego, co się orientuję brakuje tam warunków na mecie. Jej szerokość musi wynosić co najmniej 60 metrów, a w Suchym jest za wąsko, więc musieliby wykarczować las. Kto wie, może się to zdarzy. Byłoby fajnie, bo Suche lubimy, często tam trenujemy – dodaje.
Jakie widzi alternatywne lokalizacje?
– Na Podhalu nie brakuje stoków. Czy to w Jurgowie, czy na Kasprowym Wierchu, choć kibice mieliby tam trudniejszy dostęp. Na pewno organizacja takich zawodów pochłonie spore nakłady finansowe, ale liczę na to, że się uda i na pewno ich doczekam – ma nadzieję.
Aleksandra Król o pieniądzach w snowboardzie
Czy ze zdobyciem medalu na MŚ w snowboardzie wiąże się oprócz sportowej także satysfakcja finansowa? Czy ze snowboardu w Polsce można żyć?
– Jeżeli prezentuje się światowy poziom, to da się z tego sportu żyć. Na pewno mam dużo lepszą stabilność finansową niż wcześniej. Razem z Oskarem Kwiatkowskim jesteśmy żołnierzami, w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym, co zapewnia nam stabilność finansową, różne stypendia –chwali sobie Aleksandra Król.
Zwraca też uwagę na specyfikę sportu zawodowego, w którym nigdy nie jest za wiele pieniędzy. Inwestować je można w nieskończoność choćby w sprzęt.
– Cały czas w sport musi władować dużo naszych środków finansowych. Sprzęt jest bardzo drogi. Gdybym nie musiała sama go kupować, to byłoby lepiej. Wówczas jakość treningu by się podniosła, a wraz z nią poprawiłyby się wyniki – uważa.
Jakie są wymagania sprzętowe na każdy sezon?
– Musimy mieć cztery deski, cztery pary butów i tyle samo wiązań. Ja zawsze zostawiam w rezerwie stare buty, a jeszcze inne mam rozłożone na części. Koszt sprzętu na każdy sezon to około 50 tys. zł. Część kupuje związek, a część klub, ale to nie wystarcza, więc kilka tysięcy euro muszę wydać z własnej kieszeni – zdradza Aleksandra Król.
Okazuje się, że Międzynarodowa Federacja Narciarska za sukcesy w Pucharze Świata snowboardzistów premiuje znacznie słabiej niż np. skoczków narciarskich. Pod względem wywalczonych nagród w minionym sezonie Aleksandra była ósma na świecie, za co FIS wypłaci jej 15 468 franków szwajcarskich, czyli około 72 400 zł. Ósmy na liście płac skoczek narciarski – Daniel Tschofenig zainkasował 127 100 franków, czyli 595 150 zł. Obie dyscypliny dzieli przepaść, ale nie wynika ona ze złej woli FIS-u, tylko jest pochodną sponsorów, jakie przyciągają.
Aleksandra Król tak zaczepiła Dawida Kubackiego
W klasyfikacji generalnej slalomu giganta równoległego (PGS) Aleksandra Król była czwarta na świecie. Na przyszły sezon nie planuje taryfy ulgowej.
– W każdym chcę wypaść jak najlepiej, daję z siebie wszystko w każdym starcie. Chciałabym być w czołowej trójce klasyfikacji generalnej slalomu giganta Pucharu Świata. Teraz trochę do tego zabrakło i to będzie główny cel – walczyć „Kryształową Kulę”. Podobny cel będzie miał zapewne Dawid Kubacki, który ma tak samo jak ja brązowy medal MŚ. Śmiałam się w rozmowie z nim, że pozycję startową mamy taką samą i musimy powalczyć w przyszłym sezonie – kończy bojowo Aleksandra Król.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS