A A+ A++

Wypowiedzi, które padły podczas części publicznej konwencji, równie dobrze moglibyśmy usłyszeć na kongresie PSL. Prawdopodobnie liderzy PSL aktualnie mogliby się dzisiaj pod tymi słowami po prostu podpisać” – mówi portalowi wPolityce.pl, prof. Waldemar Paruch nt. konwencji Porozumienia.

CZYTAJ TAKŻE:

-Co planuje Gowin? „Trzeba od nowa wymyśleć Polskę i od nowa wymyśleć centroprawicę”. Padła tajemnicza zapowiedź

-NASZ WYWIAD. Żalek krytycznie o konwencji: Gowin błądzi w poszukiwaniu programu i tożsamości, traci wiarygodność

-NASZ WYWIAD. Wrażenia po konwencji Porozumienia? Prof. Chwedoruk: Akcenty są wyraźnie położone na to co dzieli od PiS

wPolityce.pl: Jakie wnioski można wyciągnąć z sobotniej konwencji Porozumienia?

Prof. Waldemar Paruch: Można oceniać informacje, które pojawiły się o konwencji, na trzech płaszczyznach. Pierwsza z nich to płaszczyzna polityczna. Należałoby po pierwsze odpowiedzieć na pytanie do kogo konwencja była adresowana. Została zaadresowana przede wszystkim do dwóch podmiotów – PiS i PSL. W odniesieniu do pierwszego adresata konwencja wyraźnie potwierdziła przywództwo Jarosława Gowina, który jest niekwestionowanym liderem tego środowiska politycznego. Wydaje się, że wicepremier wygrał spór wewnętrzny w partii. To na pewno był celowy zamiar. Drugi okazał się efektem ubocznym – Porozumienie jednocześnie pokazało, że mimo licznych wysiłków, to środowisko nie przyciąga dodatkowych działaczy społecznych i wyborców. Owszem, pojawiła się pani Agnieszka Ścigaj – wartościowy poseł, bardzo pracowity, o ciekawych zainteresowaniach parlamentarnych. Jednakże już kilka godzin później pani poseł Ścigaj mówiła wyraźnie, że nie zamierza zgłaszać akcesu do Porozumienia. Generalnie nie było na inauguracji konwencji żadnych nowych twarzy. Dlaczego PSL? Ponieważ wypowiedzi, które padły podczas części publicznej konwencji, równie dobrze moglibyśmy usłyszeć na kongresie PSL. Prawdopodobnie liderzy PSL aktualnie mogliby się dzisiaj pod tymi słowami po prostu podpisać. Moim zdaniem jest to w pewnym sensie oferta przedłożona przez Gowina budowania chadecji polskiej, zapowiadanej przez niektórych liderów PSL. Dlatego też nie bez powodu prezes Jarosław Gowin wspominał również o chadecji polskiej. Krąży w polskiej debacie publicznej marzenie zbudowania bloku centrowego o zabarwieniu chadeckim, który rzekomo mógłby zdobyć ponad 15 proc. głosów w wyborach.

A co będzie drugą płaszczyzną?

Drugą płaszczyzną jest płaszczyzna ideologiczna. I tu jest pewien problem, a nawet kilka. Po pierwsze samoidentyfikacja Porozumienia. Jarosław Gowin mówił, że z jednej strony jego środowisko będzie tworzyło partię nowoczesnego konserwatyzmu, a z drugiej strony, że to będzie partia chrześcijańsko-demokratyczna. Te dwie identyfikacje dzisiaj w Europie się wykluczają – albo konserwatyzm, albo chadecja. Warto pamiętać, że dzisiaj chadecja, zwłaszcza w Europie zachodniej, nie jest partią konserwatywną. Ona się wyraźnie przesunęła z centrum na lewo, a na pewno nie można jej lokować na prawej stronie sporów politycznych. Wystarczy popatrzeć chociażby na zachowania CDU w Niemczech. Chadecja nie jest utożsamiana z konserwatyzmem. Nowoczesny konserwatyzm, to tzw. konserwatyzm współczujący, który się pojawił w debacie publicznej w skali światowej, od początku lat 90-tych, od prezydentury Georga Busha. Ten typ konserwatyzmu w Polsce został zawłaszczony w sposób udany przez Prawo i Sprawiedliwość.

Padło też takie stwierdzenie, które nijak się ma do konserwatyzmu, o rozdziale państwa od kościoła. Samo słowo „rozdział” jest kategorią z rozumowania lewicowo-liberalnego, a nie konserwatywnego, a na pewno nie prawicowego. W myśli konserwatywnej i szerzej prawicowej, mówi się o autonomii państwa i kościoła, a nie rozdziale między nimi. „Rozdział” jest najczęściej kojarzony z dziedzictwem rewolucji francuskiej, czyli raczej w kategoriach nie współistnienia, ani nie współpracy między państwem a kościołem, ale postawy państwa niechętnej obecności religii w przestrzeni publicznej.

Drugi problem ideologiczny to jest stosunek do Unii Europejskiej. Dzisiaj w skali europejskiej, a w Polsce także, toczy się dyskusja pomiędzy dwoma nurtami – eurorealistycznym i euroentuzjastycznym. Z wypowiedzi, które padły na konwencji nie bardzo wiadomo, gdzie się lokuje Porozumienie. Z jednej strony Jarosław Gowin mówił o tym, że jego ugrupowanie odrzuca federalizację Unii Europejskiej, ale we wcześniejszym wystąpieniu kilka dni przedtem, mówił jednocześnie, że Porozumienie chciałoby być w Europejskiej Partii Ludowej. Natomiast EPL, kierowane dzisiaj przez Donalda Tuska w kierunku poparcia federalizmu UE, a nie rozumowaniu w kategoriach „Europy Ojczyzn”. Tu jest więc dużo niekonsekwencji.

Jaką płaszczyznę wskazałby Pan Profesor jako trzecią?

Płaszczyzna trzecia i ostatnia to programowa – o niej wiemy najmniej, bo to były raczej enuncjacje programowe, niż zarysowy, ale całościowy program. Wypowiedzi programowe, jakie padły na konwencji należy oceniać na dwa sposoby. Jeżeli utrzymałaby się Zjednoczona Prawica, to te enuncjacje programowe są pewnym pomysłem na rozszerzanie oferty obozu rządzącego. Jednak, jeżeli konflikty w ZP będą eskalować w kierunku rozpadu, to należy wypowiedzi odczytać skrajnie inaczej – jako wzmacnianie zasadniczych rozbieżności programowych w Zjednoczonej Prawicy.

Co tu mam na myśli? Kilka kwestii głównych, które zostały poruszone w wystąpieniu Jarosława Gowina oraz przez innych mówców na konwencji. Wszystkie te kwestie są bardzo trudne z powodu mnóstwa sprzeczności w nich zawartych. Po pierwsze, na konwencji zostało pokazane, że Porozumienie identyfikuje się z samorządem. Jednak w Polsce mamy dwa problemy – 1) strukturom samorządu nie towarzyszy rozwój samorządności i 2) istnieją dwie koncepcje wsparcia państwa dla samorządu: model PO–PSL i drugi realizowany przez PiS. Za rządów PO-PSL beneficjentami były samorządy wielkich, a za rządów PiS samorządy przez wiele lat zapomniane, na rzecz których są stosowane różne instrumenty finansowe, np. fundusz dróg lokalnych. To są dwa różne podejścia do kwestia samorządności. Gdzie w tym sporze chce się ulokować Porozumienie – tego nie wiemy.

Sprawa druga – zapowiedziano jako priorytet ochronę zdrowia, ale nic się więcej nie dowiedzieliśmy. Nie wiadomo jaka byłaby oferta w materii ochrony zdrowia. Sprawa służby zdrowia przyczyni się na pewno do rozstrzygnięcia wyborczego w 2023 roku, bowiem Polacy dzisiaj już wiedzą, że w tej materii jest konieczna zasadnicza zmiana. Dalej tak jak jest być nie może. Sytuacja zmieniła się zasadniczo i ten problem musi być postawiony na wokandzie w sposób nie deklaratywny, ale konkretny.

Na konwencji została także poruszona kwestia cyfryzacji Polski. Jak według Pana Profesora wypadła?

Kwestia cyfryzacji Polski wypadła bardzo słabo. Pandemia pokazała problem z cyfryzacją Polski. Jest też widoczny spór w naszym kraju. Czy cyfryzacja w Polsce ma polegać na wzmacnianiu możliwości metropolii, np. poprzez 5G, czy Polski powiatowo-gminnej poprzez zaprowadzenie światłowodów w skali zdecydowanie większej niż to jest dzisiaj. Pandemia pokazała, że zasadnicza większość Polski jest oceanem biedy cyfrowej. Nie ma po prostu światłowodów, a istniejące połączenia internetowe są kompletnie zawodne. W tej materii jest potrzebne jednoznaczne stanowisko – czy Polska ma wzmacniać wyspy cyfrowej szczęśliwości, czy redukować skutecznie ocean cyfrowej biedy. Nie da się tych dwóch rozwiązań od razu ze sobą połączyć, chociażby z braku funduszy.

Mamy jeszcze kwestię „zielonego ładu”. Podczas konwencji został położony akcent na „zielony ład”, ale pamiętajmy, że badania chociażby niedawno opublikowane przez CBOS pokazują, że zasadnicza większość Polaków, nie widzi problemu klimatu. To mniejszość zamieszkująca metropolie i niektóre regiony w Polsce, typu Śląsk i Małopolska, akcentuje problem klimatu. Inne badania sprzed kilku lat pokazały, że Polacy nie mają najmniejszej woli poświęcania żadnych swoich prywatnych pieniędzy na walkę ze zmianami klimatycznymi. Nie chodzi tu bynajmniej o kwestie subiektywne, ale o ubóstwo energetyczne. Można stawiać na „zielony ład” w Polsce, ale jest pytanie, jak poradzimy sobie z ubóstwem energetycznym w warunkach, kiedy nośniki ciepła i energii zasadniczo będą drożeć. Zresztą już teraz drożeją, a dochody w takim tempie nie wzrastają. Mam na myśli podwyższenie cen energii, czy koszty ogrzewania mieszkań. To pokazuje, że w Polsce nie ma w tej materii zgody, a na pewno powszechnej akceptacji. Większość Polaków nie uważa problemu klimatu za sprawę wiodącą. Jawi się więc pytanie o stosunek Porozumienia do tej sprzeczności.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Mateusz Majewski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLatifi: nie zobaczyłem Mazepina, to był mój błąd
Następny artykułCzesław Michniewicz tłumaczy czerwoną kartkę: Młody sędzia mnie prowokował