A A+ A++

fot. LaPresse – D’Alberto / Ferrari / Paolone / Alpozzi

Caleb Ewan rozpoczyna trzeci rok w barwach Lotto Soudal. Australijczyk w belgijskiej grupie nabrał wiatru w żagle i, bogatszy o nowe doświadczenie, za cel obiera kolejne etapy Grand Tourów.

W życiu Caleba Ewana wydarzyło się w ostatnich dwóch latach sporo. Filigranowy Australijczyk z ekipy Mitchelton-Scott przeszedł do belgijskiego składu Lotto Soudal, przyjął na siebie rolę lidera zespołu w największych wyścigach świata, a do tego został ojcem.

26-letni dziś zawodnik bezproblemowo odnalazł się w strukturach belgijskiej drużyny i stał się jednym z najlepszych sprinterów w stawce, w szeregach Lotto Soudal wypełniając lukę pozostawioną po odejściu Andre Greipela. Dla zespołu Johna Lelangue’a wygrał m.in. 5 etapów Tour de France, etap Giro d’Italia, a także Brussels Cycling Classic i Scheldeprijs.

Dobrze się rozwijam. Mam za sobą dwa najlepsze sezony w swojej karierze. To częściowo dlatego, że ekipa jest skupiona na sprintach i klasykach. Nie za bardzo jeździmy po zwycięstwa w generalkach. Dla mnie to idealne miejsce, takie, jakiego potrzebowałem na tym etapie kariery. Dołączyłem do zespołu mając 24 lata, najlepsze wciąż mam przed sobą. Drużyna wspiera mnie w realizowaniu moich ambicji. Na pewno się rozwinąłem, być może bardziej jako lider. Wraz z wiekiem robię się również mocniejszy

– mówił podczas konferencji prasowej grupce dziennikarzy, w tym “Rowery.org”.

Dopiero w barwach Lotto Soudal Caleb Ewan zadebiutował w Tour de France. Australijczyk długo czekał na pierwszy start nad Sekwaną, a występy w roku 2019 i 2020 tchnęły w niego nową motywację i pozwoliły mu skompletować wygrane etapowe na trasach wszystkich trzech Grand Tourów.

Zwycięstwo na etapie Tour de France wprowadza cię na nową ścieżkę kariery. To wyścig, na którym każdy chce się dobrze spisać, na którym najtrudniej jest wygrać. Nikt nie jedzie na Tour w nienajlepszej dyspozycji, wszyscy jadą w najlepszej możliwej formie. Zwycięstwo pokazuje, że możesz się mierzyć z najlepszymi. Miałem dużo sukcesów w moich dwóch pierwszych Tourach, oczywiście pierwszy był lepszy niż drugi. Myślę, że mogę teraz jechać z wiarą, że mogę wygrać, bo już tego dokonałem. Kiedy pojechałem po raz pierwszy nie wiedziałem, jak dobrze mogę pojechać, lub jak w porównaniu do najlepszych

– wspominał.

Australijczyk przyznał, że sprinterzy mają przed sobą szczególne wyzwania na drodze do zwycięstw. Stawka jest bardziej wyrównana niż w poprzednich latach, na każdym wyścigu pojawia się co najmniej kilku sprinterów gotowych do walki o zwycięstwo. Życia nie ułatwiają organizatorzy, którzy dywersyfikują końcówki etapów, bądź redukują liczbę płaskich etapów.

W tych warunkach zespoły, chcąc walczyć o jak najwięcej sukcesów, wysyłają na najważniejsze wyścigi coraz bardziej urozmaicone składy, w których znajduje się miejsce dla specjalistów od różnych etapów. Widać to w ekipie Lotto Soudal, w której znajduje się wielu zawodników mogących walczyć w pofałdowanym terenie. Takie zmiany najczęściej nadchodzą kosztem pociągów sprinterskich, które dziś są coraz mniej liczne.

Caleb Ewan na drodze do zwycięstw dysponował zwykle okrojonym wsparciem, a rozprowadzający go Roger Kluge i Jasper de Buyst na ostatnim kilometrze pozwalali mu surfować po kołach innych ekip.

To nie tak, że ekipy nie chcą przywieźć całej grupy mającej pomóc jednemu kolarzowi. Tu chodzi o wyścig jako całość. Kiedyś było wyraźnie osiem czy dziewięć sprintów na każdym Giro, Tourze czy Vuelcie. Przez ostatnie lata wszystkie Wielkie Toury obcięły liczbę sprintów, jest więcej pofałdowanych, dynamicznych etapów. Przy takich odcinkach potrzeba zespołu, który również i w takich warunkach może wygrać. Zwłaszcza w takiej ekipie jak nasza, która nie jedzie po generalkę, tylko po etapy. Wysyłamy wielu klasykowców, bo wiele etapów przypomina klasyki

– stwierdził.

ackerm

fot. © BORA – hansgrohe / Bettiniphoto

Choć cele na sezon 2021 mają zostać dopiero ustalone po przyjeździe na pierwsze zgrupowanie, Ewan ma już swoje marzenie – chce wygrać co najmniej jeden etap na każdym z Wielkich Tourów.

Niewielu kolarzy w historii kolarstwa tego dokonało. Jeżeli nie wygram na Giro czy Tourze, pewnie nie pojadę na Vueltę. Ale jeżeli pojadę na Giro i tam wygram, a potem pojadę na Tour i tam wygram, rozważę wyjazd na Vueltę. Czasami takie pomysły wydają się dobre na początku sezonu, a potem kończy się Tour i myśl o jeździe na rowerze robi się przytłaczająca

– przyznał z uśmiechem.

26-latek chce powtórzyć sukcesy Miguela Pobleta z 1956 roku, Pierino Baffiego z 1957 roku i Alessandro Pettachiego z 2003 roku. Wcześniej zaś zgłosił chęć udziału w Volta a la Comunitat Valenciana (3-7 luty), UAE Tour (21-27 lutego), Tirreno-Adriatico (10-16 marca), Mediolan-San Remo (20 marca) i Scheldeprijs (7 kwietnia).

Realizacja pomysłu teraz zależy od kierownictwa Lotto Soudal, które na taki plan musi dopiero się zgodzić. Ważną kwestią pozostają też trasy: szczegóły “Wielkiej Pętli” nie są jeszcze znane, peleton wciąż czeka też na prezentację trasy Giro d’Italia.

Ewan w gronie sprinterów najbardziej męczył się na górskich etapach, metę osiągając często wraz z Kluge lub De Buystem za gruppetto. Górskie trudności nie są przeszkodą nie do przeskoczenia: Australijczyk w tyle głowy ma walkę o koszulkę najlepszego sprintera Tour de France, ale w tej układance trudność trasy to tylko jedna ze zmiennych.

Zobaczymy. Jeżeli muszę wytrzymać góry, zazwyczaj jakoś mi to idzie. Nigdy nie przekroczyłem limitu czasowego, to dobry początek. Tour ma pierwszeństwo, jeżeli na Giro będzie dużo sprintów na początku i gór na końcu, pewno nie dojadę do końca. Jeżeli chcę przejechać trzy Wielkie Toury, trudno będzie ukończyć wszystkie. Chcę wygrywać etapy na wszystkich trzech, a nie ukończyć wszystkie trzy

– podkreślił.

Zapytany o monumenty, Ewan potwierdził, że Mediolan San-Remo to “jedyny, który może realnie wygrać”, aczkolwiek zaznaczając, że rozwój wydarzeń w ostatnich latach nie napawa sprinterów optymizmem. Niski Australijczyk do San Remo dojechał już drugi, w 2018 roku prowadząc grupę za zwycięskim Vincenzo Nibalim.

Tam wiele zależy od warunków, czy wszystko przetrwam, czy nie. W dwóch ostatnich edycjach poszło mi źle. Dam z siebie wszystko, ale teraz jest trudniej – są tacy kolarze jak Van Aert czy Alaphilippe, którzy szybciej jadą po pagórkach. Mediolan-San Remo może nawet być poza zasięgiem przy takim rodzaju kolarzy

– uznał.

Sezon 2021 najprawdopodobniej znów będzie rozgrywany w atmosferze niepewności związanej z pandemią koronawirusa. Zgrupowania przedsezonowe ekip przebiegają w innych warunkach niż kiedykolwiek, a kolejne wyścigi znikają z kalendarza. Ewan nie rozważa planu B i zamierza budować formę tak, jak gdyby wszystko miało się odbyć zgodnie z planem.

Nie myślę o tym za bardzo, nikt z nas nie wie, co ostatecznie się stanie. Nie ma sensu myślenie o tym, że pierwsze wyścigi mogą zostać odwołane, musimy i tak się przygotowywać. Ja to robię z myślą, że wszystko się odbędzie. Mam nadzieję, że sezon będzie normalny, na tyle ile to możliwe

– powiedział.

Jednym z wyścigów już skreślonych z kalendarza znalazł się ten w jego ojczyźnie, Tour Down Under. Ewan miał zwyczaj tam rozpoczynać sezon, jednak teraz, za sprawą odwołania, plany przewidują pierwszy start dopiero za kilka tygodni.

Nie cieszę się, że wyścig został odwołany, bo fajnie by było wrócić i tam pojechać. Z drugiej strony mam więcej czasu, aby przygotować się do sezonu. Zazwyczaj już teraz musiałbym być w niezłej formie, aby teraz tam wygrać, a tak mam miesiąc do pierwszego startu. To dobrze, zwłaszcza, iż ostatni sezon skończył się tak późno, a jego końcówka była intensywna. Odpoczynek przyda się, by odbudować się w miarę normalnie. Na Tour Down Under zawsze chciałem wypaść dobrze, tym razem musiałbym spieszyć się z przygotowaniami do całego roku

– zaznaczył.

Trzymający niską pozycję w sprintach Australijczyk w każdym wyścigu znów będzie poważnym wyzwaniem dla rywali. Ewan świetnie sobie radzi nawet w sytuacjach, gdy nie ma przy sobie kolegów zespołowych w końcówce, co pokazał m.in. niesamowitym finiszem na etapie Tour de France do Sisteron. Teraz, podbudowany sukcesami z ubiegłych lat i zmotywowany nowym celem, liczy na rozbudowę swoich palmarès.

Gdy myślę o sobie, wydaje mi się, że jestem raczej dość wszechstronny. Jeżeli drużynie uda się rozprowadzenie, mogę finiszować z rozprowadzenia. Jeżeli zabraknie chłopaków, mam pewność, że mogę powalczyć w stawce i wygrać po jeździe na kołach innych, czy jadąc tylko własny sprint. Dla mnie to nie ma znaczenia, choć lepiej, gdy przyjedzie co najmniej jedna drużyna z dobrym rozprowadzeniem. Wtedy nie ma aż takiego zgiełku i wiadomo za kim jechać. Zazwyczaj jest co najmniej jedna drużyna, której wszystko się udaje, trzeba tylko umieć ją znaleźć. Jeżeli na ostatnim kilometrze jestem sam, szukam właśnie ekipy, której zostało jak najwięcej ludzi

– opisywał.

fot. © BORA – hansgrohe / Bettiniphoto

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowy test na koronawirusa. Przeciwciała przeciw SARS-CoV2 wykrywalne w 12 sekund?
Następny artykułCoraz mniej wypadków na śląskich drogach