A A+ A++

Liczba wyświetleń: 422

Pewnie zapytacie się państwo, dlaczego w poprzednim artykule pt. „W samym sercu polskiego Gladio”, zdecydowałem się opowiedzieć historię swojego życia? W konserwatywnym polskim społeczeństwie istnieją pewne tematy tabu, o których się nie mówi, które się zamiata pod dywan. Na przykład problemy rodzinne, choroby i tym podobne. Dlaczego więc zdecydowałem się opowiedzieć o sobie?

Powód jest bardzo prosty: w 2019 roku trafiając do szpitala wielokrotnie, trafiałem tam między innymi z tachykardią (przyspieszona akcja serca) oraz innymi dolegliwościami kardiologicznymi. Przez ostatnie ponad 4 lata tak owych praktycznie nie miałem. Gdy więc 3 września bieżącego roku, dwa dni po tym jak pobrałem zdjęcia AB na swój komputer, po kontakcie z bliżej nieokreśloną substancją, po którym dostałem ponownie problemów z sercem, postanowiłem przerwać milczenie, nawet nie zastanawiając się, czy był to przypadek, czy też celowo zostałem 500 metrów od mojego domu podtruty.

Ponieważ więc już opowiedziałem nieco o sobie, czas na kontynuację. W dzisiejszym tekście opowiem o sobie więcej, a przede wszystkim opowiem więcej o „francuskim” podżegaczu do przemocy. Zacznę od tematów najciekawszych, aby zachęcić czytelników do zapoznania się z całym tekstem.

AMBASADA W BERLINIE

Stałym wątkiem ostatniego etapu pierwszego roku mojej edukacji na UJK w Piotrkowie Trybunalskim były nachalne wspomnienia Francuza o polskiej placówce dyplomatycznej w stolicy Niemiec.

Nie jest żadną tajemnicą, że prawdopodobnie mam niemieckie pochodzenie. To znaczy nie w drugim czy trzecim pokoleniu. I nie, nie miałem dziadka ani wujka w Wermachcie, jak czołowi politycy III RP. Wedle rodzinnej relacji mój wujek trafił do obozu Auschwitz z przyczyn politycznych i do domu już nie powrócił. Inni członkowie rodziny pomagali w walce z niemiecką okupacją Polski.

Moje prawdopodobne pochodzenie niemieckie, w 9 czy też 10 pokoleniu, nie ma więc żadnego znaczenia. Próbowałem więc wykonstatować, o co Francuzowi chodzi, kiedy godzinami zawracał mi głowę polską placówką dyplomatyczną w Berlinie i w ogóle Berlinem. Opowiadał mi jak wygląda podróż z Polski do Berlina, i tym podobne. Czy proponował mi tam pracę?

W pewnym momencie zapytałem o to wprost: czy ma mi do zaproponowania jakąś pracę w ambasadzie RP w Berlinie? Jeżeli dobrze pamiętam, aczkolwiek mogę się mylić, ten zaczął coś tam kręcić, że jak to, że nie może, i inne tego typu wstawki. W każdym razie oferty pracy dla mnie nie miał. Ale i tak nachalnie forsował tematykę Niemiec. Czy więc podejrzewano mnie o bycie niemieckim agentem?

W głowach paranoików, którzy wszędzie widzą zewnętrznych agentów, zwłaszcza rosyjskich, ale tych niemieckich też, takie coś mogło w mojej opinii się narodzić. Tym bardziej że palnąłem mu głupotę, że chce wchodzić w „system” i go zmieniać, aby sprawdzić jego reakcję. Sprawdzanie mnie pod tym kątem uważam więc za prawdopodobne. Oczywiście pod warunkiem, że miałem rzeczywiście do czynienia z rządowym agentem. Czemu daje 99,99% prawdopodobieństwa.

KONSULAT W LYONIE

Francuz prawdopodobnie urodził się w lipcu 1998 roku w Lyonie, przemysłowym mieście lubianym przez imigrantów z różnych stron świata. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że członek jego rodziny otrzymał pracę na placówce dyplomatycznej RP w tym mieście.

Francuz, oprócz opowiadania mi o placówce w Berlinie, w pewnym momencie zaczął także „spowiedź” o konsulacie w Lyonie. Wspominał o zarobkach swojej ciotki, o umowach o pracę, na podstawie których tam pracuje. Mówił mi tak dużo, że aż w końcu ponownie zapytałem, czy ma mi coś do zaoferowania. W końcu co mnie obchodzi, że członek jego rodziny pracuje na podstawie jakichś tam dwóch umów gdzieś tam we Francji?

Żeby dobrze zrozumieć naszą relację, muszę poinformować przy tej okazji, że bynajmniej nie łączyła mnie z tym człowiekiem żadna bliska znajomość. Poza uczelnią nie spotykałem się z nim nigdy, ani razu.

Po pierwsze, bo miałem wówczas ciekawsze zajęcia. Po drugie, bo nie wiedziałem co to za człowiek i dlaczego zdegradował się społecznie, przenosząc się z francuskiej metropolii (aglomeracja – 1,6 mln mieszkańców) do wioski w powiecie piotrkowskim, liczącej 1200 mieszkańców. Przyznacie państwo, że to nielogiczne.

AB opowiadał mi rzecz jasna bardzo wiele rzeczy z życia polskiej dyplomacji, ale jednak minęło 6 lat i nie pamiętam bardzo wielu interesujących kwestii przez niego poruszanych. Może wraz z wejściem w pęd pisania o przeszłości, coś jeszcze mój umysł sobie przypomni.

CZY JESTEM AGENTEM?

Siedząc sobie kiedyś z Francuzem, chyba na drugim piętrze uczelni, przy oknie, ten nagle wyjechał mi z pytaniem: czy ja uważam, że on jest agentem? Po czym dodał, że agentem francuskim.

Było to dla mnie zaskoczenie wielkie. Muszę przyznać, że mój repertuar na jego dziwne wstawki i wspomnienia był naprawdę duży, jednak w tym momencie zaczęło mi brakować słów.

Wielokrotnie Francuzowi powtarzałem, że „znam się na ludziach”.

Nie jest żadną tajemnicą, że mam wyostrzony umysł i zwracam uwagę na każdy szczegół, analizuje go i staram się dobrze zrozumieć sprawy, o których większość osób nie ma pojęcia.

Wiedziałem oczywiście, że Francuz jest rządowym agentem – no, powiedzmy miałem 99,99% pewności. Ale jednak nie mogłem mu przecież odpowiedzieć, że wiem, bo wtedy ci, którzy potencjalnie za nim stali, a wciąż nie wiedziałem dokładnie kto, mogliby wykonać dziwny, być może chaotyczny ruch. Toteż odpowiedziałem coś wymijająco, dodając przy tym, żeby pamiętał, że ja „znam się na ludziach”. Nie wiem, czy zrozumiał, że chodziło mi o to, że ludzkie zachowania i ludzka psychologia nie jest mi obca, pomimo tego, że nie miałem w tym kierunku żadnego wykształcenia. Ale zakomunikowałem mu, że wiem kim jest, w sposób powiedzmy niejednoznaczny. Czy miało to wpływ na późniejsze rozwalenie mi życia? Nie wiem i na to pytanie nie odpowiem. Być może miało.

FRANCUZ-ANOREKTYK

Tak jak już wspomniałem na początku, w polskim konserwatywnym społeczeństwie są pewne tematy tabu, o których „w gościach” i na forum publicznym się nie wspomina. Ja bynajmniej Francuzowi nie mówiłem o sobie praktycznie nic. Pozwalałem mu się wygadać, aby zebrać o nim jak najwięcej informacji, co z resztą jest moją domeną od lat. Najpierw zbieram informacje, potem je analizuję.

Kiedy więc siedząc kiedyś na parterze uczelni i spożywając śniadanie, usłyszałem z ust Francuza, że ten w młodości był kimś w rodzaju anorektyka, zatkało mnie zupełnie. Chyba nie odpowiedziałem mu nic, ale mogę się mylić – czas zrobił swoje. Ten z kolei zaczął dalej opowiadać o swoich problemach, powiedzmy sobie wprost, natury psychicznej. Anoreksja według definicji jest zaburzeniem psychicznym.

Dzisiaj już dokładnie nie pamiętam jego sekwencji słowo w słowo, jednak coś tam chyba jeszcze dodawał, że spożywał tylko jeden posiłek dziennie i że przestał nim być, jak zaczął ćwiczyć fizycznie. Przyznam jednak, że mnie tym mocno zaskoczył, ale także zaniepokoił. Czy człowiek z problemami psychicznymi w przeszłości powinien dbać o nasze bezpieczeństwo?

ZBADAJ SOBIE GENY

Ulubioną wstawką Francuza była genetyka, coś zupełnie mi obcego, co mnie kompletnie nie interesowało. AB jednak postanowił nachalnie forsować ten temat, sugerując chyba przy tym, abym sobie zrobił badania genetyczne. Opowiadał coś tam o Słowianach, haplogrupach, chyba nawet pokrewieństwie – coś, na czym kompletnie wówczas się nie znałem. Po co to robił? Nie wiem i nie odpowiem na to pytanie. Jednak dawałem mu do zrozumienia, że mnie to nie interesuje i pytałem, po co mi o tym mówi? Ten chyba właśnie odpowiadał, aczkolwiek mogłem źle zapamiętać, że powinienem sobie zrobić badania genetyczne.

ALKOHOL TYLKO SPORADYCZNIE

Z Francuzem dużo nas łączyło. Nie tylko byliśmy imiennikami o podobnym wzroście i pochodziliśmy z tego samego województwa (tzn. jego rodzina pochodziła), według starego podziału administracyjnego rzecz jasna. AB podobnie jak ja chyba nie przepadał za alkoholem. W każdym razie twierdził, że pije go sporadycznie, chyba tylko na jakichś imprezach. Ja oczywiście byłem i wciąż jestem całkowitym abstynentem we wszystkim, co szkodliwe dla ciała i intelektu.

WARSZTATY POD ROSYJSKĄ GRANICĄ

W drugim semestrze jeden z wykładowców organizował jakieś warsztaty, obóz czy coś w tym stylu, chyba na Mazurach, w każdym razie pod rosyjską granicą. Kiedy dałem do zrozumienia, że być może się tam udam, Francuz trochę jakby się zmartwił albo zaniepokoił. Dlaczego? Czy dlatego, że pod rosyjską granicą?

Być może tak, być może nie. W każdym razie na owe wydarzenia zapraszał wykładowca mający nieco, a być może nawet bardzo, odmienne poglądy polityczne i geopolityczne, niż ówcześnie rządząca Polską władza. Czy bał się indoktrynacji „antyamerykanizmem”? „Werbunkiem” mnie do prorosyjskiego/proeuropejskiego obozu? To ostatnie pytanie myślę, że trochę nad wyraz ale jednak coś się AB nie spodobało w tym, że mogę się wybrać pod rosyjską granicę z krytykującym naszych najlepszych sojuszników zza oceanu wykładowcą.

NA 100% SŁUŻBY

Napisałem powyżej, że mam 99,99% pewności, że to, co działo się ze mną, było dziełem państwowych organów tajnych. W zasadzie potwierdzam to. Dlaczego jednak nie 100%? Otóż miałem kiedyś 100% pewności, jednak mój rozwój intelektualny sprawił, że do każdej sprawy nabierałem dystansu. Dzisiaj nie mam żadnych wątpliwości, kto odpowiada za zniszczenie mi życia – kwestią jest tylko która trzyliterowa organizacja, ale jednak daje 99,99%, a nie 100%.

Tych wątpliwości nie miałem (jeżeli dobrze pamiętam) 2 maja 2019 roku, około godziny 18:00 kiedy z mojego komputera zaczęły znikać pliki, dosłownie w czasie kiedy się na nie patrzałem. Krótko mówiąc: ktoś zdalnie czyścił mój komputer z danych. A były to dane, jeżeli dobrze pamiętam, pobrane z jakichś portali społecznościowych, czy coś w tym stylu. Więc ich wartość była w sumie zerowa. Po co więc czyszczono na moich oczach mój komputer? Przecież było oczywiste, że w tym momencie będę miał już 100% pewności, że ktoś działa wokół mnie zza kurtyny. Jednak pomimo to, dokonano tego. W sumie wypada mi podziękować za te działania. Wówczas po raz pierwszy już na 100% wiedziałem, że Francuz, „ochlapus”, „profesor” i reszta bandyterki działa na rzecz ludzi, posiadających technologię i możliwości permanentnej inwigilacji i kontroli społeczeństwa.

NIEATRAKCYJNE PROSTYTUTKI

Olbrzymią zagadką dla mnie jest: po co komuś podrzucać pod nos nieatrakcyjne prostytutki? Chęć wytworzenia materiałów kompromitujących? Dlaczego więc nie wysłać najładniejszej w repertuarze?

Mam na myśli szczególnie jedną osobę, chyba blond włosy, która w sposób wulgarny kręciła tym i owym tuż przede mną. Muszę przyznać państwu: widok iście żenujący. Ja rozumiem, żeby prostytutkę wysłać lewakowi, któremu i tak w sumie wszystko jedno czy dostanie HIV-a, czy zmontuje ktoś na niego taśmy, aby nim do końca życia sterować. No ale konserwatyście podsuwać prostytutkę, w dodatku niezbyt urodziwą? Panowie, co z wami?

FRANCUSKIE KOBIETY LUBIĄ ZAROST

Pewnego razu Francuz pokazał mi swoje zdjęcie z wojska, gdzie był ogolony na łyso. Tak przynajmniej określił tę fotografię. Po czym, nie pamiętam czy tego samego dnia, czy też może później, przy okazji jakiejś rozmowy miał twierdzić, że „francuskie kobiety lubią zarost”. Chyba odnosiło się to do mojego zarostu, który wówczas posiadałem. Tylko co mnie interesują upodobania francuskich kobiet, podczas gdy mieszkam ponad 800 kilometrów od najdalej na wschód wysuniętego punktu francuskiej granicy lądowej?

FRANCUZ-SŁOWIANOFIL

Jak dobrze wiemy państwo polskie, tj. III RP, jest w swojej istocie antyrosyjska. Oczywiście, jak Zachód, a zwłaszcza główny sojusznik zza oceanu, robi reset, to i polscy oficerowie idą na wódkę z ludźmi FSB. Tego wszak wymaga sojusznik. Kiedy jednak resetu nie ma, i nakręcana jest konfrontacja wschód-zachód, polityka wraca na tradycyjne antyrosyjskie tory.

Z tego też powodu pewne słowianofilskie ciągotki AB mnie dziwiły. Kiedyś, będąc z nim w księgarni, widziałem, jak zaczął łapać do rąk książki/gazety pod tytułem, choć mogę się mylić, „Mitologia słowiańska”. Muszę przyznać, że od dawna jestem realistą i żadnych słowianofilskich ciągotek nie miałem i nie mam. Francuz jednak nie dość, że po dziś dzień ma słowiańskiego boga ognia i kowalstwa na profilu zdjęciu na „Facebooku”, to jeszcze czasami wciskał mi swoje prosłowiańskie mitologie.

Wówczas nawet przez chwilę myślałem, czy nie jest on czasem kolegą panów z Łubianki, no ale fakt pracy członków jego rodziny na placówce dyplomatycznej (czytaj na placówce wywiadowczej) RP poza granicami kraju, utwierdził mnie w przekonaniu, że to teoria absurdalna.

POGADAJMY O „OCHLAPUSIE”

„Ochlapus” był wyjątkowo natrętną osobą. Kiedy kończyłem zajęcia na uczelni i szedłem sobie na krótki odpoczynek do pobliskiej galerii, ten siadał w bliskiej odległości ode mnie i patrzył się na mnie kilkadziesiąt minut. Po czym jak gdyby nigdy nic odchodził, by pojawić się za mną kilometr czy dwa dalej. Wyjątkowo ordynarna obserwacja japońska. Minęło dużo czasu i nie wiem, czy mógłbym dzisiaj naszkicować jego portret pamięciowy. Jednak, aby zapewnić czytelnikom trochę realizmu, powiem jedynie, abyście wyobrazili sobie człowieka z najbardziej niewyjściowym wyglądem, jaki sobie można tylko wyobrazić. To właśnie był „ochlapus”.

„PROFESOR”

Profesor wyglądał zasadniczo normalnie, jednak w przeciwieństwie do „ochlapusa” zapędzał się w swojej japońskiej obserwacji aż niemal pod sam mój dom. To właśnie ten moment, w połączeniu z nożownikiem sprawił, że odwiedziłem komisariat policji, gdzie, zamiast zająć się moją sprawą, opowiadano bajki.

NOŻOWNIK-TERRORYSTA

Największą szumowiną, jaką w okresie niszczenia mi zdrowia i życia, spotkałem na swojej drodze, był nożownik-terrorysta, który umiejętnie zakrywał twarz czapką z daszkiem, przypuszczalnie, aby nie złapały go kamery monitoringu. Powinien zostać zarejestrowany na monitoringu tak dworca kolejowego w Piotrkowie Trybunalskim, jak i pociągu Przewozów Regionalnych na linii (chyba) Łódź-Częstochowa. Ponadto został zgłoszony przez pasażera, któremu groził poderżnięciem gardła, do konduktora pociągu. Po zrobieniu swojego wysiadł na stacji Gorzkowice, około 22 kilometry od centrum Piotrkowa. Ale zacznijmy od początku.

Siedząc sobie z Francuzem w budynku dworca, dostrzegłem wariata, który wchodzi i zachowuje się jak niezrównoważony psychicznie. Nie wyglądał na pijanego i jak się okaże później, chory psychicznie też raczej nie był. Wyglądało z daleka, jakby był „na misji”. Najpierw szalał na dworcu, po czym wszedł do pociągu razem ze mną, oczywiście do mojego przedziału, oczywiście siadając niemal tuż za mną. Wcześniej jeszcze posiedział chwilę przede mną, gdzie poodgrażał się innym pasażerom, po czym przystąpił do „dzieła głównego”. Siadając za mną nachalnie wrzeszczał do osoby, czy też osób obok (minęły lata, dokładnie nie pamiętam), że będzie podrzynał im/jemu gardła/gardło. To był ten moment gdy coś we mnie pękło. Człowiek ten wcale nie zachowywał się jak pijany, nie chwiał się na nogach, nie zataczał się, nie zachowywał się jak po narkotykach. Mówił pewnie. Daszek od czapki nasunął na dół, zapewne by nie zarejestrowały go kamery. Kim był ten człowiek i dlaczego mając do dyspozycji cały pociąg, usiadł akurat za mną?

„CHCIAŁBYM BIĆ I PAŁOWAĆ IMIGRANTÓW”

Służba na rzecz państwa polskiego to nie żarty. Podjąłem decyzję, że taką widzę dla siebie przyszłość wiele miesięcy przed rozpoczęciem studiów. Kiedy więc wchodzę na uczelnię, spotykam tam człowieka na pozór ułożonego i kulturalnego, który posługuje się wieloma językami, i ten mówi mi, że chciałby zostać żołnierzem pogranicza, aby móc pałować imigrantów i obcokrajowców, to jest to dla mnie niezwykle dziwne. Nie jestem jednak konfidentem, toteż nie zgłaszam dziwnego zachowania kolegi wykładowcom czy też władzom uczelni. Jednak podżeganie do przemocy, bo tak to rozumiałem, się powtarza.

Nie uważam, że Francuz naprawdę chciał zostać tym, kim mówił i robić to co mówił. Uważam to za pewną grę, być może nakierowaną na zmontowanie z moim udziałem jakiegoś aktu przemocy. Wszyscy wiemy, że tajne służby zajmują się takimi rzeczami.

W Stanach Zjednoczonych terroryzm jest sztucznie kreowany, aby utrzymywać wysokie budżety służb specjalnych, przypisywać sobie sukcesy w chwytaniu terrorystów na gorącym uczynku oraz oczywiście nakręcać wojnę z terrorem, która generuje dla wielu sektorów pokaźne zyski, np. dla kompleksu militarno-przemysłowego (polecam książkę „The Terror Factory” Trevora Aaronsona).

W Polsce mieliśmy przykład Brunona Kwietnia – wszyscy wiemy, kto z niego zrobił terrorystę.

Polecam także zapoznać się z historią włoskiego neofaszysty Vincenzo Vinciguerry – modelowy przykład jak tajne służby robią z ludzi krzewicieli przemocy.

ZAJĘCIE ZASTĘPCZE

Ponieważ wyeliminowano mnie z możliwości dalszej edukacji i normalnego życia, postanowiłem zająć się zajęciem zastępczym (wiem, masło maślane). Oprócz badaniem działalności służb tajnych świata Zachodu zająłem się także zabawą w teleturnieje, którą uprawiałem już wcześniej. Wygrałem kilka z nich.

Autorstwo: Terminator 2019
Zdjęcia: Zorro2212 (CC BY-SA 3.0), Axel Mauruszat (C), Art Grafix (CC BY-SA 4.0), Lichen99 (CC BY-SA 3.0), Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

TAGI: Francja, Niemcy, Służby specjalne, Szkolnictwo, Szkolnictwo wyższe, Terroryzm, Wspomnienia

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć “Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji “Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEkopiknik na Górnej Równi Krupowej (zdjęcia)
Następny artykułStrażacy znaleźli w bloku w Kielcach zwęglone ciało. Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana