W grudniu niemiecka Chadecja wybierze nowego przewodniczego partii, który najprawdopodobniej będzie także pretendentem na fotel kanclerza w wyborach do Bundestagu jesienią 2021 roku. Poważnych kandydatów jest obecnie czterech.
Pierwszy to Friedrich Merz , wieloletni wewnątrzpartyjny konkurent Angeli Merkel. Merz, popierany przez konserwatystów, opowiada się za powrotem partii z pozycji socjalliberalnych do konserwatywnych korzeni. Jednak rozgrywki polityczne Merza już wielokrotnie się nie udawały. Uchodzi za sprawnego i kompetentnego kandydata, lecz brak mu szczęścia. Ostatnią przegraną zaliczył w 2018 roku, gdy przegrał wybory na przewodniczącego partii z Annegret Kramp-Karrenbauer.
Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii, nie należy do polityków ofensywnych, takich jak Merz. Jego atutami są spokojne usposobienie i lojalność wobec Merkel. Jako premier wykazuje jednak tendencje do niezdecydowania, co było szczególnie widoczne przy zarządzaniu sytuacją masowego wybuchu zarażeń koronawirusem w ubojniach i zakładach mięsnych w tym regionie.
Norbert Röttgen, minister ochrony środowiska w latach 2009 – 2012, jest specjalistą od kwestii energetycznych, a w ostatnich latach jako poseł zajmował się głównie polityką międzynarodową. Nie dziwi więc, że to właśnie on w walce o tron po Merkel jako pierwszy skrytykował projekt Nord Stream 2. Do wyartykułowania swoich zastrzeżeń wykorzystał program telewizyjny „Hart aber fair”. Szanse Röttgena na szefa Chadeków nie wyglądają jednak dobrze, gdyż mimo sympatycznego wizerunku i elokwencji w kontakcie z mediami, brak mu wyrazistego przekazu.
W sondażach wygrywa natomiast czwarty z kandydatów, premier Bawarii Markus Söder. Wiele wskazuje zatem na to, Söder ma obecnie najlepsze możliwości stać się następcą Merkel. Zyskuje on po części właśnie na słabościach reszty kandydatów, którym, jak pokazują sondaże, niemieccy wyborcy nie wróżą zdobycia fotela szefa niemieckiego rządu.
Budowa lądowego odcinka Nord Stream 2 w Niemczech/Bloomberg
Pozycja Friedricha Merza i Norberta Röttgena na tym etapie walki o głosy delegatów chadeckich wydaje się szczególnie słaba. W tym trudnym okresie związanym z koronawirusem nie udało im się przebić w krajowych mediach. Merz pokazał się tylko na krótko, informując w marcu br. o swoim zarażeniu koronowirusem i szybkim powrocie do zdrowia. Natomiast Söder i Laschet mieli okazję, aby się wykazać jako prawdziwi przywódcy. Z czego Söder skorzystał znacznie skutecznej od Lascheta.
Krótko po wypowiedziach Röttgena, już po wydarzeniach związanych z zatruciem Nawalnego, Merz, cytowany przez tabloid „Bild”, zarekomendował wstrzymanie budowy Nord Stream 2 na dwa lata.
– Do tej pory opowiadałem się za budową gazociągu, pomimo pewnych obaw. Jednak po ataku na Nawalnego Europa musi zareagować. Sugeruję natychmiastowe dwuletnie moratorium na budowę gazociągu. To jest ten język, który rozumie Putin – powiedział Merz.
Laschet był w swoich wypowiedziach na ten temat bardziej powściągliwy i nie odszedł od swojej strategii lojalności w stosunku do pani kanclerz. Jego zdaniem nie powinno się reagować w tej sprawie zbyt pochopnie. Söder zdecydował się natomiast na obronę projektu i powtarzał wyświechtaną co nieco mantrę Angeli Merkel, że Nord Stream 2 nie jest decyzją polityczną, tylko ekonomiczną.
Z perspektywy Polski dyskusja o możliwym zatrzymaniu projektu Nord Stream 2 jest na pewno krokiem naprzód. Za wcześnie jest jednak na otwieranie szampana i zacieranie rąk, bo za taktycznymi wypowiedziami kandydatów kryją się także inne, mniej nagłaśniane wątki, które zwiastują kolejne konflikty energetyczne z Niemcami. Chodzi tu głównie o akcentowanie niezależności od Stanów Zjednoczonych. Należy to co prawda oceniać głównie jako populistyczny chwyt, ale w wypadku ściślejszej współpracy Polski i krajów Trójmorza z Ameryką może to w przyszłości skutkować konfliktam … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS