Deklarowane przez rząd 180 tys. szczepień tygodniowo oznacza, że w ciągu pół roku podanych zostanie ledwie kilka milionów dawek. Tymczasem potrzeba nam około 45 milionów – ostrzega Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.
NEWSWEEK: Narodowy Program Szczepień brzmi dumnie?
Marek Tomków: Niezależnie, jak ten program nazwiemy, na końcu zawsze jest kalkulator. Nie trzeba być wybitnym z matematyki, by wiedzieć, że deklarowane przez rząd 180 tys. szczepień tygodniowo oznacza, że w ciągu pół roku podanych zostanie ledwie kilka milionów dawek. Tymczasem potrzeba ok. 45 mln. A to wszystko przy ogromnym wysiłku już i tak nadwerężonego systemu opieki zdrowotnej.
Czy uda się zaszczepić przynajmniej tych, którzy mają pierwszeństwo?
– Może być trudno. Przecież mówimy o seniorach czy osobach z grupy wysokiego ryzyka. To często osoby z problemami w samodzielnym poruszaniu się, nieposiadające samochodu, wrażliwe na wszelkie infekcje. Wszystko to będzie powodować duże problemy logistyczne.
Jak to wpłynie na system opieki zdrowotnej? Już teraz w niektórych przychodniach na teleporadę trzeba czekać aż trzy tygodnie.
– Wyobraźmy sobie POZ w małej miejscowości. To placówka, w której często dyżuruje tylko jeden lekarz. Wystarczy tylko kilkanaście, kilkadziesiąt szczepień dziennie, żeby praca tego ośrodka została sparaliżowana. Jeśli według deklaracji tygodniowo mamy szczepić 180 tys. osób, oznacza to dokładnie tyle samo odwołanych wizyt innych pacjentów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS