A A+ A++

Mimo że legenda zespołu temu przeczyła, Stonesi i ich fani przekonali się boleśnie, że nie są nieśmiertelni, gdy latem przed dwoma laty zmarł Charlie Watts, perkusista grupy. Ale to wcale nie oznacza, że muzycy odwiesili swoją pasję na kołek. Wręcz przeciwnie. I dowodzą tego nowym albumem.

Owszem, niewątpliwie zdają sobie sprawę z upływającego czasu, ale nie mają zamiaru składać broni. Dowodem na to jest ich najnowsze wydawnictwo, “Hackney Diamonds”. Ci, którzy mieli okazję usłyszeć je w całości, a są to głównie krytycy i dziennikarze (a sądząc po recenzjach często wierni fani) rozpisują się, że to najlepsza płyta The Rolling Stones od lat. Ba, od dekad.

I mają rację. “Hakcney Diamonds” brzmi znakomicie, a do tego skrzy się od gości. Na krążku Stonesów gościnnie wystąpili m.in. Paul McCartney, Elton John czy Stevie Wonder. Słowem, jest po królewsku. To ucieszy, zwłaszcza tych, którzy twierdzili, że Mick Jagger i spółka dawno sobie odpuścili, odcinają kupony od legendy i nie potrafią nagrać nic świeżego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Potrafią, i to jeszcze jak! “Hackney Diamonds” to spora porcja “łojenia”, czyli solidnego, rockowego grania. Są i melodyjne refreny, i ostre riffy, i zmienne tempo, i czysta, rockandrollowa energia. Ale nie ma tu rewolucji. Stonesi grają klasycznie ze swoim niepodrabialnym sznytem. Jednak tyle w tym graniu przestrzeni i świeżości, że równie dobrze można by przyjąć, że krążek nagrali znacznie młodsi koledzy, zainspirowani bandem z Wysp. I oczywiście jest “wiecznie młody” głos 80-letniego Micka Jaggera. Nie zestarzał mu się ani trochę.

Mimo wszystko upływ czasu i ostatnie wydarzenia odcisnęły się na nowym albumie Stonesów. Odejście przyjaciela popchnęło muzyków, by w końcu zacisnąć zęby, spotkać się i dokończyć odkładany przez wiele lat album. Nowym krążkiem celebrują życie i twórczość Charliego Wattsa, którego słychać m.in. w utworach “Mess It Up” oraz “Live By The Sword”. W innych godnie zastąpił go Steve Jordan. 

Część z tych utworów to koncertowe pewniaki, jak otwierające album “Angry”, inne, jak “Depending on you”, dorzucają nutę nostalgii, a przy “Get Close” z kolei – chce się śpiewać i tańczyć. “Hackney Diamonds” urzeknie nawet sceptyka.

Na nowy, a tak znakomicie brzmiący krążek z autorskim materiałem The Rolling Stones trzeba było czekać bez mała 18 lat (od “Bigger Bang” z 2005 r.). Ale należałoby powiedzieć w tym miejscu dobitnie: warto było. Tylko tyle i aż tyle. Pozostaje tylko słuchać!

Warto dodać na koniec, że panowie urządzili wokół premiery płyty, jak na królów rocka przystało, słuszną celebrę. Najpierw zorganizowano w Londynie uroczystą konferencję prasową, którą poprowadził znany amerykański showman, Jimmy Fallon. Później akcja promocyjna potoczyła się lawinowo.

Powitanie najnowszego “dziecka” legendarnego zespołu zaplanowano także w Polsce. Z tej okazji w Warszawie odbędzie się specjalna akcja promocyjna związana z wydaniem płyty. W dniu premiery, 20 października, pomiędzy 17:00 a 20:00 pod Pałacem Kultury i Nauki (od strony Kinoteki) pojawi się charakterystyczny, londyński doubledecker. W busie na fanów Stonesów będzie czekać nie tylko feta, ale i konkursy oraz – rzecz jasna –  gotowe do nabycia krążki “Hackney Diamonds”.

Premiera nowej płyty The Rolling Stones to celebra. I istotnie, jest co świętować. Królowie rocka powrócili w pełnej krasie. Cali na diamentowo.

Urszula Korąkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSosnowiec: Ile litrów wody trzeba zużyć by wyprodukować koszulkę?
Następny artykułDarmowy kurs pierwszej pomocy