A A+ A++

Wszystkie moje działania są zgodne z prawem i wykorzystują to, co prawo przewiduje, ponieważ art. 7 Konstytucji mówi o działaniu organów państwa na podstawie i w ramach prawa” – podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

wPolityce.pl: Panie Przewodniczący, czytam w skrajnie lewicowych mediach zajmujących się mediami, że „Maciej Świrski przed komisją sejmową będzie tłumaczył się z nadużywania władzy” z „nadużywania ustawowych uprawnień (…) w kontekście wolności mediów”. Czy rzeczywiście? Co to za sąd się szykuje?

Maciej Świrski, przewodniczący KRRiT: Na wstępie chcę mocno zaznaczyć, że zaproszenie Regulatora, organu konstytucyjnego państwa na posiedzenie komisji sejmowej w celu przedstawienia przez Przewodniczącego informacji zatytułowane – cytuje – „na temat nadużywania ustawowych uprawnień przez Przewodniczącego w kontekście wolności mediów” jest niedopuszczalną manipulacją, bezpodstawną insynuacją i wprowadza opinię publiczną w błąd.

Wszystkie moje działania są zgodne z prawem i wykorzystują to, co prawo przewiduje, ponieważ art. 7 Konstytucji mówi o działaniu organów państwa na podstawie i w ramach prawa. Prawo, które obowiązuje Przewodniczącego Rady to jest ustawa o radiofonii i telewizji oraz tam, gdzie jest to oddelegowane w ustawie, prawo prasowe i oczywiście wszystkie inne przepisy, które obowiązują urzędy i obywateli. Decyzje podejmowane przez Przewodniczącego mieszczą się jedynie w tych ramach.

Niech więc pani poseł Joanna Scheuring-Wielgus zaprezentuje na posiedzeniu komisji prawomocne wyroki sądów stwierdzające rzekome nadużycia, uzasadniając swoje bezpodstawne tezy przedstawiające mnie jako łamiącego prawo urzędnika i uprawiającego jakąś samowolę. Nie będzie w stanie tego zrobić, gdyż w pracach Przewodniczącego nie zachodzi nadużywanie ustawowych uprawnień. Dlatego nie zamierzam się odnosić do kłamstw i bezpodstawnego oczerniania organu konstytucyjnego świadomą manipulacją oraz prowokacją. Skoro już będę na posiedzeniu Komisji, to po raz kolejny przekażę prawdę o stanie prac Przewodniczącego KRRiT w różnych wątkach.

Jak pan zareaguje jeżeli opozycja będzie chciała zmienić spotkanie komisji na polityczny wiec w duchu „totalności”?

Totalność to niestety jedyna forma, która pozostała opozycji do niszczenia prawdy i dobra, nie mając merytorycznych argumentów i wartościowych kontrpropozycji. Tak więc będzie to kwestia woli i klasy posłów, jak się będą zachowywać w budynku Sejmu, podczas posiedzenia organu Sejmu jakim jest komisja sejmowa. Ja mam wolę rzetelnego poinformowania posłów co do postępowań prowadzonych przez Przewodniczącego Rady, m.in. TOK Fm i TVN itd., gdyż mają prawo wiedzieć o stanie spraw w takim zakresie, w jakim jest to możliwe. Nie mogę bowiem udzielać informacji na temat prowadzonych a nie zakończonych postępowań, ponieważ posłowie nie są stroną w tych postępowaniach. Działania torpedujące czy utrudniające moje wystąpienie będą wyłącznie polityczną hucpą nakierowaną na wywołanie emocji, a nie merytoryczny dialog, nakierowany na pozyskanie wiedzy, ustalenie stanu spraw, mający doinformować państwa posłów czy obywateli. Dlatego powtórzę, udzielę informacji w sprawach, które się zakończyły jak w przypadku TOK FM, w której stroną jest nadawca i Przewodniczący KRRiT, a postępowanie w sprawie o ukaranie TOK FM za poniżanie ofiar II wojny światowej jest już zakończone i uzasadnienie jest publicznie znane, więc mogę się do tego odnieść. Nie będę mówił natomiast o szczegółach postępowań dotyczących pozostałych spraw, gdyż nie są one zakończone.

To dobry moment, by zapytać, jakie jest pana podejście do uprawnień nadzorczych i kontrolnych, które w świetle prawa posiada Przewodniczący KRRiT i Rada? Jak pan definiuje swoje cele?

Cele Przewodniczącego to stanie na straży wolności słowa w mediach i nie ma mojej zgody na naruszenia tej wolności, np. przez stosowanie kłamstw, ataków na godność człowieka czy fundamentalne wartości. Te naruszenia są określone w ustawie, zarówno o radiofonii i telewizji, jak i w prawie prasowym.

Krajowa Rada ma specyficzną strukturę i warto to przypomnieć. Z jednej strony jest to ciało kolegialne, które udziela koncesji i reguluje rynek, a z drugiej strony, Przewodniczący Rady jest osobnym organem, który ma własne, specyficzne zadania nadzoru nad przestrzeganiem przez nadawców i operatorów prawa. Przewodniczący KRRiT ma więc prawo jednoosobowo podejmować decyzję w kwestiach nakładania kar i to zarówno w obszarze reklam, ochrony małoletnich aż – poprzez delegację urt do prawa prasowego – nierzetelnych treści, które się w mediach pojawiają, ponieważ art. 6 pp mówi o tym, że prasa ma rzetelnie informować.

I to jest zapis ustawowy. Art. 53 ustawy o radiofonii i telewizji jest w tej materii jednoznaczny i nie pozostawia żadnego pola do jakiejkolwiek, odmiennej interpretacji. Ustawa nie wykazuje żadnej innej drogi np. wcześniejszej konsultacji z członkami Rady lub uchwały Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Tak więc, jeśli prawo nie jest przestrzegane, to Przewodniczący ma obowiązek reagować tam, gdzie obywatele go powiadomią, albo gdy sam zauważy jakiegoś rodzaju przekroczenie prawa.

Dlaczego częściej niż poprzednicy korzysta pan z uprawnień do nakładania kar na nadawców?

Trudno się zgodzić z oceną, że kar za mojej kadencji jest więcej. W tej chwili prowadzę 11 postępowań, co nie oznacza, że każde z nich zakończy się nałożeniem kary. W ubiegłym roku zaś na różnych nadawców nałożono 25 kar, z czego 9 dotyczyło nadawców publicznych, a 16 pozostałych nadawców telewizyjnych i radiowych.

Każdy Przewodniczący ma swoje własne priorytety. Moi poprzednicy także stosowali kary, jednak zbyt często – w mojej opinii – korzystano jedynie z opcji upomnienia, co w praktyce okazało się mało skuteczne.

Ustawmy więc problem w odpowiedniej perspektywie, w perspektywie praw obywateli do bezpiecznej, wiarygodnej i rzetelnej informacji. Kary to ustawowe narzędzie Regulatorów do reagowania na łamanie prawa. Dlatego należałoby może bardziej zastanowić się nad tym, dlaczego coraz częściej Regulator zmuszony jest reagować na zachowania nadawców, którzy wyraźnie czują się bezkarni, coraz częściej łamią prawo i robią wokół tych postępowań dużo zamieszania medialnego. Problemem jest więc nie reakcja Regulatora i częstotliwość tych reakcji, także – co mocno chcę podkreślić – w reakcji na skargi obywateli – tylko idące w złą stronę, niepokojące praktyki niektórych nadawców, wymuszające reakcję Regulatora. I o tym trzeba mocno mówić, a nie o postępowaniach o ukaranie przez Regulatora, który chroni obywateli przed tymi praktykami. Język mediów uległ totalnemu wypaczeniu, a ustawa nakazuje KRRiT regulowanie tego rynku i nadzór nad tym rynkiem. To jest bardzo poważne zobowiązanie, a ja jestem zwolennikiem respektowania i stosowania prawa.

Ponadto, kary są stosowane przez regulatorów w innych krajach i nie jest to uznawane jako represja, tylko dowód na sprawne i skuteczne działanie organów państwa, chroniące obywateli i reagujące na zmieniające się w niebezpieczną stronę zachowania nadawców. I ostatnia rzecz – uruchamiane przez Przewodniczącego postępowania (albo na skutek skargi lub z urzędu) o ukaranie nadawcy, to nie jest decyzja o karze. To chcę z całą mocą zaznaczyć. Tu mamy kolejne nieporozumienie i uproszczenie stosowane do manipulowania obywatelami. Uruchomienie postępowania o ukaranie to procedura, która ma dopiero rozstrzygnąć, czy jest podstawa do ukarania nadawcy czy nie i wcale nie musi ona kończyć się ukaraniem, to zależy od wyników przeprowadzonego postępowania. A nawet jeśli się zakończy decyzją o karze, to przecież żyjemy w państwie prawa i nadawca ma prawo odwołać się do sądu. Więc faktyczna kara, skutkująca finansowo dla nadawcy, to długi proces dochodzenia do prawdy, na wniosek Przewodniczącego.

Zarzucono też panu, że podczas spotkania z delegacją komisji kultury Parlamentu Europejskiego mówił pan „o polskich kodach kulturowych oraz tożsamości Polski, której trzeba bronić”. Czy naprawdę? To byłaby wspaniała wiadomość.

Tak uważam. Nie tylko ze względu na to, że jestem założycielem Reduty Dobrego Imienia i uważam, że polska polityka historyczna musi być aktywna, ale także dlatego, że dostrzegam zagrożenia technologiczne, które zagrażają przekazywaniu polskiego kodu kulturowemu młodszemu pokoleniu.

Każdy naród posiada swoje kody kulturowe, niezależnie od tego czy o tym wspomina, czy nie. Tak wygląda nasza cywilizacja i na tym polegają różnice pomiędzy narodami i językami narodowymi, a  nowoczesne technologie zagrażają językom narodowym, tak jak j. polskiemu czy językom krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które nie maja globalnego zasięgu. Technologie anglosaskie czy anglojęzyczne w dystrybucji czy prezentacji treści sprawiają, że j. polski zaczyna być wypierany z mediów, zwłaszcza mediów streamingowych. Dobrze, że dzieci uczą się j. angielskiego, ale razem z treściami anglosaskimi, do polskich rodzin wpływają zachowania, które są obce polskiej tradycji i na przykład wypierane są polskie obyczaje i święta, ale to nie jedyne zagrożenie. Poważniejszym zagrożeniem, moim zdaniem, jest przedefiniowanie podstawowych wartości na skutek bezrefleksyjnego kopiowania zachowań i relacji zauważonych na ekranach naszych urządzeń, bez świadomości faktycznych znaczeń niektórych zjawisk. A jak wiadomo – prawo Grishama- Kopernika dotyczy nie tylko pieniądza, ale także innych wartości, także społecznych. To, co jest łatwiejsze, prostsze w odbiorze, nie wymagające wysiłku, wypiera treści, które są trudniejsze, albo wymagają decyzji, co do włożenia wysiłku w ich zrozumienie. Polski kod kulturowy i polska kultura, która jest oparta na chrześcijaństwie, są wypierane przez media cyfrowe i to jest groźne dla każdej tożsamości narodowej opartej na tych wartościach, spójności rodzin czy zakotwiczenia w kulturze narodowej. A media – sama ustawa o tym mówi – mają krzewić kulturę narodową, na gruncie cywilizacji chrześcijańskiej. Dlatego o tym mówię, gdyż dziwi postawa przedstawicielki komisji kultury Parlamentu Europejskiego z Niemiec, która nas niedawno odwiedziła, i jej brak zrozumienia dla wartości kultur narodowych i tożsamości narodowych krajów członkowskich oraz zdziwienie, że Polak, reprezentujący podmiot odpowiedzialny za krzewienie kultury narodowej w swoim własnym kraju mówi o polskiej kulturze i tożsamości narodowej, która jest naszą polską wspólną sprawą i najwyższą wartością narodową. Co tu jest dziwnego? A ci, którzy wtórują tej pani, dlaczego tak naprawdę nie rozumieją, o co Regulatorowi i polskiemu organowi konstytucyjnemu, który reprezentuje polskich obywateli chodzi, dlaczego wolą słuchać, co mówi przedstawiciel z Komisji Kultury PE w unijnym volapüku, a skoro tylko robiony jest raban przeciwko polskości rozumianej jako kapitał społeczny, konsolidujący polski naród, to trzeba się dołączyć do krytyki. Szkoda.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

— WYWIAD. Maciej Świrski: Ktoś musi nakreślić czerwone linie, oczywiście wynikające z polskiego systemu prawnego

— Fundacja Batorego atakuje KRRiT. Świrski odpowiada: Nazwać można wszystko dowolnym epitetem, dopóki publiczność nie zna faktów

— Przewodniczący KRRiT udostępnił nagranie ze spotkania z delegacją komisji PE. „Wiedzieli, że spotkanie jest nagrywane”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAjax Amsterdam ma nowego trenera. Ma pomóc w powrocie na szczyt
Następny artykułOferty pracy – czerwiec 2023 cz. 3