Każdy z nas ma minimum jedną grę, którą bardzo źle wspomina. Nie inaczej jest u mnie. Na liście mam wiele tytułów, które bardziej lub mniej zaczęły mnie podczas rozgrywki nudzić.
Jednak wybrać najgorszą produkcję, z którą miałem styczność (w tym przypadku na konsoli PS4), było wbrew pozorom dość prosto. Staram się omijać tzw. crapy i zazwyczaj w pierwszej kolejności sięgam po pozycje od deweloperów, którzy w przeszłości mnie nie zawiedli. W taki oto sposób postanowiłem zapoznać się w okolicach premiery z Hidden Agenda.
Ukryty plan brzmiał na papierze świetnie (wszak za jego tworzeniem stały osoby, które zaserwowali posiadaczom PlayStation 4 niesamowite Until Dawn) i nie mogłem doczekać się debiutu na rynku. Intrygująco brzmiała też sama kwestia wykorzystania aplikacji PlayLink, która miała jeszcze bardziej zwiększyć znaczenie podejmowanych przez nas wyborów. I oczywiście uatrakcyjnić sekwencje QTE.
PlayLink, jak ja cię nienawidzę…
O ile pierwsze wrażenia z zabawy były dość pozytywne, ponieważ fabuła, choć dość przewidywalna i korzystająca z doskonale znanych schematów (skorumpowana policja, bandyta, zabójstwo przy dziwnych okolicznościach i tak dalej…), miała swoje momenty i do końca trzymała w niepewności. Wybory także miały znaczenie, ponieważ podejmując dobre decyzje zbliżaliśmy się do poznania prawdy. Z kolei zajmując się pobocznymi kwestiami, zbaczając z głównej ścieżki, łatwo było pominąć istotne szczegóły.
Za pierwszym razem popełniłem wiele błędów, które wpłynęły negatywnie na historię. Jednak z racji tego, iż Hidden Agenda było grą na jedno posiedzenie (opowieść trwa zaledwie dwie godziny) postanowiłem w ten sam dzień raz jeszcze wcielić się Becky oraz Felicitę, grywalne postacie, i spróbować dopaść zabójcę. Wydawać się mogło, że wszystko pójdzie gładko, bo doskonale będę wiedział, jak się zachować w danych sytuacjach.
Niestety, ale spędzając z Ukrytym planem każdą kolejną godzinę było coraz bardziej pod górkę. Znając na pamięć momenty, w których występują sekwencje QTE, w dalszym ciągu polegałem w tych samych scenkach. Nie potrafiłem nakierować “wskaźnika” do odpowiedniego miejsca, co zawsze skutkowało potknięciem się czy przegraną bitką z napastnikiem i wróceniem do punktu wyjścia.
Kompletnie nie polubiłem się z PlayLinkiem, który od drugiego podejścia do tytułu Supermassive Games niemiłosiernie zaczął mnie irytować. Nie potrafiłem go zrozumieć i czytając opinie innych graczy na forach poświęconych grom zauważyłem, że nie jestem w tym sam. Czego bym nie zrobił, to sekwencje te były na tyle trudne, że pozytywne zakończenie mogłem obejrzeć wyłącznie na YouTube.
Więcej negatywów
Gdyby tego było mało deweloperzy nie pozwolili odbiorcom wczytywać rozdziałów. Z jednej strony mogę to zrozumieć, bo gra jest krótka, ale z drugiej… czy naprawdę muszę po raz dziesiąty oglądać wprowadzające filmy przerywnikowe, aby w trakcie finałowego aktu spróbować raz jeszcze zmierzyć się z sekwencją QTE? Until Dawn pozwoliło na odtwarzanie scen, więc dziwię się, że opcji tej (albo chociaż manualnego pominięcia filmiku!) nie udostępniono także w Hidden Agenda.
Przyczepić mogę się także do oprawy graficznej i dubbingu. O ile w przypadku tego pierwszego twarze bohaterów są bardzo szczegółowo i widać dużo włożonej pracy, tak mówiąc o otoczeniu czuję spory zawód. W Ukrytym planie gameplayu tyle, co kot napłakał, a gra nawet nie rzuciła pod względem grafiki wyzwania Until Dawn czy Detroit: Become Human, w których sterowaliśmy postaciami. Natomiast polskie głosy to był jeden, wielki dramat. Rzadko kiedy krytykuję dubbingi, nawet nie miałem żadnego problemu grać z nimi w Horizon Forbidden West, Days Gone czy Spider-Manie, ale przy Hidden Agenda po prostu krwawiły uszy.
Gdybym miał wystarczająco dużo czasu, aby grać w indyki, to jestem pewny, że Ukryty plan nie byłby najgorszą grą, z jaką miałem styczność na konsoli PlayStation 4. Finalnie cieszę się, że ogólna krytyka tejże produkcji sprawiła, że Sony zrezygnowało z implementowania PlayLinka do większych projektów. Ambitniejsze produkcje w połączeniu z tą aplikacją nie szły w parze. Żałuję tylko, że ucierpiało na tym Supermassive Games, bo kto wie, może gdyby nie porażka Hidden Agenda, to zapowiedziane niedawno The Quarry byłoby tworzone we współpracy z Sony, a nie 2K Games.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS