A A+ A++

Piotr Graban zapewnia, że mocno pilnuje, by siatkarze Projektu Warszawa nie fruwali zbyt mocno w obłokach po cennych wygranych w PlusLidze. A tych w obecnym sezonie mają już kilka na koncie. 37-letni trener swoją drużynę uczy zapominania i przyznaje, że bardzo duża częstotliwość grania daje się we znaki nie tylko zawodnikom. – Ja to chyba muszę po kroplówki sięgnąć – mówi grupie dziennikarzy. I niewiele zmienia dla niego fakt, że za dwa lata drużyn w ekstraklasie będzie mniej. Bo – jak stwierdza – do tego czasu zespół może mieć już problemy kadrowe i mentalne.

Zobacz wideo
Projekt Warszawa przerwał serię zwycięstw Jastrzębskiego Węgla. Jan Firlej: Czułem się jak na play-offach

Projekt wygrywa na gorącym terenie, trener tańczy. Dystans do siebie i dobra atmosfera

Większość trenerów chciałaby być teraz na miejscu Grabana. A już zwłaszcza polskich szkoleniowców młodego pokolenia. 37-latek z klubem z Warszawy związany jest od 2019 roku, ale przez pierwsze trzy sezony był asystentem. Nieco ponad rok temu niespodziewanie został głównym szkoleniowcem, zastępując Włocha Roberto Santillego, który został odsunięty od zespołu już po miesiącu rozgrywek. Wydawało się, że gdańszczanin będzie opcją tymczasową, ale radzi sobie tak dobrze, że grzechem byłoby coś zmieniać w sztabie.

Po 11 kolejkach stołeczna drużyna na rozkładzie ma już mistrza Polski Jastrzębski Węgiel, brązowego medalistę poprzedniego sezonu Asseco Resovię Rzeszów i czwarty wtedy Aluron CMC Wartę Zawiercie. W sobotę stanie zaś przed szansą, by do kompletu dołożyć zwycięstwo nad Grupą Azoty Zaksą Kędzierzyn-Koźle, wicemistrzem kraju i triumfatorem Ligi Mistrzów. Obecnie zajmuje drugie miejsce w tabeli, tracąc do jastrzębian tylko punkt.

Projekt 6 grudnia sam zrobił sobie prezent mikołajkowy – pokonał na wyjeździe Aluron 3:0. To właśnie po tym meczu klub zamieścił w mediach społecznościowych filmik z szatni, na którym widać Grabana, który w tańcu najpierw udaje ptaka, a potem w podskokach celebruje cenne zwycięstwo. Okazuje się, że nie był to jego pierwszy taki występ przed zespołem.

– Po raz pierwszy było to po meczu z Resovią (w 1. kolejce Projekt wygrał 3:1 – red.). Chłopaki pokazali mi znaleziony w sieci filmik, na którym trener jakiejś zagranicznej drużyny tańczy tak po sukcesie i rzucili, że jak wygramy na takim gorącym terenie jak Rzeszów, to warto coś takiego zrobić. Nie miałem z tym problemu, ale po meczu zapomniałem o tym. Przypomnieli mi, gdy już wyszedłem z szatni, więc wykonałem zadanie w autokarze. Nagrali to i pośmialiśmy się trochę, ale światło było słabe, więc zarządzili powtórkę. Zawiercie to też gorący teren, więc tam spełniłem obietnicę – opowiada z uśmiechem trener.

Artur Szalpuk zdradza z kolei, że zaproponowali Grabanowi odwzorowanie tego tańca ze względu na podobieństwo do szkoleniowca tamtej piłkarskiej drużyny pod kątem fryzury (jest łysy).

– Ten taniec pokazuje, że trener ma do siebie dystans i że mamy fajną atmosferę w drużynie – podkreśla 28-letni przyjmujący.

Graban bierze na siebie wpadkę ze Skrą. Przydatne siatkarskie klapsy

Już w poprzednim sezonie widać było, że zespół  z Warszawy świetnie funkcjonuje jako grupa. Zawodnicy starali się wspierać Grabana, który niespodziewanie z łącznika zamienił się w dowódcę. Środkowy Jakub Kowalczyk jest jego rówieśnikiem, a kilku innych siatkarzy jest niewiele młodszych. Trener jednak zapewnia, że nie ma problemu z tym, by zachować odpowiednie podejście do graczy i pilnować, by po efektownych zwycięstwach nie poczuli się zbyt pewnie.

– Jak zagramy jedno czy dwa dobre spotkania z mocnymi drużynami, to wiem, że kolejny dzień będzie ciężki, bo będziemy trochę fruwać nad ziemią. Że będę musiał powiedzieć kilka słów, studzić emocje i przypominać, że musimy dalej ciężko pracować, bo przed nami kolejny mecz. Liga pędzi jak szalona i jak się zdekoncentrujesz, to dostaniesz nokaut i nie wiadomo, czy się podniesiesz. Muszę trzymać rękę na pulsie. Jak będzie taka możliwość, to będzie wolne, relaks i zabawa, ale kiedy trzeba pracować, to na 100 procent – zastrzega.

Szalpuk zapytany o to, nad czym przede wszystkim Projekt musi jeszcze pracować, wskazuje zbyt częste tracenie przewag, bo styl gry zespołu mu się podoba i uważa go za atrakcyjny. Graban na to samo pytanie odpowiada, że do poprawy jest…wszystko.

– Nie zadowalam się tym, że wygrywamy. A najtrudniejsze w tym wszystkim jest, by zapominać o przeszłości. Zarówno o tym co było dobre, jak i o tym co było złe – dodaje.

Ale wskazuje też, że jego zespół przeważnie dobrze sobie radzi w zaciętych końcówkach, a dużym atutem jest szeroki skład.

Projekt w tym sezonie zanotował jak na razie jedną porażkę. Niespodziewanie uległ na wyjeździe PGE Skrze Bełchatów 1:3. Szkoleniowiec odpowiedzialność za to niepowodzenie bierze na siebie.

– Nie byliśmy w formie, nie zrobiłem idealnego cyklu treningowego. Powinienem to rozwiązać trochę lepiej. Mieliśmy wtedy dwa mecze wyjazdowe – w ramach Pucharu Challenge i do Bełchatowa. Zrobiliśmy za mały odstęp między zajęciami w siłowni i treningiem w hali, do tego doszły podróże – wszystko się skumulowało. Brakło świeżości i dynamiki, źle to oceniliśmy. Trudno – była to dla nas lekcja. Ale trzeba też oddać, że Skra zagrała fantastyczny mecz – wspomina.

Porażka ta przerwała serię zwycięstw stołecznego zespołu, ale trener dostrzega też plusy takiej sytuacji. – Takie klapsy bardzo często się przydają. Po serii sześciu-siedmiu meczów traci się trochę czujności. Albo myślisz, że już jesteś tak dobry, że samo będzie się wygrywało i troszkę słabiej trenujesz, troszkę słabiej wypoczywasz, nie podchodzisz tak idealnie do wszystkiego i przychodzi ten klaps, takie przebudzenie. Że to jeszcze niespełna połowa sezonu i trzeba dalej pracować – analizuje.

Precyzja aż do bólu. “Liczyłem, że spróbują to odkręcić”

Obecnie w tabeli za jastrzębianami i Projektem są Resovia i Aluron. Przetrzebiona od kilku tygodni kontuzjami Zaksa jest dopiero ósma. Czy ta kolejność realnie oddaje układ sił w PlusLidze w tym sezonie?

– Jest tego coraz bliżej. Wiadomo, że Zaksa ma olbrzymie problemy i jej miejsce powinno być czy będzie wyżej. Życzę im zdrowia. Grając co trzy dni ciężko się zregenerować i wyleczyć, to jest ich największy problem. Generalnie drużyny, w których są kontuzje, przy takim systemie grania, mają kłopot z powrotem. Ten system może premiować zespoły, które mają w składzie mniej kadrowiczów, dysponują szerszym składem. Dotyczy to np. nas czy Jastrzębskiego Węgla. A zdobywanie punktów jest teraz bardzo ważne, by zapewnić sobie lepszą pozycję przed fazą play off – wskazuje Graban.

Jego drużyna też nie jest całkiem wolna od poważnych urazów. Od początku sezonu nie może korzystać z dwóch klasowych środkowych. Piotr Nowakowski ma wrócić koło lutego lub marca, podobnie może wyglądać sprawa Srecko Lisinaca, choć u niego nie wykluczano jeszcze w październiku nieco bardziej optymistycznego scenariusza. Ostatnio klub wysłał Serba do ojczyzny na dodatkowe badania. Od 1, kolejki trener Projektu miał jednak do dyspozycji trzech graczy na tej pozycji, a niedawno dodatkowo pozyskano Amerykanina Taylora Averilla.

Chociaż 37-latek ma więc komfort pod kątem kadrowym, to nie kryje, jak duże trudności sprawia tak intensywne granie, które jest efektem występowania w 16-zespołowej PlusLidze i łączenie tego z europejskimi pucharami. Dlatego ma zastrzeżenia do podjętej na początku roku przez prezesów klubów decyzji dotyczącej systemu obowiązującego w obecnym sezonie. Ze względu na skrócenie z powodu igrzysk czasu przeznaczonego na rozgrywki ligowe 2023/24 brano pod uwagę różne warianty modyfikacji systemu. Ostatecznie faza zasadnicza pozostała bez zmian, a w fazę play off nieco skrócono. Zdaniem Grabana to za mało.

– Zawodnicy są zmęczeni, ale nie tylko oni. Ja to chyba muszę po kroplówki sięgnąć. Nawet jak mamy teoretycznie dzień wolny, to trzeba pracować. Analiza kolejnego rywala czy kwestie organizacyjne. To są miliony spraw i to bardzo męczy. Ci, którzy podejmowali decyzję dotyczącą tego sezonu, chyba nie do końca przemyśleli, jak to będzie wyglądać, gdy ktoś rywalizuje też w pucharach europejskich i gra co trzy dni. Łatwo jest powiedzieć “tak” i zagłosować, ale tą robotą można się pozarzynać. Jak widzimy, jeśli komuś pod względem zdrowotnym powinie się noga, to robi się olbrzymi problem. Trzeba być z każdą rzeczą precyzyjnym aż do bólu. Z każdym treningiem, tym, ile minut kto ma ćwiczyć. To olbrzymia lekcja dla trenerów – ocenia.

Niedawno prezesi klubów PlusLigi zagłosowali, by od sezonu 2025/26 stawka została zmniejszona do 14 zespołów. Ale dla trenera Projektu to niewielkie pocieszenie.

– Liczyłem, że spróbują odkręcić to, co jest w tym sezonie. Dwa lata to kupa czasu. Do tego momentu pewnie będziemy mieć rozegrane jeszcze ponad 100 meczów, mogą się pojawić problemy kadrowe i mentalne. Bo z takim graniem nie da się inaczej. Powinny być jakieś mądre głowy, by zmienić coś już teraz. Nie wiem jak, ale miałem nadzieję, że coś się uda zdziałać. Widać zadowoliliśmy się tym, że stanie się to za dwa lata… – podsumowuje smutno.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚwiadkowie zeznawali na procesie Hiszpana oskarżonego o zabójstwo. „Uczynny, dobry, spokojny”
Następny artykułNiedawny atak zimy kosztował Częstochowę 6,5 mln zł. Były lata, kiedy na cały sezon wydawano mniej