A A+ A++

Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu o rodach Fränkel/Pinkus. Dziś Maciej Dobrzański przybliża historię willi, w której od 2011 roku funkcjonuje Prudnicki Ośrodek Kultury.

Od 2011 roku willa Fränkla – niegdyś zwana też Białym Domem, czy Domem Włókniarza – powszechnie uważana jest za najpiękniejszy budynek w Prudniku. I nie można się temu dziwić – dawna rezydencja Hermanna Fränkla stanowi przykład, jak odrestaurować zabytek, tchnąć w niego nowe życie i pozwolić spełniać ważną dla miasta rolę. Nim jednak zgłębimy współczesne losy obecnej siedziby Prudnickiego Ośrodka Kultury, warto zerknąć w przeszłość. Ta wciąż pozostawia wiele do odkrycia.

Eklektyczna willa – bo i takie określenie funkcjonuje w opisach – została wzniesiona w 1883 roku dla Hermanna Fränkla, syna Samuela, założyciela fabryki włókienniczej. Obiekt w stylu klasycystycznym, który charakterem nawiązuje do włoskich pałaców miejskich, od początku musiał robić duże wrażenie i roztaczać aurę tajemniczości. Wnętrza, z całym swoim przepychem, świadczyły o potędze fabryki tekstylnej i sukcesie zawodowym właściciela, który własną oryginalność przełożył na charakter willi. Potwierdzają to słowa Doroty Kociszewskiej z ekipy remontującej budynek w 2011 roku. Stwierdziła wówczas w wywiadzie dla „Nowej Trybuny Opolskiej”: „Sądząc po wyposażeniu pałacyku, jego właściciel miał wyjątkowo wyrafinowany smak i był wybitnym koneserem sztuki. Ten budynek miał ducha i robił niesamowite wrażenie”.

Centralną przestrzenią we wnętrzu willi uczyniono reprezentacyjny westybul – łączy on główne wejście z innymi pomieszczeniami. Znajdują się tam okazałe, zdobione bogatą dekoracją snycerską schody, które prowadzą na pierwsze piętro. Prudniccy historycy wskazują, że ta część pałacu zachowała swój oryginalny charakter. Już przy wejściu goście fabrykanta natrafiali na fontannę z figurą kobiety na postumencie, trzymającą pięcioramienną lampę, w owalnej niecce zdobionej przez cztery żaby. Przyjęło się uznawać, że ta postać to żona Hermanna Fränkla – Flora, która niejako witała (i wita) przybyłych. Nad schodami oczy cieszy oszałamiający fresk przedstawiający biblijną scenę „Znalezienia Mojżesza”. Powstał trzy lata po wybudowaniu willi – w 1886 roku wykonał go Eugen Hanetzog, malarz i ilustrator bajek. Dziś można się tylko domyślać, czy wybór takiej tematyki malowidła miał związek z faktem, że Hermann i Flora nie mieli potomstwa. W holu znajdują się też dwa lustra w bogatej oprawie architektonicznej, bardzo podobne do tych, jakie zdobią korytarze innych willi należących do rodziny – przy ul. Piastowskiej (Zespół Szkół Medycznych) i Nyskiej 2. Kolejne przykuwające uwagę elementy wystroju tej części pałacu to ceramiczny, bogato zdobiony kominek z datą budowy budynku oraz druga fontanna – żeliwna figura kobiety na tle okrągłego lustra, która pochyla się nad źródłem wody. Ta w latach świetności willi spływała do półokrągłej misy. Jej dno wyłożono kolorową mozaiką. Polichromowany strop XIX wieczni architekci zwieńczyli natomiast – symbolizującym niebo – efektownym świetlikiem z witrażowymi drzwiami i oknami. Podłogi pokrywa wszechobecna stolarka dębowa. Wszystko to miało być jasnym nawiązaniem do czterech żywiołów – powietrza, ognia, ziemi i wody. Te, niezbędne do życia, ale także i oczyszczenia stanowią w tej kompozycji niemal poetycką symbolikę funkcjonowania natury i człowieka, fantazyjnie wplecioną w pałacową przestrzeń.

Tylko ktoś o wykwintnym guście mógł wpaść, bądź przystać na takie rozwiązania. Taki był właśnie Hermann Fränkel – miłośnik Orientu, który nie bez przyczyny został w 1898 roku honorowym konsulem Persji w Berlinie. Co więcej, jest bardzo możliwe, że znajdująca się w Muzeum Ziemi Prudnickiej kolekcja wschodniej broni należała właśnie do niego i była eksponowana gdzieś w jego willi. Aby trafnie spuentować i uzasadnić tezę o wyrafinowanym smaku fabrykanta dodajmy, że w holu willi w narożnikach sufitu pierwotnie zamontowany był tzw. kamień księżycowy, który świecił w mroku. Na południowej fasadzie budynku założono z kolei gzyms w formie korony, od którego wokół willi rozchodziły się słoneczne promienie.

Skoro w ten sposób wyszliśmy już na zewnątrz pałacu Fränkla, przyjrzyjmy się umiejscowieniu obiektu. W czasie, gdy go budowano, ulica Kościuszki (wówczas Hindenburgstrasse) tak samo, jak dziś zaliczała się do ścisłego centrum miasta. Siedzibę Hermana Fränkla wzniesiono po południowej stronie ulicy, tuż przy barokowym, nieistniejącym obecnie klasztorze kapucynów. Rezydencję fabrykanta okalało kute ogrodzenie, które zachowało się do czasów współczesnych. Budynek po każdej ze stron miał sporo wolnej przestrzeni, nie posadowiono go w bezpośredniej bliskości ulicy. Ogród usytuowano od południa. Wszystko wskazuje, że bez żadnych barier architektonicznych łączył się naturalnie z ogrodem sąsiedniej willi, dziś znanej jako restauracja „Parkowa”, w której zamieszkiwał brat Hermanna – Albert. Można tak wnioskować m.in. na podstawie zachowanych śladów po fontannie. Te dostrzeżemy tuż przy ogrodzeniu od południowej strony.

Budulcem willi była cegła. Obiekt założono na planie prostokąta, z ryzalitami, jako budynek cztero-kondygnacyjny, przykryty czterospadowym dachem. Główne wejście prowadzi przez monumentalny kolumnowy portyk. Elewacje otynkowano, ozdobiono boniowaniem i efektownymi sztukateriami. Jednak nie tylko od frontu obiekt prezentował się gustownie. W 1920 roku podczas prac remontowych na stałe zmieniono charakter południowej części budynku. Na fasadzie przeszklono arkady loggii i zamontowano duże, angielskie okna, co było kolejnym nawiązaniem do włoskiego renesansu. Dodatkowo usunięto taras prowadzący do ogrodu oraz zburzono narożny wykusz, podobny do budowli typowo obronnych. Zastąpiono go trójbocznym ryzalitem. W czasach niemieckich, poza wspomnianym remontem z 1920 roku, na terenie willi poważniejsze prace prowadzono dwadzieścia lat wcześniej. Jak podaje Joanna Szot z Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, około 1900 roku „zmieniono nieco układ wnętrz”.

Zmieniała się sama willa, zmieniało się też otoczenie wokół niej. Tu ślady badacza prowadzą do wspomnianego już klasztoru kapucynów. Został on rozebrany w 1907 roku, więc gdy budowano willę, jeszcze istniał. Budowniczowie pałacu zdecydowali się przyłączyć do jego piwnic VII-wieczną piwnicę klasztorną, która odchodząc od południowo-zachodniego narożnika klasztoru w stronę zachodnią, sięgała kolumnowego portyku willi. Kolejnym obiektem, który później sąsiadował z fabrykancką rezydencją była ewangelicka plebania i kościół. Powstał on właśnie w miejscu klasztoru. Do dzisiejszego dnia zachował się mur odgradzający posesję Fränkla od klasztornej działki.

Pisząc o otoczeniu pałacu nie można pominąć okazałego platana, który rośnie od strony ulicy. Bardzo możliwe, że pamięta on młodość samej willi. Dodajmy jeszcze, że główne drzwi wejściowe od strony portyku są oryginalne – włącznie z zamkiem i wciąż pasującym i działającym kluczem (!). Podobnie okna.

Tajemniczy kupiec

W tym miejscu dochodzimy do zaakcentowanej na początku wzmiance o przeszłości, która wciąż pozostawia pole do nowych odkryć. Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, ale w historii tak znanego budynku rysuje się informacyjna, wieloletnia wyrwa. Jak wiadomo Hermann Fränkel – wespół z żoną – w 1898 roku wyjechał z Prudnika do Berlina. Małżeństwo nie miało dzieci. Kto więc mieszkał w willi (ewentualnie był jej właścicielem) od tego czasu aż do 1938 roku i nazistowskiej pożogi? Polskojęzyczne źródła o tym nie informują. Autor niniejszego tekstu natrafił jednak na ważne ślady w źródłach niemieckich. Pomocna okazała się też rozmowa z właścicielką sąsiedniej willi przy obecnej ulicy Parkowej, (jak już wcześniej nadmieniliśmy po wojnie znanej jako „Restauracja Parkowa”). Działania te pozwoliły ustalić tajemniczego, przedwojennego mieszkańca siedziby dzisiejszego Prudnickiego Ośrodka Kultury: był nim kupiec Josef Kronauer. Skąd pewność?

Willę przy ulicy Parkowej kupił w 1935 roku Max Zigahl od mieszkającej wówczas w Raciborzu Gertrud Duczek, z domu Kronauer, co potwierdza akt notarialny. Kobieta ta była córką wspomnianego wyżej Josefa Kronauera i to od niego właśnie otrzymała w prezencie obiekt przy ulicy Parkowej. Tak brzmi relacja córki Maxa Zigahla, obecnej właścicielki budynku kojarzonego z „Restauracją Parkowa”. Jak przekazała autorowi niniejszego artykułu, to właśnie Kronauer był właścicielem interesującej nas tu willi Hermanna Fränkla przy ul. Kościuszki 1. Co więcej – według tej relacji – rezydencję powszechnie określano w mieście jako „willa Kronauer”. Jeśli komuś to nie wystarcza, choć – co podkreślmy – autorką tych słów jest osoba doskonale pamiętająca czasy przedwojenne – to z pomocą przychodzi niemiecka księga adresowa miasta Neustad z 1937 roku zdigitalizowana w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej. A to już dowód niepodważalny. W spisie, pod adresem Hindenburgstrasse 1 (a więc dzisiejsza ul. Kościuszki 1 – siedziba POK) widnieje nie kto inny, jak Josef Kronauer, opisany krótko jako kupiec!

I tu otwiera się pole dla prudnickich badaczy historii. Należałoby ustalić w jaki sposób człowiek ten nabył budynek, zbadać jego ewentualne pokrewieństwo z Fränklami, zweryfikować czy – i w jakich latach – mieszkał w rezydencji, a także sprawdzić w jaki sposób zapisał się na kartach historii przedwojennego Prudnika.

Powyższe informacje są istotne, choć w dalszym ciągu nie wyjaśniają w pełni zagadnienia. Ważne jest, między innymi, właśnie to, w jakich latach mieszkał w willi Kronauer. Rodzina Fränklów była duża, możliwe, że obiekt stał się domem dla spokrewnionych z nią osób po wyjeździe Hermanna w 1898 roku aż do lat trzydziestych, bądź wcześniejszych. Marcin Domino, badacz dziejów rodu twierdzi, że w czasie wojny obiekt mógł być siedzibą dygnitarzy partyjnych. Trzeba przyznać, że taka teza ma racjonalne podstawy. Natomiast na pewno można stwierdzić, że w późnych latach 30 willa nie należała już bezpośrednio do rodziny, która w tamtym czasie w większości mieszkała poza granicami Prudnika, czy – w ogóle – państwa niemieckiego. W 1935 roku wciąż żyli i pracowali co prawda w Neustadt Hans Hubert Pinkus i Ernst Fränkel ze swoimi rodzinami (odpowiednio – do 1938 i 1939 roku) , ale oni zamieszkiwali wille przy ulicach (znów odpowiednio) Piastowskiej (dzisiejszy Zespół Szkół Medycznych) i Nyskiej 2. Tak, czy tak, uzasadniona wydaje się teza, że willa Hermanna Fränkla, pozornie tak dobrze zbadana i znana, jest wciąż źródłem nieodkrytej historii i polem do popisu dla przyszłych badaczy.

Czasy powojenne

Po 1945 roku losy budynku wciąż związane były z fabryką tekstylną, lecz już pod polską władzą. „Frotex” wykorzystywał obiekt jako przyzakładowy dom kultury, klub i świetlicę. To właśnie wtedy popularne stały się nazwy „Biały Dom”, czy „Dom Włókniarza”. W czasie od 1945 roku aż do chwili, gdy w 2007 roku willa stała się własnością gminy Prudnik, na jej terenie miały miejsce trzy większe remonty – w latach 60 i 70. Oba związane były z pogarszającym się stanem technicznym obiektu. Konserwator Joanna Szot informuje, wymieniono wówczas drewniane stropy i więźby na żelbetowe oraz przystosowano willę do nowych, publicznych funkcji (m.in. utworzono kolejną klatkę schodową). Prawdziwa rewolucja i odkrycie całego piękna obiektu miało jednak dopiero nadejść.

Remont, który zdumiał

– Nie znam w Polsce tak zachowanych dekoracji w XIX-wiecznych willach – mówi w rozmowie z Krzysztofem Strauchmannem z „Nowej Trybuny Opolskiej” zupełnie zaskoczona Dorota Kociszewska, która kieruje pracami konserwatorskimi w dawnej rezydencji Hermanna Fränkla. Jest 2010 rok, prace modernizacyjne w budynku idą pełną parą. Odkąd – trzy lata wcześniej – obiekt od „Froteksu” przejęła gmina, samorząd podjął starania o zdobycie środków na gruntowną modernizację. Plan jest taki, by do fabrykanckiego pałacu przenieść siedzibę Prudnickiego Ośrodka Kultury. Tymczasem specjaliści nie mają pojęcia, co kryje się pod farbą na ścianach. Zdumionemu zespołowi konserwatorskiemu ukazują się polichromowane stiuki, arabeski z wzorami nawiązującymi do mitologii greckiej, malowane i złocone stropy, belki, czy stiuki imitujące naturalny kamień, marmur i szlachetne drewno. Okazuje się, że aby zabezpieczyć i wyeksponować odkrycia, trzeba wydać dodatkowo 1,3 mln zł., podczas gdy koszt remontu Białego Domu i tak już przekracza astronomiczną sumę 7 mln. zł!

– Możemy albo zadbać o właściwe zabezpieczenie odkrytych zdobień, albo znów wszystko zamalować i udawać, że nic się nie stało – wyjaśnia „na gorąco” temu samemu reporterowi burmistrz Prudnika Franciszek Fejdych. Nawiązuje w ten sposób do niechlujnie przeprowadzonych remontów z czasów PRL. – Czekam na spotkanie z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków i marszałkiem województwa w sprawie sfinansowania tych prac. Mam nadzieję, że marszałek znajdzie coś w swojej rezerwie budżetowej. – dodaje samorządowiec.

Dziś, po latach od tamtych wydarzeń wiemy już, że środki na odtworzenie szczegółów sztukatorskich w budynku się znalazły. W dokumencie „Prace konserwatorskie i adaptacyjne willi Fränkla w Prudniku” opublikowanym na łamach pisma „Wiadomości Konserwatorskie” Iwona Solisz – Opolski Konserwator Zabytków w latach 2008 – 2017 wspomina, że badania historyczno-architektoniczne i konserwatorskie poprzedzające remont miały miejsce już w 2007 roku. Dokumentacja projektowa przebudowy oraz zmiany sposobu użytkowania obiektu powstała rok później. Była to jednak dokumentacja standardowa, w której nie przewidziano opisanych powyżej okoliczności. Jak wynika z tekstu Iwony Solisz, trzeba było podjąć dodatkowe kroki. W związku z tym „(…) wykonawca zobligowany zatwierdzonymi dokumentami zlecił wykonanie badań konserwatorskich (…), które zmieniły wiedzę o stanie zachowania pierwotnego wystroju willi. Badania wykonane na początku 2010 roku obejmowały ściany i sufity przedsionka, holu głównego i loggii, na podstawie ponad 20 próbek stwierdzono obecność bogatego i barwnego wystroju wnętrza. W tych pomieszczeniach stan zachowania oryginalnego wystroju został określony na ok. 80%. Podobny wskaźnik określono dla mazerunków stolarki drzwiowej oraz drewnianego wystroju wnętrz” – pisze była Opolska Konserwator. Co ważne, zakres wprowadzanych zmian był na tyle istotny, że wymagał zmiany pozwolenia konserwatorskiego.

Ostatecznie remont prowadzony w latach 2010 – 2011 okazał się ogromnym sukcesem, a prezentacja pałacu miała miejsce w październiku 2011 roku. Prudnicki Ośrodek Kultury stał się tym samym jedną z najpiękniejszych tego typu placówek w województwie opolskim, a nawet Polsce. Z budynku „wyciśnięto” maksimum funkcjonalności.

Najważniejszym pomieszczeniem w górnych partiach willi jest tzw. „Galeria Na Poddaszu”. Miejsce, które wcześniej pełniło rolę strychu, dziś tętni życiem. To tu odbywają się otwarcia wystaw, eksponowane są zdjęcia, bądź prace plastyczne. Zwiedzający poruszają się dokładnie nad opisanym wcześniej świetlikiem, który stanowi centralny punkt podłogi galerii. Niżej, na pierwszym piętrze, równolegle do górnych partii holu ze schodami, uwagę przykuwa ogród zimowy, zwany też oranżerią czy loggią. To właśnie tu – w 1920 roku – w czasie remontu zainstalowano angielskie okna. Nie jest jasne, jak dokładnie wyglądało to pomieszczenie w czasach Hermanna Fränkla. Zachowały się tam XIX wieczne oryginalne płytki firmy Villeroy und Boch, a w górnych partiach polichromowane stiuki i arabeski z wzorami zaczerpniętymi z mitologii greckiej.

Na pierwszym piętrze największe wrażenie sprawia odrestaurowana sala reprezentacyjna, z której drzwi prowadzą na rozległy balkon z panoramą ulicy Kościuszki. W trakcie prac obniżono tu sufity, co ułatwiło instalację aparatury nagłośnieniowej i oświetleniowej. Ściany pokryto tapetą wzorowaną na jej XIX-wiecznym oryginale. Dziś odbywają się tu prelekcje, koncerty i inne wydarzenia kulturalne firmowane przez POK. Dzięki przesuwnym drzwiom istnieje możliwość podzielania sali na dwa osobne pomieszczenia. Warto odnotować, że w czasach PRL i do 2007 roku „Frotex” wynajmował salę do organizacji wesel. Jaką dokładnie funkcję spełniała w czasach młodości willi? To kolejne zagadnienie, które wymaga osobnych badań.

Na tym samym poziomie mamy jeszcze dwa inne pomieszczenia wykorzystywane głównie przy okazji spotkań poetyckich. To sala kameralna, w razie potrzeby dzielona – specjalnymi drzwiami – na osobne pokoje. Większy z nich, z którego okno wychodzi na stronę południową, przed 1920 rokiem stanowił zapewne część wykuszu, który, jak już ustaliliśmy, został zlikwidowany. W holu z westybulem, który sąsiaduje zarówno z salą reprezentacyjną i kameralną, poddano konserwacji obraz „Znalezienie Mojżesza”. Malowidło zostało oczyszczone, uzupełnione i zawerniksowane, dzięki czemu dziś znów olśniewa.

Remont obiektu z lat 2010-2011 umożliwił kreatywne wykorzystanie dolnych partii budynku. Zlokalizowano tam tzw. „Galerię Wykrzyknik”, gdzie również mogą odbywać się rozmaite wystawy, czy wernisaże. I tu ważna uwaga. Wiele wskazuje na to, że gabinet/biuro Hermana Fränkla znajdował się w pomieszczeniu na parterze, które dziś stanowi pracownię plastyczną i sąsiaduje z sekretariatem placówki. W sąsiednim do niego korytarzu widnieje okno, z którego, najprawdopodobniej, fabrykant mógł obserwować poczynania służby. Ta musiała mieć dostęp do pomieszczeń obecnej „Galerii Wykrzyknik” dzięki osobnym, stromym schodom prowadzącym na dół willi od Galerii Na Poddaszu. Bardzo podobne schody, również będące w dyspozycji służby możemy odnaleźć w pierwszym z fabrykanckich pałaców – siedzibie Emanuela Fränkla i Josefa Pinkusa, dzisiejszym Zespole Szkół Medycznych.

„Galeria Wykrzyknik” ma bezpośrednie połączenie z piwnicą po zakonie kapucynów. Tajemnicze pomieszczenie dziś nie jest zagospodarowane pod działalność programową ośrodka, choć w przyszłości może posłużyć za kolejne miejsce do organizacji wystaw. Wyzwaniem jest zawilgocenie murów i niska temperatura. Nad piwnicą, we wschodniej części ogrodu, w młodości willi znajdowała się studnia. Jej ślad w piwnicy jest doskonale widoczny. Sam ogród służy dziś organizacji imprez plenerowych POK-u. Na tę okoliczność montowana jest scena, przestrzeń wokół willi wykorzystuje się także pod ekspozycję wystaw fotograficznych. Największa z imprez to coroczny Jazz Festiwall. Dotychczas na jego potrzeby scenę montowano na terenie ogrodu pobliskiej willi Alberta Fränkla („Restauracja „Parkowa”), za zgodą jej obecnych właścicieli. Odrestaurowane jest również okalające fabrykancką rezydencję ogrodzenie.

Można zaryzykować stwierdzenie, że podczas prac nad modernizacją dawnej siedziby Hermana Fränkla dostosowano obiekt do wszelkich wymogów XXI wieku. Zainstalowano sanitariaty i windę, co było wymogiem w przypadku dofinansowania.

Remont willi został dostrzeżony. 18 kwietnia 2012 r. w kościele pw. Najświętszej Marii Panny w Stargardzie Szczecińskim, podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Ochrony Zabytków ogłoszono wyniki corocznego konkursu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zabytek Zadbany”, nad którym nadzór sprawuje Generalny Konserwator Zabytków. W kategorii „Rewaloryzacja przestrzeni kulturowej i krajobrazu w tym założenia dworskie i pałacowe” gmina Prudnik otrzymała wyróżnienie za kompleksowe prace konserwatorskie „utrwalające wartości zabytkowe willi Hermanna Fränkla w Prudniku i nadające jej istotne znaczenie w porządkowaniu przestrzeni miejskiej.”. Koszt wszystkich prac na obiekcie, finansowany z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Opolskiego i środków własnych gminy wyniósł ponad 9 mln zł., przy dofinansowaniu przekraczającym 7 mln. zł.

Willa zapisała się już w polskiej filmografii. 19 października 2018 roku w obiekcie kręcono sceny do filmu w reżyserii Lecha Majewskiego „Brigitte Bardot cudowna”. Jak podkreślali twórcy obrazu, poszukiwali klimatycznych, pałacowych miejsc. Idealny do tego nadał się hol willi. W filmie zagrali m.in. Piotr Machalica i Andrzej Grabowski.

Prudnicki Ośrodek Kultury posługuje się logiem stworzonym przez związanego z Opolszczyzną grafika, malarza i poetę Alberta Strzewiczka. Przedstawia ono willę Fränkla z lat 70-tych od frontu. Logo, wedle relacji wieloletniego dyrektora POK-u Ryszarda Grajka, przekazała instytucji żona artysty.

Maciej Dobrzański

Bibliografia, źródła:

https://nto.pl/remont-willi-rodziny-franklow-w-prudniku-odkryl-oszalamiajace-zdobienia/ar/4162971

https://prudnik.pl/2381/zabytek-zadbany-wyroznienie.html

https://zabytek.pl/pl/obiekty/prudnik-willa-fabrykanta-obecnie-dom-kultury

file:///C:/Users/admin/Downloads/Solisz.pdf

Baron A., Max Pinkus – śląski przemysłowiec i mecenas kultury, Opole 2008.

Husak. M., Franklowie i Pinkusowie – ocalałe dziedzictwo, Prudnik – Rymarov 2019

Archiwum Leo Baeck Institute w Nowym Jorku.

Za oprowadzenie po willi i możliwość dokładnego jej sfotografowania autor dziękuje dyrektor POK dr Sylwii Gawłowskiej i Kamili Jamioł.

Hol w willi z reprezentacyjnymi schodami. Fot. M. Dobrzański

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUnia znów pokonała Falubaz
Następny artykułCyberpunk 2077 z ogromną łatką