Choć utarło się, że komedie romantyczne to przede wszystkim ulubiony gatunek kobiet, każdy mężczyzna mógłby obejrzeć z synem “Notting Hill” zamiast “Ojca chrzestnego” czy “Chłopców z ferajny”. Film Rogera Michella wpadł mi w ręce przypadkiem, gdy kończyłem podstawówkę albo rozpoczynałem gimnazjum. Rodzice kupili wydanie DVD razem z jakąś gazetą. Za mną już pewnie kilkadziesiąt seansów, a po raz ostatni brytyjskie love story widziałem dzień przed oddaniem tego tekstu. Po pierwszym oczywiście zakochałem się w Julii Roberts i jej szerokim uśmiechu. Później dotarło do mnie, że chciałbym mieć za przyjaciela gościa granego przez Hugh Granta. William Thacker pokazuje, że warto być miłym facetem (Jordan Peterson nie lubi tego) i to dzięki niemu “Notting Hill” jest jedną z najbardziej udanych komedii romantycznych – empatyczną, celebrującą zwykłe życie i doceniającą relacje polegające na partnerstwie. Nie tylko te romantyczne.
Być jak William Thacker
“Kariera żadna, rozwiedziony, kiedyś przystojny, ale się rozlazł”, pracujący w księgarni z tytułami podróżniczymi, spokojny, skromy i nieco nieśmiały introwertyk. Prawdopodobnie większość z nas ma w towarzystwie kogoś choć trochę przypominającego Willa. Okej, nigdy nie będzie królem imprezy czy skrzydłowym, ale to lojalny facet, który nie pozwoli, żebyście czuli się niekomfortowo. Czasem ma potrzebę mówienia o emocjach, ale sam również umie słuchać i nie ocenia. Przeżywa rozstania i nieudane randki, na które żali się przyjaciołom. Przyjemność odnajduje w starannie pielęgnowanych relacjach z bliskimi, małych rytuałach, ot, normalnej codzienności. Pod koniec lat 90. Richard Curtis napisał męską postać, która w odniesieniu do standardów komedii romantycznych nadal jest wyjątkowa w swojej zwyczajności. Will to everyman, który naturalnością rozkochał w sobie filmową gwiazdę, a także widzów.
Anty bad boy
Will pozostaje zupełnym przeciwieństwem faceta, do którego przyzwyczaiły nas komedie romantyczne. Chce poznać Annę Scott – nie zdobyć. Nie manipuluje, nie kreuje fałszywej tożsamości i nie kryje się ze swoimi dziwactwami. Odkrywa się przed nią, licząc, że pozna osobę z krwi i kości – nie ikonę Hollywood, której gaża wynosi piętnaście milionów dolarów. Gdy między nimi zaczyna iskrzyć, nie przechwala się w barze (dziś w mediach społecznościowych), że wyrwał atrakcyjną celebrytkę. Oferuje jej małe przyjemności jak wyjście do kina, na spacer czy urodzinową kolację siostry z równie zwykłymi przyjaciółmi (nie licząc ekscentrycznego współlokatora Spike’a), zakończoną licytacją o to “kto ma gorzej” w walce o ostatni kawałek brownie.
Bohater grany przez Hugh Granta pokazuje nam inne podejście do przeżywania niepowodzeń. W pewnym momencie Will słyszy od Anny, że jest dla niej “nikim”, wyłącznie “dawną znajomością”. Konfrontuje się z jej chłopakiem (który oczywiście jest burakiem), a mimo to bezinteresownie pomaga się jej ukryć przed tłumem paparazzi. A przecież tu mógłby pojawić się stary jak świat motyw zemsty: wkurzony Will spędza kolejne tygodnie na siłowni, żebyśmy kilka scen później mogli obejrzeć, jak ze świeżo wyrzeźbionym sześciopakiem, w koszulce polo, opiętych chinosach, zaraz po wizycie u barbera, z lookiem “zobacz, co straciłaś” wyrywa dziewczynę za dziewczyną. Na szczęście “Notting Hill” nie jest filmem o męskim ego.
Choć William początkowo odrzuca “zwyczajną dziewczynę, która stoi przed chłopcem, prosząc, żeby ją kochał”, robi to z obawy przed ponownym zranieniem, a nie z pragnienia zemsty. Odsłania swoją wrażliwość, przyznając, że jest “w miarę zrównoważonym facetem”, który “nieczęsto się zakochuje i odkochuje”. Dzisiejszy tinderowy speed dating pewnie byłby dla niego sporym wyzwaniem. Gdy przyjaciele przypominają mu, jak szczęśliwy był z Anną, potrafi ich wysłuchać i goni swoją miłość.
Bohater komedii romantycznych na nasze czasy
Naiwniak? Przegryw? Will to raczej facet, który nie jest pozerem. Mężczyzna, któremu życie nie mija na wiecznej rywalizacji i udowadnianiu wszystkim dookoła, że jest szefem. Fajny gość, który potrafi być partnerem i przyjacielem. Który swojej ukochanej oferuje stabilizację, spokój i szczerość. Dlatego bądź jak William Thacker. Obecny i zaangażowany.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS