„Myślę, że trzeba Polakom pokazać i samemu być przekonanym, że zmiany naprawdę usprawnią działanie poszczególnych sektorów państwa, a nie wprowadzą tylko zamieszanie, a efekt będzie porównywalny z tym, co było, a być może nawet znacząco gorszy” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl socjolog z KUL prof. Arkadiusz Jabłoński.
wPolityce.pl: Trwają rozmowy o nowej umowie koalicyjnej w Zjednoczonej Prawicy. Czego należy się spodziewać?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Wydaje się, że podtrzymywania tego wszystkiego, co udało się osiągnąć oraz próby działań w tych dziedzinach, w których jeszcze nie udało się wprowadzić zasadniczych zmian korzystnych dla Polaków. Jakie to dziedziny? Wyobrażam sobie, że przede wszystkim sfera prawa, praworządności, funkcjonowania sądów w Polsce. Kolejne zmiany powinny dotyczyć szeroko rozumianej edukacji i nauki, zarówno na poziomie elementarnym, jak i wyższym. Trzecia rzecz to wykorzystanie tej szansy rozwojowej, jaką mamy poprzez zaabsorbowanie do gospodarki nowych rozwiązań technologicznych, nad którymi niekiedy z sukcesami pracują różnego rodzaju inkubatory, wyższe uczelnie, instytuty badawcze itd.
Rekonstrukcja rządu ma usprawnić zarządzanie, a co za tym idzie doprowadzić do oszczędności w wydatkach na centralną administrację publiczną. Zmiany mają objąć nie tylko ministerstwa. Czy to dobry moment na tego typu posunięcia?
Wszystko zależy od tego, na ile za ewentualnym przekształcaniem i redukcją etatów w tych instytucjach państwowych pójdzie sprawne zarządzanie. To nie jest takie oczywiste. Musi to być bardzo wyraźnie podporządkowane celom, jakie ma spełniać administracja publiczna. Jeżeli zatem miałoby to mieć sens, to moim zdaniem powinno być powiązane ze zmianą niektórych elementów ustrojowych i reorganizacją administracji publicznej. Mam na myśli przede wszystkim nie zawsze funkcjonalny podział obowiązków i odpowiedzialności pomiędzy instytucjami na poziomie centralnym, wojewódzkim, powiatowym i gminnym. Wydaje się, że tu jest wiele do zrobienia od czasów reformy administracyjnej w 1999 roku. Nie może dochodzić bowiem do tego, że działania administracji samorządowej skierowane są przeciw celom i działaniom administracji centralnej, tak jakby nie stanowiły one jednej administracji publicznej państwa.
A co do momentu przeprowadzania takich zmian? Czy on jest dobry?
Myślę, że każdy moment przeprowadzenia zmian jest trudny zarówno dla rządzących, jak i dla społeczeństwa. Mamy sytuację epidemiczną, a zatem obawy, czy w ten sposób nie zakłóci się pracy instytucji odpowiedzialnych za utrzymywanie porządku w tych nadzwyczajnych warunkach. Widzimy jednak, że bez centralnych wytycznych i koordynacji działań same samorządy sobie nie radzą. Mamy z jednaj strony oczekiwania dużej autonomii, a z drugiej strony brak własnych inicjatyw i unikanie ponoszenia odpowiedzialności za funkcjonowanie np. szkół, dla których organem prowadzącym są władze samorządowe. Gdy idzie o kalendarz polityczny, to jest najlepszy czas, na zmiany. Szok i ewentualne niezadowolenie, z ich przeprowadzenia, może być rekompensowany odczuwalnym już przez Polaków skuteczniejszym działaniem państwa w różnych obszarach życia społecznego.
Na ile ta rekonstrukcja jest działaniem obliczonym na przyszłe wybory parlamentarne?
Myślę, że to nie jest bezpośrednio powiązane z jakąś grą pod przyszłe wybory. O wiele łatwiejsze byłoby podtrzymywanie pewnego status quo. Oczywiście wszyscy mówią, że trzeba skończyć z nadmiernie rozbudowaną biurokracją, że trzeba ograniczyć różnego rodzaju z tym związane niedogodności. Ale proszę pamiętać jednak, że zmiana zawsze wywołuje poczucie zaniepokojenia społeczeństwa i niezadowolenia różnych grup interesariuszy, którzy korzystają na porządku jaki obecnie funkcjonuje. Wydaje mi się zatem, że rekonstrukcja jest raczej wynikiem wieloletnich już doświadczeń, które wskazują, że państwo nie do końca działa sprawnie. Nawet najlepsi ludzie, ich najlepsze intencje i wola działania nie zawsze przekładają się na pozytywny skutek. Jest jakaś inercja strukturalna, bezwładność systemowa, która to uniemożliwia. Poszukuje się więc nowego modelu rozwiązań ustrojowych, w ramach szeroko rozumianej demokracji parlamentarnej, mogących usprawnić funkcjonowanie administracji publicznej i przynosić lepszy skutek w rozwiązywaniu problemów Polaków.
Każde poszukiwanie rozwiązań jest obarczone pewną dozą ryzyka. Powiedział Pan o tym ryzyku ewentualnego zaburzenia pracy niektórych instytucji państwowych w dobie koronawirusa. Pytanie, czy to jest jedyne ryzyko, czy można wskazać jeszcze jakieś?
Jest zawsze ryzyko wynikające z tego, że pewne utarte koleiny działań administracji, a więc i przyzwyczajenia ludzi do działania i załatwiania wielu spraw zostaną porzucone, czy zasypane. A nie zawsze muszą pojawić się nowe szlaki, które będą korzystniejsze dla ludzi. Najgorszym byłyby takie populistyczne działanie w stylu zmniejszamy biurokrację, bo to się ludziom będzie podobać. Myślę, że trzeba Polakom pokazać i samemu być przekonanym, że zmiany naprawdę usprawnią działanie poszczególnych sektorów państwa, a nie wprowadzą tylko zamieszanie, a efekt będzie porównywalny z tym, co było, a być może nawet znacząco gorszy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS